Radość grania
#1 Napisany 05 października 2007 - 15:29
Na przykład przypomniałam sobie czasy, kiedy moja siostra dostała na komunię Commodore 64 i jak to się siedziało przy szarej klawiaturze, czarnych "dżojstikach", wgrywało gry z kaset albo wielkich dyskietek i wyczekiwało na pojawienie się loga gry po występie czarno- różowych pasów wesoło śmigających po ekranie telewizora wraz z dźwiękami, których nie zapomnę do końca życia (dziś można jest opisać jako pijaną drukarkę, którą oblazły mrówki).
Potem się grało- tymi kwadracikami i trójkatami, które łaziły w jedną i drugą stronę, podskakiwały i strzelały innymi kwadracikami i trójkątami. To była czysta zabawa.
Kiedym miałam z pięć- sześć lat zadzwonił do mnie kolega (pewine mama wykręciła za niego numer, hehe) i powiedział "Gosia? Cześć, chodź, ja mam gierkę" I poszłam pogiercować dwa domy dalej na Pegasusie w Bombermany, Tanki, Mariany i wszystko, co było. To była czysta zabawa.
Później pojawił się PSX- Szarak, który zmienił mój pogląd na granie (a i tak jak na dziewuchę byłam całkiem uswiadomiona). Z wypiekami na twarzy cięło się dniami i nocami w te gry, które miały "grafę", jakiej człowiek w życiu jeszcze nie widział. Dostawało się szlabany na konsole za złe oceny, czy spóźnienie się do domu. Ale i tak, jak nie było mamy, szybko włączało się TV i grało, choćby te 15 minut. To była czysta zabawa.
Z czasem jednak coś zaczęło byc nie tak.
Dlaczego ludzie zaczęli się kłócić, która konsola lepsza? Dlaczego zaczęli wyśmiewać wszystko to, co pojawiło się na rynku? Dlaczego przestali się cieszyć z grania, a zrobili z tego hobby pole bitwy? Dlaczego najprężniej rozrastającym się tematem na forum są "Wojny Konsolowe", w których gracze obrzucają błotem konsole i nie raz ich posiadaczy? Skąd nagle świadomość, że gracze są oszukiwani przez wydawców i twórców, że wszystko to nagle main stream i robione dla pokolenia MTV?
I dlaczego MTV jest już najgorszą stacją (pseudo- własnie, dlaczego pseudo?) muzyczną i jej widzów postrzega się jako upośledzoną umysłowo młodzież?
Czy dorastamy razem z konsolami?
Chyba tak. Konsole dorastają i dojrzewaja razem z nami, graczami, którzy wychowywali się na nich. Tak samo jak my zaczęliśmy rosnąć i zdobywać wiedzę, tak one dostawały coraz więcej pamięci. W miarę jak zaczęlismy dorastać, zaczęły również rosnąć nasze wymagania. Tak samo stało się z konsolami, a co najważniejsze- z grami.
Skoro jesteśmy już "dorośli"- i nasz sprzęt również- czy oznacza to, że nie potrafimy się już z nimi dogadać? Że nie umiemy juz się dobrze bawić przy grach, chociaż są głupawe i nie maja sensu jako takiego? Że nie wystarczy nam już prosta melodia w tle i musimy dostawać rzeczy skomplikowane i trudne- bo inaczej gra to crap i totalna żenada dla dzieci MTV?
No więc jak to jest, gracze? Potrafimy się jeszcze cieszyć naszym hobby i faktem poświęcania mu czasu? Czy też musimy dostawać gry, w których sensu fabuły nie wyłapie się za pierwszym razem, a do potyczek należy podchodzic po kilka razy, mieć małpią zręcznośc i napakowane postaci?
Czy mała rzecz nadal cieszy?
#2 Napisany 05 października 2007 - 21:00
No więc LL, ten Twój post wprowadzający do tematu byłby doskonałym listem do Neo Poważnie
A teraz pytania i odpowiedzi:
Na to pytanie mogłabyś znaleźć odpowiedź w moim liście w Neo z numeru wrześniowego, ale ułatwię wszystkim sprawę (delikatnie zmodyfikowałem sens dla potrzeb tematu):Dlaczego ludzie zaczęli się kłócić, która konsola lepsza? Dlaczego zaczęli wyśmiewać wszystko to, co pojawiło się na rynku? Dlaczego przestali się cieszyć z grania, a zrobili z tego hobby pole bitwy? Dlaczego najprężniej rozrastającym się tematem na forum są "Wojny Konsolowe", w których gracze obrzucają błotem konsole i nie raz ich posiadaczy?
^To są główne przyczyny wojen i tego że gracze wolą bardziej tracić czas na forum obrzucając się mięchem niż ciesząc z właśnie ogrywanego tytułu.Skąd więc się wzięło określenie "Console Wars"?
Długo się nad tym zastanawiałem i doszedłem do kilku wniosków. Wojnę tą toczą ludzie - gracze którzy z powodów czysto finansowych są w stanie pozwolić sobie tylko na jeden sprzęt do grania. Wiadomo, to jest jak z furką - gdy wyłożymy na nią kupę kasy to uważamy że tylko ona jest najlepsza, a reszta jest be. Dawniej, jak już wspomniałaś, było tylko Commodore a potem PSX więc sprawa była o wiele łatwiejsza niż obecnie, bo po prostu królował tylko jeden rodzaj sprzętu. Teraz mamy tyle maszynek że aż głowa boli co wybrać (głownie z powodów finansowych), czy X'a360, PS3, Wii, a może jeszcze nadrobić zaległości w starszych maszynkach, bo jak wiemy PS2 trzyma się świetnie. Przeważnie starczy nam kasy na jeden sprzęt więc tylko jego kochamy. Poza tym człowiek posiada bardzo prymitywną chęć podświadomego należenia do różnych subkultur za które potrafiłby w ostatecznym przypadku oddać swoje życie. I tak, myśląc podobnie do gracza konsolowego: "Mam Xboxa 360 więc pozostałe konsole suxx bo nie są XBoxem 360". Jest to bardzo ograniczone myślenie.
Kolejnym powodem wojen jest zwykła chęć tworzenia konfliktów i podgrzewania ich (fora, listy, artykuły etc.). [...]
Na to pytanie odpowiedziałaś sobie doskonale sama:Czy dorastamy razem z konsolami?
, ale pominęłaś jeden wątek.. Otóż prawda jest taka że nowe gry "dziecinnieją" !! Paradox nie? ale zwróć uwagę że twórcy najnowszych pozycji stawiają na grafę i płynność animacji zapominając o obszerności scenariusza i tym czymś co powoduje że do końca życia wspominamy daną pozycję. Ile tytułów z ostatnich dwóch lat mogłabyś wymienić jako przełom i ciągle o nich myśleć? a ile z czasów swojej młodości.. huh, może właśnie to jest przyczyną że gry nie dają nam już takiej radości z grania jak dawniej..Chyba tak. Konsole dorastają i dojrzewają razem z nami, graczami, którzy wychowywali się na nich. Tak samo jak my zaczęliśmy rosnąć i zdobywać wiedzę, tak one dostawały coraz więcej pamięci. W miarę jak zaczęliśmy dorastać, zaczęły również rosnąć nasze wymagania. Tak samo stało się z konsolami, a co najważniejsze- z grami.
Poza tym nowe gry są za proste (pomijam Forzę2, bo nie o to mi chodzi) jak też zbyt schematyczne.. te schematy nas znudziły. Teraz nowe gry się przechodzi jak maszynką przez mięso po to by jak najszybciej je przejść bo niczym nowym nie zaskakują.. ja mam tak ostatnio z Nfs'ami.
Widzę że Ty też niejako doszłaś do podobnych wniosków:
A co do tego:Skoro jesteśmy już "dorośli"- i nasz sprzęt również- czy oznacza to, że nie potrafimy się już z nimi dogadać? Że nie umiemy już się dobrze bawić przy grach, chociaż są głupawe i nie maja sensu jako takiego?
to z wiekiem nie mamy czasu grać w takie gry, bo po prostu rzeczywistość i szybkie życie nam nie pozwala się dokładnie zagłębić w gierę.. Wielu twórców to rozumie (lub tak tłumaczy lenistwo) i dlatego coraz więcej gier pojawia się prostych, które są głośne w czasie premiery a potem idą w zapomnienie. Tak więc uważam w odpowiedzi na Twoje ostatnie pytanie:No więc jak to jest, gracze? Potrafimy się jeszcze cieszyć naszym hobby i faktem poświęcania mu czasu? Czy też musimy dostawać gry, w których sensu fabuły nie wyłapie się za pierwszym razem, a do potyczek należy podchodzić po kilka razy, mieć małpią zręczność i napakowane postaci?
że tak, mała rzecz cieszy bo nie mamy innego wyboru.Czy mała rzecz nadal cieszy?
#3 Napisany 05 października 2007 - 21:02
Ostatnio sporo nad tym się zastanawiałem. Wojny faktycznie podświadomie ostro oddziaływują na człowieka. Ot, choćby fakt, że po zakupie dowolnej z obecnych na rynku konsol pewnie nie potrafiłbym do końca sie z niej cieszyć (tym bardziej dzielić radością, bo nOOb, lol, etc.) a wady widział. Na 100% otwierania paczki z PSX czy PS2 by to nie przypominało. Podobnie z grami - ot, choćby seria Final Fantasy czy Tekken. Kiedyś setki godzin, obecnie (tak, wiem, także wina twórców) wyśmiewane. I w grach szukane na siłę są minusy, nie plusy, ciągłe porównywania ... dałem się w to wciągnąć, gry przestały bawić. Zamiast bawić bardziej chorą satysfakcję sprawiać (choć były wyjątki - MGS3, DMC3, RE4, O:DoD).Potrafimy się jeszcze cieszyć naszym hobby i faktem poświęcania mu czasu?
Potem jakoś odetchnąłem i przestałem zwracać uwagi na sytuację. I ponownie gry cieszyć zaczynają Nieważne na jaką konsolę - ważne, że dają radochę
Ostatnio multi takie czysto zabawowe, które pochałania wszystkich także się znajduje. Kiedyś to był Tekken czy inny CTR Dziś to Singstar (i troszkę Bomberman Hardball).
Kolega przychodzi do mnie i godzinami mącimy w Killzone, ciesząc się za każdą lepszą akcją jak głupi do sera (pozdrawiam z tego miejsca wszelakie sery. Luv U czedar :*). Da się ciągle tak grać. Tylko trzeba mieć z kim. O co po prostu coraz trudniej.
Tego kurde nie wiem. Naprawdę. Kiedś były spory Amiga-PC (i inne) ale to był inny poziom - ot żarty rysunkowe, etc. Dziś to filmiki gdzie "PS3 ssie pałkę"Dlaczego ludzie zaczęli się kłócić, która konsola lepsza?
Podsumowując - kiedyś było lepiej. Jakby
#4 Napisany 05 października 2007 - 23:06
No więc jak to jest, gracze? Potrafimy się jeszcze cieszyć naszym hobby i faktem poświęcania mu czasu?
Radość jest nadal. Wielka. Gorzej z sensem i czasem. Ja np. nei mogę grać kiedy wiem że mam coś do roboty. Nawet jak tego nei zrobię to tylko przy graniu mam najwyższe wyrzuty:-( nei wiem dlaczego.
A wyrzuty mam dlatego że jestem w klasie maturalnej i trzeba coś myśleć a przede wszystkim chcę mieć za sobą maturę. Później już jakoś to będzie;]
Matura to podstawa, ani rusz bez tego.
#5 Napisany 06 października 2007 - 08:56
Popieram. Dlatego do końca magisterskiej leżą odłogiem FFXII, Okami, FFIX i kilka innych tytułów. Wyrzuty to okropna rzecz.Nawet jak tego nei zrobię to tylko przy graniu mam najwyższe wyrzuty:-( nei wiem dlaczego.
#6 Napisany 06 października 2007 - 09:31
Gram w VCS. Wydrukowalem mapkę rampages i sobie je zdobywam(oczywiście dodając do save %;]) -> CZYSTA przyjemność i zabawa jak to określiła Lady Luck.
To jest zabawa czysta ale wiele gier zdarza się w które gramy dla satysfakcji i dla przejścia;] Czyż tak nei jest? sam to znam bardzo dobrze.
#7 Napisany 06 października 2007 - 10:28
#8 Napisany 06 października 2007 - 10:49
Fakt, miałem coś takiego właśnie napisać.No więc LL, ten Twój post wprowadzający do tematu byłby doskonałym listem do Neo
Potrafimy. Ale potrafią się cieszyć tylko ci, którzy stawiają jakość ponad ilość. Mi starczy grać w PESa, Burnouta i jeszcze jakąś dobrą grę przejść/przechodzić co zwyczajnie będzie miło wypełniała czas (bez względu na grafikę czy super_nowe_zajebiste_rozwiązania), taką co wywoła uśmiech, wymusi niekiedy trochę determinacji i jest się zadowolonym po graniu a nie po patrzeniu na ilość polygonów.No więc jak to jest, gracze? Potrafimy się jeszcze cieszyć naszym hobby i faktem poświęcania mu czasu?
A dlaczego ludzie zaczęli się kłócić? Bo niektórzy na dzień dziś chyba są uzależnieni od spojrzenia na grafikę i super_nowe_zajebiste_rozwiązania. I to jest działanie na tej samej zasadzie co "ci źli piecowcy" - spojrzenie jedynie na wymagania sprzętowe gry i jaranie się tym ile taki niegdyś F.E.A.R. a dziś Bioshock zajmował miejsca na dysku i tym która karta graf. to pociągnie a która nie, no i ile RAMu do tego będzie trza.
I tacy piecowcy niemal niczym nie różnią się od tych kłócących się konsolowców co mają problem która konsola jest the best.
#9 Napisany 06 października 2007 - 11:28
#10 Napisany 06 października 2007 - 13:53
piterekd napisał/a:
No więc LL, ten Twój post wprowadzający do tematu byłby doskonałym listem do Neo
Fakt, miałem coś takiego właśnie napisać.
Hmm.. pomyslę...
Ale boje sie banana XD
Otóż prawda jest taka że nowe gry "dziecinnieją" !! Paradox nie? ale zwróć uwagę że twórcy najnowszych pozycji stawiają na grafę i płynność animacji zapominając o obszerności scenariusza i tym czymś co powoduje że do końca życia wspominamy daną pozycję.
Ludzie ponoć dziecinnieją na starość.
Konsole w wieku dojrzewania? Może teraz na rynku mamy jakąś "burzę hormonów", jaką przechodzą nastolatkowie...
Lady Luck napisał/a:
No więc jak to jest, gracze? Potrafimy się jeszcze cieszyć naszym hobby i faktem poświęcania mu czasu?
Potrafimy. Ale potrafią się cieszyć tylko ci, którzy stawiają jakość ponad ilość
A więc chyba mała rzecz juz nie cieszy, bo po pierwsze my, ("świadomi") gracze, zaczęliśmy stawiać na jakość, a twórcy (np. Square- Enix) na ilość. Nasze potrzeby i wymagania wzrosły, developerzy i spółka widzą nas jako rynek, który trzeba zalać czymś, co nie będzie małe (tak, jak byśmy w przenośni chcieli), ale wielkie, z pompą i... puste.
O ile wcześniej radość w graniu znajdywała nas sama, tak teraz my musimy jej szukać; a jak napisał Scorpio, często nie potrafimy, bo od razu wyszukujemy wad, a nie zalet.
#11 Napisany 06 października 2007 - 14:09
Gry są z roku na rok coraz droższe w produkcji, więc będzie jeszcze gorzej, bo tylko 1-2 elementy będą dopracowywane na maxa a reszta zostanie potraktowana po macoszemu..Ludzie ponoć dziecinnieją na starość.
Konsole w wieku dojrzewania? Może teraz na rynku mamy jakąś "burzę hormonów", jaką przechodzą nastolatkowie...
/hehe może to demencja starcza /
Good point, warto zapamiętać ten cytat^O ile wcześniej radość w graniu znajdywała nas sama, tak teraz my musimy jej szukać
Jak w życiu, ale trzeba z tym walczyć i starać się zwracać uwagę na to co piękne wśród tylu wad.. uwierzcie - da sięa jak napisał Scorpio, często nie potrafimy, bo od razu wyszukujemy wad, a nie zalet.
#12 Napisany 07 października 2007 - 01:07
Ale czemu w ogóle na początku patrzeć i szukać wad?Jak w życiu, ale trzeba z tym walczyć i starać się zwracać uwagę na to co piękne wśród tylu wad.. uwierzcie - da się
Prosty przykład - przejrzeć wyrywkowo strony o najnowszych tytułach na next-geny. Główna dyskusja dotyczy możliwych uchybień, wad, drażniących podobieństw i porównywań (o nacechowaniu "lepsze/gorsze" niż "jak taki zaje^%$ty patent w grze XXX). Czemu zalety są pomijane? Lub z miejsca dewastowane rozmieniane usilnie na drobne? To nie sprzyja odbiorowi radosnemu pozycji, gdy ta końcowo ukazuje się na rynku
#13 Napisany 07 października 2007 - 09:06
Bylismy mali i niepoważni? gry wtedy też były nie za długie, na dwa przyciski i pipowata muzyczka. Jednak się grało, bo jako dzieciaki całkowicie to wystarczyło, wyovraźnia większa była a i czasu więcej.
I nagle gry zaczęły powaznieć razem z nami, podstawówka z psxem, i dorastanie z nim? a jakże. Najpierw się młuciło w prostsze gry, czy pełne funu produkcje pokroju Bandikuta, z czasem się zaczęło sięgać po ZŁOTE jrpgi itd. POtem przyszedł wielki nastepca PS2- z którym większość z nas wchodzila w pełnoletność (lub byla chwilkę po) i to też widać.
Większe budżety, filmowość, postawienie na walory muzyczne, nawal krótszych gier, ale też czasu nam coraz mniej zostawało na beztroskie granie.
Oczywiście zarysowałem leciutko lata postępu, ale mam nadzieję że podchwyciliście o co mi chodzi. teraz większość z nas tego true pokolenia graczy, zaczyna kariery zawodowe, samemu zaczyna na wszystko pracować etc.
I na rynku pojawiają się jeszcze krótsze pozycje, serie które wyciągają z nas te nasze pieniążki, bardziej intensywne- by przez te nasze parę chwil które im poświęcimy jak najbardziej nas zdobyć. Do tego różne 'abonamenty' na granie onlajn, mikropłatności etc.
jak dla mnie to wszystko idzie do przodu wraz ze mną mi pasuje ten rozwój, bo dostosowuje się do mnie. Faktycznie nie mam już za dużo czasu, mam ochotę na usługi najwyższej jakości w stylu live! (i mogę sobie za to płacić), od gier oczekuję graficznego gwałtu na mych oczach, fabularnej głębi i nowych rozwiązań. A nawet jeśli nie zaskakują mnie nowymi rozwiązaniami to wypieszczeniem tych starych (takie Gearsy, na sucho- zlepek innych pomysłów, w rzeczywistości masakra). Ma być szybko, ma się blyskać, ma być głośno i plynnie!
Granie w takie produkcje to dla mnie sama radość grania, i cieszę się że do tego doszła branża
- a gdy mam ochote na odejście od tych wygórowanych standardów, to przeciez zawsze pozostają niesmiertelne gry logiczne panaceum na nudę, i dawka czystego gameplayu
#14 Napisany 07 października 2007 - 09:44
Bylismy mali i niepoważni? gry wtedy też były nie za długie, na dwa przyciski i pipowata muzyczka. Jednak się grało, bo jako dzieciaki całkowicie to wystarczyło, wyovraźnia większa była a i czasu więcej.
I nagle gry zaczęły powaznieć razem z nami, podstawówka z psxem, i dorastanie z nim? a jakże
Może inaczej - Gry zaczeły ewoluować akurat od naszej młodości, mamy farta że polubiliśmy to i stało się to naszym hobby
Wiele osób twierdzi że keidyś było lepiej. To pewnie też zależy od wieku. Gdy mieliśmy te 16-19 lat to zachwyciliśmy się bardziej takim SH2 wtedy niż gdybyśmy mieli 3 lata wstecz i byśmy z niej nic nei zrozumieli. Bo ta gra ma maksymalnei dużo do zaoferowania i wychwyciliśmy to będąc starszym brzdącem.
Grając na atari2600, pegasusie kierowalismy jopystickiem tak żeby kuleczka nam nei spadła na dół i żeby zbić wszystkie klocki. Ale już widać było że połkneliśmy bakcyla
#15 Napisany 07 października 2007 - 14:53
to nasza podświadomość. Zawsze się szuka najpierw wad w czymś co może się wydać doskonałe.. tak jak jest udowodnione naukowo że bardziej interesują nas i przyciągają twarze które nie są idealnie symetryczne.. dlatego też w najnowszych tytułach na next geny każdy najpierw szuka uchybień to w gameplayu to w grafice, bo po co się podniecać nowymi patentami skoro za kilka miesięcy będą one obecne w niemal każdej kolejnej pozycji.Ale czemu w ogóle na początku patrzeć i szukać wad?
A co do posta Arasa, to mnie to np. osobiście trochę denerwuje że za cenę dwa razy większą niż dawniej dostaje się grę o wiele krótszą a co za tym idzie mniej rozbudowaną. Czy to nie jest pójście na łatwiznę i obdzieranie nas z kasy? Już dawnej programiści się skarżyli że tworzą gry naprawdę wypasione graficznie i dające duże możliwości, ale nie mogą takiego produktu wypuścić na rynek (konsole, komputery) bo sprzęt siedzący pod domową strzechą graczy tego nie pociągnie.. więc się obcinało to tu grafikę to tam i gry miały swoje ceny.. a teraz za dwa razy większa kasę dostaje się mniej!!
To samo z opcją np. w Gearsach z kupowaniem leveli przez Live! To ja się pytam: czy to płyta była za mała czy cena gry że nie dało się ich od razu umieścić w sprzedawanym produkcie..
Już widze jak w najnowszych grach będą 2-3 samochody a resztę pojazdów i tras będzie się kupowało przez internet bo
mogę sobie za to płacić
#16 Napisany 07 października 2007 - 14:56
A co do posta Arasa, to mnie to np. osobiście trochę denerwuje że za cenę dwa razy większą niż dawniej dostaje się grę o wiele krótszą a co za tym idzie mniej rozbudowaną. Czy to nie jest pójście na łatwiznę i obdzieranie nas z kasy? Już dawnej programiści się skarżyli że tworzą gry naprawdę wypasione graficznie i dające duże możliwości, ale nie mogą takiego produktu wypuścić na rynek (konsole, komputery) bo sprzęt siedzący pod domową strzechą graczy tego nie pociągnie.. więc się obcinało to tu grafikę to tam i gry miały swoje ceny.. a teraz za dwa razy większa kasę dostaje się mniej!!
I znowu nie można się cieszyć z tego, że się gra
Ale teraz znowu...
...czy może "ci na górze" pozbawili nas tej radości swoim cwaniactwem i pazernością?
#17 Napisany 07 października 2007 - 15:03
#18 Napisany 07 października 2007 - 18:58
Dlatego skupiam się właśnie na tym- na zabawie grami, a wszelkie 'wojny konsolowe' wynikające własnie z raczej chorego (bo zbyt radykalnego) moim zdaniem podejscia do tej rozrywki po prostu ignoruję. Bo po co zaśmiecać sobie głowę czytając np. jakże modne podjazdy na Wii, czyli w moim nieobiektywnym spojrzeniu sprzęt który dostarczył mi najlepszej rozrywki odkąd zainteresowałem się konsolami. Zamiast czytać tego typu wynurzenia sfrustrowanych internautów lepiej skupić się właśnie na czerpaniu z grania jak największej frajdy- bez podjazów, bez zawiści. Na szczęście mnie takie podejście jest zupełnie obce.
Odpowiadając na pytanie Lady Luck z pierwszego posta - ja z tego czerpię pełnymi garściami - machając wiilotem w kręglach czy boksie, przekrzywiając go by pokierować papierowym Marianem czy podłączając nunchuka do czegoś bardziej skomplikowanego jak Resident Evil 4. Wybór jest duży, a będzie jeszcze większy- nie narzekam. Po prostu dobrze się bawie i tyle, bez jakiś dziwnych rozkminek
#19 Gość__* Napisany 07 października 2007 - 22:13
#20 Napisany 07 października 2007 - 22:49
Różnie to widzę.
Gdy skończę jakiś tytuł i w tle będą lecieć creditsy, cieszę michę, bo mogę postawić krzyżyk na kolejnej pozycji. Ale nie zawsze. Replayability lub niektóre achievementsy mogą spowodować, że gdzieś tam radość z szarpania w daną pozycję przejdzie na drugi plan, a zacznie się mozolne i bardzo bezpłciowe wypełnianie z góry nastawionych zachowań. Taka motoryka celowa...
Ktoś napisze, że dawniej robiło się takie gry, że ho ho. Prawda. Kiedyś cieszyłem michę na widok radośnie skaczącego pikselowatego stworka w Oddworld, obecnie aby mnie zadowolić i zapewnić bezkompromisowe uczucie "funu" płynącego szerokim strumieniem i niczym nieskrępowanej rozgrywki, potrzeba czegoś więcej. Tak to już niestety jest, że rosną wymagania. Zamiast bitmapy, która ma przypominać coś, jest coś, a właściwie pełnoprawny obiekt, który przy znużeniu oczu wydaje się nie odbiegać od tego co widzimy codziennie w "kolorowym pudełku". Na horyzoncie majaczą już pierwsze ekrany, które będą w stanie wyświetlać (czyt. tworzyć wrażenie) pełny trójwymiar, a więc znowu możemy przypuszczać, że za kilka lat to co dziś cieszy, będzie jedynie budzić miłe emocje na naszej pełnej historii szmacie gracza.
Bzdura pisze, że pogoń za grafiką to zgubny nawyk..
Coś w tym jest, jednakże jak widać, ów pęd do przodu nie przeszkadza w tworzeniu bardzo miodnych pozycji. Lepsza, wyraźniejsza i bardziej dokładna grafika wyznacza nowe możliwości w przeniesieniu gameplayu na wyższy poziom. Co prawda możliwy byłby mechanizm rozgrywki takiego Halo 3 na silniku kłeja pierwszego, ale już doom na pewno nie... Może wybiegam zbyt daleko, lecz za jakiś czas podobnie będziemy patrzeć na ówczesne pozycje względem tego co dziś jest na rynku.
No i sprawa marketingu. Nikt nie będzie grał w koszmarnie wyglądające potworki.
Troszkę odbiłem za bardzo w bok.
Radość z grania coraz częściej oznacza radości z rywalizacji z innymi ludźmi. Nie ma genialniejszego AI niż człowiek po drugiej stronie kabla, ciskający przekleństwami, nie ważne w jakim języku to robi, ale grający na takich samych emocjach i podskakujący w akcie radości równie zuchwale jak i my.
Bo tak naprawdę nie pamiętam, kiedy w ciągu mojej kariery gracza ostatni raz podskoczyłem z radości na fotelu. No może jeżeli się wysilę to będą sukcesy w GT3, kiedy to po ultra trudnym wyścigu normalnie latałem po pokoju z kablem w zębach, ale to był wyjątek (tak samo jak PES).
Dziś mi to się przytrafiło, ooo... Choćby w Halo 3 po sieci, a gdzież by indziej? W Zeldzie? Gdzie każdą reakcję przeciwnika można zaplanować, gdzie puzzel goni puzzel?
A w Halo 3, gdzie po drugiej stronie kabla gania 11 gości, a ja akurat strzałem ze snajperki zrobiłem podwójny headshot jednym pociskiem na Narrows w Shoty Snipers... Albo kiedy zażenowany usiadłem, kiedy źle wymierzyłem też ze snajperki i zachodząc za zasłonę, trafiłem w kant ściany i rykoszet przeszył centralnie głowę mojego Sprtana powodując Commited Suicide?
To jest radość z grania.
Rywalizacja, bezkompromisowość i nieprzewidzianość tego co zrobi gość ze swoim shotgunem.
Albo wybaczcie mi jeżeli piszę nie na temat. Tak sobie zaspamimy troszkę, co tam
#21 Gość__* Napisany 07 października 2007 - 22:59
Zgadzam się, jednak między grafiką i grywalnością trzeba znaleźć złoty środek. Co z tego, że - jak pisałem - gra wygląda oczoje***e, podczas gdy nei ma w sobie nic do zaoferowania graczowi? I odwrotna sytuacja, o której piszesz...Bzdura pisze, że pogoń za grafiką to zgubny nawyk..
Coś w tym jest, jednakże jak widać, ów pęd do przodu nie przeszkadza w tworzeniu bardzo miodnych pozycji. Lepsza, wyraźniejsza i bardziej dokładna grafika wyznacza nowe możliwości w przeniesieniu gameplayu na wyższy poziom. Co prawda możliwy byłby mechanizm rozgrywki takiego Halo 3 na silniku kłeja pierwszego, ale już doom na pewno nie... Może wybiegam zbyt daleko, lecz za jakiś czas podobnie będziemy patrzeć na ówczesne pozycje względem tego co dziś jest na rynku.
...nawet z najlepszym gameplayem. Owszem, zagrają, ale tylko hardkorowcy. A causale? Oni nie będą czerpać radości z gry. Im będzie przeszkadzać lipna grafa. Niestety, od causali w dużej mierzy zależy kształt rynku gier video. Gra powinna być przystępna dla nich tak samo, jak dla Maniaków z Texasu.No i sprawa marketingu. Nikt nie będzie grał w koszmarnie wyglądające potworki
#22 Napisany 08 października 2007 - 08:45
No to radość z grania, czy z faktu dobrnięcia do końca? Jak się ma raość z grania w jakąś grę, to chce się, by ona trwała i trwała. I trwała. A gdy się widzi napisy końcowe czuje się i radość, ale nie z tego powodu, że pozycję ze spokojnym sumieniem na półk w końcu można odprawić.Gdy skończę jakiś tytuł i w tle będą lecieć creditsy, cieszę michę, bo mogę postawić krzyżyk na kolejnej pozycji.
To radość czy satysfakcja chora? Miałem tak z DMC3 na DMD! - tam większość udanych akcji to była chora satysfakcja z rozwalenia oponentów w pomieszczeniu/bossa. Ale radości prawdziwej było niewiele ...sukcesy w GT3, kiedy to po ultra trudnym wyścigu normalnie latałem po pokoju z kablem w zębach
t3xz - post sponsorowany przez literki H,A,L,O oraz cyfrę 3
#23 Napisany 08 października 2007 - 08:49
a ja mam tak samo o.ONo to radość z grania, czy z faktu dobrnięcia do końca? Jak się ma raość z grania w jakąś grę, to chce się, by ona trwała i trwała. I trwała. A gdy się widzi napisy końcowe czuje się i radość, ale nie z tego powodu, że pozycję ze spokojnym sumieniem na półk w końcu można odprawić.
granie graniem, ale moment UKOŃCZENIA jakiejś pozycji wybija się ponad doznania z całej gry, miska mi się cieszy i tak dwie godziny łażę z tym bananem na twarzy
#24 Napisany 09 października 2007 - 12:24
I jeszcze człowiek włacza konsole a tu dzwoni dziewczyna........... I pyta co robisz ?? Bo mi sie nuuudzi........(to se kurwa kup konsole to ci sie nie bedzie nudzic.................uaghhhhhhhh)
#25 Napisany 10 października 2007 - 13:15
Ale nie bój nic - za kilka lat, jak jeszcze z nią będziesz, odpowiesz jej to prosto w twarz.
Jeżeli chodzi o mnie, drodzy Forumowicze (), to w moim wypadku radość z grania nie zniknęła, tylko przemutowała w coś bardziej dorosołego. Skończyła się infantylna radość z założenia dychy Paulem znajomemu czy też z rozwalenia Devila na poziomie DMC. Teraz... smakuję gry. Tak samo, jak robię to z filmami i książkami. Fabuła, ujęcia, klimat... To wszystko składa się na ogólną przyjemność (taka permutacja radości) płynącą z grania.
Stuknął czternasty rok tego procederu, a ja dalej w tym świecie "zabawek dla dużych dzieci"
Pozdrawiam!
#26 Napisany 10 października 2007 - 17:56
FFX ,Mercenaries , Time Splitters 3 : FP ,MGS ,SotC ,Killzone (split z botami)
Paretytulow jest na singla ,a przechodzilem je z moja Zona z wypiekami na twarzy zeby sie dowiedziec co dalej (pomimo ze taki np Mercs to freeroaming,a w KZ fabule z Zona a w splicie razem na dwa pady) ,a w TS:FP mialem tyle radochy i smiechu ze przeszedlem z Zona na kazdym poziomie trudnosci i zrobilem cala Lige (samemu).Planujemy kupic PS3 juz w grudniu-styczniu jak tylko zejde ze statku ,ja urzekl HS ,mnie Resistance (oboje troche spedzilismy czasu z tym tematem u znajomych) i znowu widzimy radosc z grania.Oczywisice sa i gry ktore bazuja tylko na tytule nie oferujac nic ciekawego (FFXII sprzedalismy po 15 h grania),ale uwazam ze gry teraz i wczesniej sa spoko.Nie pisalem nawet ze God of War 1/2 rowniez skonczylismy RAZEM i rowniez pamietamy ta gre oboje bardzo dobrze.
Wiecie my mamy na glowie oplaty,zobowiazania i inne rzeczy i to powoduje ze ani ja ani ona nie czujemy sie tak jak sie czulismy katujac FFVII (traf chcial ze oboje mielismy PSX,poki sie nie znalismy) i oboje Kochamy FFVII oraz V-Rally czy GT 1/2.Jeden lubi z Zona isc na zakupy my wolimy odpalic kolejny jakis tytulik i znikac w jego fabule.Zgodze sie ze fabularnie gry sa coraz bardziej plytkie,no ale tak jak w Hollywood nie da rady juz chyba wiekszych debilizmow wymyslic i dlatego mamy kontynuacje,kalki innych gier itd ,zadnej w tym swierzosci i niewiadomo kiedy sie ta sytuacja zmieni,aczkolwiek sa i napewno beda perelki ktore pozwola nam znowu zniknac w swiecie gier.Ile ludzi tyle opinii
#27 Napisany 11 października 2007 - 23:56
Dzisiaj jest mi wszystko jedno czy zagram w jakąś nową gierę. Po prostu czasami coś dobrego przyciągnie mój wzrok na półce w sklepie i akurat mam kaskę i ochotę to kupuję. Czasami jakiś tytuł przypadkiem zagości w moim napędzie. Ot lubię czytać o najnowszych pozycjach w Neo+ i wyobrażać sobie jak wyglądają ale nie mam nieodpartego musu w nie grać. Zresztą dawniej grałem nawet 12-13 godzin dziennie tak że nic dla mnie innego nie istniało. Teraz gram od czasu do czasu w mniej więcej co drugi weekend.. jak nie mam co robić. Tak więc sorry jeżeli mam trochę pesymistyczne spojrzenie na nowe gry ale nic na to nie poradzę.
EDIT:
Ale żeby nie było tak smutno to opiszę moją radość z grania która może i przeminęła, lecz wciąż ją doskonale pamiętam. Otóż na samym początku każdej gry próbuję poznać jej mechanikę. Wszyscy wiemy że to ona jest głównym kluczem do sukcesu. Poza tym już na początku się czowiek wkręca w klimat, co jest bardzo ważne aby później czerpać max satysfakcji z grania. Są gry które wymagają sporo cierpliwości i samozaparcia w tej kwestii oferując najwyższe doznania dopiero po dosyć długim obcowaniu z grą ale za to w rozsądnej ilości. Po wkręceniu się i dostatecznym zaznajomieniu z mechaniką i światem zawsze następuje u mnie element wysysania z gry wszystkiego co tylko ona może mi zaoferować. Zamiast grać na czas, aby ją jak najszybciej odfajkować, uwielbiam się szlajać po levelach i obczajać wszystkie możliwe miejsca. Robię to nie tylko z chęci zysku poprzez jakieś nowe znalezione gadgety lub świecidełka, ale dla samej ciekawości i frajdy. Poprzez grę poznajemy programistów którzy ją stworzyli i wyrabiamy sobie o nich i o ich produkcie pewne zdanie. Toteż poznając miejsca które nie zostały zaplanowane jako te najbardziej uczęszczane możemy ocenić jak bardzo autorzy się przyłożyli do swojej pracy. Poza tym często możemy odkryć w grze coś czego wcześniej nie zauważyliśmy, np. jakiś nowy niecodzienny widok, witraż, postać, scenkę etc. Uwielbiam się wdrapywać w miejsca z pozoru niedostępne, ale nagradzające mnie niesamowitym efektem wizualnym. Np. zawsze jak gdzieś na horyzoncie widzę górę to próbuję się wdrapać na jej szczyt.. cóż nie zawsze tego chcą programiści i czasami jest to niemożliwe. Nie raz i nie dwa zdarzało mi się też zatrzymywać na kilka minut w pewnych miejscach które przykuwały w szczególny sposób moją uwagę. Czasami nawet kilka razy specjalnie odwiedzam jakieś miejsca w grze w nadziei że coś się zmieniło. I tutaj odkryłem pewną ważną i niezaprzeczalną zaletę przechodzenia gier po kilka razy. Otóż zawsze wraz z kolejnym zagłębieniem się do wirtualnego świata odkrywamy coś nowego, czego wcześniej nie zauważyliśmy i nie musi to być nowa miejscówka, czy znajdźka, ale po prostu zwykły element mechaniki gry lub detal, który pozostaje nam w pamięci. Nie jesteśmy w stanie doświadczyć tych wszystkich smaczków przechodząc grę na czas. Ktoś przede mną napisał że rozsmakowuje się w grze i to słowo doskonale opisuje także moje przeżycia związane z tym medium. Dlatego nie zawsze oceny recenzentów którzy sprawdzają/przechodzą jakiś tytuł po to by zdążyć z deadlinem są idealne i zgodne z rzeczywistością, bo niby jak taki recenzent ma się rozsmakować w grze?? Nie ma na to czasu. I tutaj się pojawia główny problem współczesnego gracza.. brak czasu na granie. Oczywiście da się połączyć i życie i granie ale jak zauważył na poprzedniej stronie kurzawka często okupione jest to poważnymi wyrzutami sumienia, które mnie również się zdarzały i zdarzają. Coś za coś jak to mówią. Napisałem że gry mnie już nie rajcują, no trochę przesadziłem, bo z radością wracam do ulubionych serii i czekam na ich kontynuacje. Sentyment i nadzieja powrotu do "radosnego grania" popychają mnie do myślenia i oldschoolowego wyczekiwania na dany produkt, choć nie oczekuję gruszek na wierzbie. Halo 3 miał być obszernym zwieńczeniem serii a tymczasem 6 godzin grania i pozostaje tylko multi. Już teraz Bethesda przyznała że Fallout 3 ma być krótszy od Obliviona.. więc jak sami widzicie nie ma co się jarać zawczasu. Jedno wiem z całą pewnością, że falla 3 tak samo będę przechodził jak poprzednie.. Każdą lokację, każdy zakamarek sprawdzając po tysiąc razy z tą samą wielką radością na ustach, z tym samym zaangażowaniem i wypiekami na twarzy oraz syndromem "jeszcze 5 minut i kończę" powtarzającym się przez całą noc. A potem będę śnił o nim, albo nie mogąc zasnąć jeszcze z szybko bijącym sercem będę analizował każdą chwilę jaką spędziłem dziś w tym wyimaginowanym świecie i cały mój umysł nastawię na planowanie co zrobię jutro jak tylko otworzę oczy: "aha, pójdę tam, kupię nową broń, pójdę tu i zupgradeuję zbroję.. a tam wykonam zadanie i kupię wreszcie ten wymarzony sprzęcik..". Jak dziecko będę przeżywał jeszcze raz moją radość grania..
#28 Napisany 12 października 2007 - 07:29
mi do tego trybu wystarczył całkowicie-past-genowy pierwszy kontakt z Ratchet&Clanki cały mój umysł nastawię na planowanie co zrobię jutro jak tylko otworzę oczy: "aha, pójdę tam, kupię nową broń, pójdę tu i zupgradeuję zbroję.. a tam wykonam zadanie i kupię wreszcie ten wymarzony sprzęcik..".
pit, jak się nie gra w nowe pozycje, to trudno się grami jarać ;]
zauważyłem to właśnie po tym, że kumple-pctowcy bardzo szybko 'wyrastają' ze swego hobby, bo poprostu w co mają grać? nowości im tną, starocie przewałkowane a i tak na jedną modłę, nic innego nie pozostaje jak powolutku od tego odejść. Podczas gdy na konsoli się szarpie do ostatniego wielkiego hiciora który coś nowego zaoferuje.
#29 Napisany 12 października 2007 - 09:55
Coś w tym jest, chociaż ja ostatnio naprawdę mam przemożną ochotę pograć coś na C64... Nawet rozważamy z chłopakiem kupno, teraz na allegro taka maszynkę można dostać za bezcenpit, jak się nie gra w nowe pozycje, to trudno się grami jarać ;]
Stare gry mają w sobie jakąś magię, po części może i to sentyment ale jakoś nie sądzę, żeby to była tylko jego sprawka. Zwykła pikseloza naprawdę potrafi mocno wciągnąć
Radośc grania... W moim przypadku na pewno coś się z nią stało, zmalała niestety. Sędziwy ( ) wiek może i zrobił swoje, ale powiedzcie jak mozna się cieszyć graniem, kiedy w głowie ciągle kołacze myśl "powinnaś się teraz uczyć/zrobić testy dla dzieciaków/położyć się wcześniej spać, bo szefowa znów będzie zrzędzić, że jesteś niewyspana/zrobić sprawozdanie/bla bla bla bla". Chyba większość studiujących i pracujących ma podobnie...
Na szczęście ostatnimi czasy cosik się zmieniło - studia, a przynajmniej pewien ich etap, zakończone, pracy mniej i... Wróciła ochota na granie i to we wszystko, nie tylko jeden tytuł, czy gatunek
I odpukać, oby mi ta "zajawka" nie przeszła
#30 Napisany 12 października 2007 - 12:14
Nie przejmuj sie, moja babcia tez czasami pogrywa (na serio) Ja ostatnio prawdziwą radośc odczuwałem grając w Gun. Zapedzanie krow do zagrody przy wspaniałej westernowej muzyce i zachodzącym słońcu jest po prostu czymś wspaniałymSędziwy ( ) wiek może i zrobił swoje