Od wczoraj w pasiku.
Scorn zaintrygowało mnie oprawą na pokazach przed premierą, ale jako gra zupełnie mi się nie podoba.
Zaczyna się jako liniowy environmental puzzle. Wchodzimy w interakcję z różnego rodzaju dźwigniami i przełącznikami i musimy uruchamiać mechanizmy w odpowiedniej kolejności, żeby przechodzić do kolejnych pomieszczeń. Generalnie pierwsza dwie godziny są nudne jak flaki z olejem. Głównie jak flaki.
Potem się zaczynają walki z pokrakami, które chyba specjalnie przez twórców są tak topornie zaprojektowane. Bijemy te plugastwa jakimś narzędziem przypominającym mini-młotek pneumatyczny. Zwykłe potwory giną dopiero po 4 - 5 hitach, a powietrza starczy na dwa pchnięcia, co w konsekwencji wymusza zabawę w kotka i myszkę. Najczęściej w korytarzykach w których ciężko strife'ować i unikać jadu, którym plują wrogowie. Dawno nie grałem w tytuł z tak nie sprawiającym frajdę melee.
Do tego Scorn nie jest nawet straszne? Umieszczenie przeciwników nie wprowadza absolutnie żadnego napięcia, jedynie frustruje jeśli ich nie ominiemy/pokonamy. Poza unikatową stylistyką nie ma niestety niczego ciekawego do zaoferowania.