Indiecember trwa w najlepsze! Następna pozycja na jeden wieczór (2 - 3h) godna polecenia.
Ringlorn Saga czerpie inspirację z wczesnych aRPGów komputerowych z takich platform jak PC-88. Na myśl przychodzą Xanadu czy Hydlide, tytuły jeszcze sprzed najbardziej znanego w tym stylu Ys.
System walki Ringlorn to "wejdź w przeciwnika, wtedy go dziabniesz i on ciebie też dziabnie, jeśli stoi do ciebie przodem". Niby nic odkrywczego, było przecież już 40 lat temu, ale gra wyróżnia się dwoma drobnymi twiścikami:
- jednym z przycisków rotuje się między trzema rodzajami ataku: slash/stab/bash
- drugim przyciskiem zmienia się tryb atak/obrona
Spoko urozmaicenie rozgrywki, bo możemy się pobawić trochę w wykminianie słabości wrogów albo przedzierać się przez dungeony dla których teoretycznie nasz ludek jest za słaby, stawiając wszystko na obronę i rozwalając same nietoperze, żeby nam zwolniła się droga i omijać mocniejsze mobki
Poza tym w każdym elemencie czuć, że twórca zadbał o QoL. Po zgonie tracimy tylko małą część expa i cofamy się do startowej wioski. Tak od 6 - 7 levelu wzwyż to właściwie kara nieodczuwalna. Traciłem życie rzucając się na wrogów na których nie miałem odpowiedniego eq albo kiedy mnie przyblokowali gdzieś w kącie.
Grindować nie trzeba, w pewnym momencie już odpuściłem czyszczenie pomieszczeń w których jestem pierwszy raz z wrogów, żeby się nie przefarmić. .
NPC są pomocni! Jest ich zaledwie garstka, ale dają solidne wskazówki, przez co dobrze i płynnie się zwiedza świat.
Neo-retro done right i biorąc pod uwagę niszę, którą się inspiruje świeższe niż giereczki starające się przypominać NESa czy SNESa.