Skocz do zawartości

Zdjęcie

Demon Throttle

doinksoft Special Reserve Games Devolver Digital

  • Zaloguj się by odpowiedzieć
Brak odpowiedzi na ten temat

#1 Tawotnica Napisany 03 stycznia 2023 - 11:19

Tawotnica

    Samus Aran

  • Moderatorzy
  • 15 116 Postów:

 

https://www.devolver.../demon-throttle

 

Z gierką doinksoft już miałem kiedyś przyjemność, to twórcy bardzo przyjemnego Gato Roboto, czarno-białem metroidvanii z kotełem w roli głównej, wydanej również razem z Devolver Digital, którzy przez lata wyrobili sobie markę m.in. takimi projektami stylizowanymi na retro i drwiącym z branży marketingiem. 

 

Stąd w sumie nie dziwi, że w centrum promocji Demon Throttle jest sposób dystrybucji gry: wyłącznie pudełkowy. Na mnie bardziej zadziałało, że gierka sama w sobie wygląda ciekawie, a indyki w pudle i tak kupuję jak są dostępne. 

 

To czym jest Demon Throttle? Wertykalnym run & gunem, nadającym się dobrze do co-opa. Demon pocałował żonę strzelca-kowboja i ukradł złote dzbany 2000-letniej wampirzycy. Ten niecodzienny duet łączy siły, żeby przebrnąć przez cztery levele i zniszczyć zło. 

 

Grając samemu można rotować przyciskiem między postaciami. Strzelec ma cztery pociski lecące na wprost i może rzucać dynamitem. Vampirzyca doi dwoma rozbryzgującymi się w trzy strony spread shotami i samonaprowadzającymi się przez parę sekund mieczykami. No ok, byłoby to bardzo standardowe shmupowe rozwiązanie, gdyby nie mechanika rozwalania bloczków i skakania. Oprócz tego, że można burzyć otoczenie w celu zdobywania upgradów, hp i amunicji dla bomb korzysta się z niego też jako platform, aby przedostać się na wyższy plan. Często trzeba to robić, żeby pościągać rzucające z wysoka plugastwo. Aha, skoku można również użyć, żeby przeskoczyć wrogie pociski, co jest szczególnie ważne przy szefkach. 

 

Demon Throttle się nie patyczkuje z graczem i od pierwszego levelu daje mocno do pieca. Mówimy tu o prawie Cupheadowym poziomie patternów, których trzeba się wyuczyć. Bosskom przykładowo, trzeba dużo nastukać, zapomnijcie o typowo casualowych wzorach "zestunuję dziada 3x i po kłopocie". Jak brakuje bomb po levelu to potrafi zejść z 7 - 8 serii już pod koniec pierwszej planszy. 

 

Ponadto w każdym levelu są ukryte schody, prowadzące do skradzionego dzbana. Miniboss included. Kiedy już się człowiek przyzwyczai do z początku dziwnej perspektywy (szczególnie mosty czy tunele ryją banie, bo np. mylą się z przepaścią i pod nimi nie widać postaci) to idzie się wkręcić aż palce zaczynają boleć. 

 

Zdecydowanie lepiej gra się w co-opie, bo mechanika która mi średnio do takiego krótkiego tytuły pasuje to level up i wypadające randomowo ulepszenia np. tempa chodzenia. Grając we dwóch obydwie postacie są w miarę równo poulepszane. Singlowo oprócz ciągłego unikania i siania rozwałki dochodzi jeszcze element zarządzania HP i upgradami obydwu bohaterów. Nie muszę chyba tłumaczyć, że to bywa uciążliwe i nie zawsze się zmieni postać na czas, żeby zebrać np. serduszko. Jeśli któryś z bohaterów zginie na początku poziomu to imo już na resztę gry staje się bezużyteczny, bo będzie miał za niski level. Odzyskuje się życie po skończeniu planszy, ale nie ma kontynuacji, więc każdego runa trzeba zaczynać od pierwszego poziomu na pierwszym poziomie ;) 

 

Mimo wszystko wciągający shooterek, głównie przez ciekawie zaimplementowaną mechanikę skoku i rozwalania (bądź nie, żeby skorzystać z platform) otoczenia.  

 

Myślę, że wydanie physical only bardziej szkodzi takiemu indykowi, bo bym wam chętnie polecił gierkę jakby była teraz w promocji za 30 dychy, a tak zostaje tylko ciekawostką dla kolekcjonerów. 


  • 1



Inne z tagami: