Kilka godzinek popykałem i... jaka ta gra jest dobra, niesmak po Chronicles momentalnie zmyty zresztą porównywać Chronicles do The Last Revelation to jak porównywać Andromedę do Mass Effect 3 albo Fallouta 4 do New Vegas. Niby TLR wyszło rok wcześniej od piątki, a poziom jest tak kosmicznie wyższy, że to ciężko opisać. Wiadomo, praca kamery i sterowanie to dzisiaj dramat, ale ten klimat, uczucie totalnej izolacji podczas przeczesywania mrocznych grobowców, bardzo dobre zagadki i ciekawie poukrywane sekrety nadrabiają wszystkie wady z nawiązką. Design na tamte czasy musiał urywać dupę: miejscówki wypadają spójnie, levele są niekiedy ogromne i fajnie się ze sobą łączą (trochę jak w Soulsach), pełno tu śmiercionośnych pułapek, walczy się głównie ze zwierzakami, mumiami albo jakimiś demonami, nawet platforming potrafi sprawić frajdę. No i poziom trudności w końcu jest dobrze zbalansowany, jeżeli już się ginie to raczej z własnej winy, a nie dlatego że gra została ch*jowo zaprojektowana (tak, patrzę na was Chronicles i Angel of Darkness). Sporo się rozglądasz, odkrywasz sekrety i ryzykujesz śmiercią = jesteś obładowany apteczkami i nabojami. Obok Anniversary to będzie chyba mój ulubiony Tomb Raider.