odłożyłem na bok yakuze kiwami, nba 2k21 i fh5, bo weszła promka na:
nie będę się rozpisywał, bo nikogo, ale gierka ma kilka bardzo fajnych cech:
- generalnie wybiera się jeden motocykl, a kolejne można jedynie wygrać i to na dość późnym etapie kariery, więc nie ma tu kolekcjonowania setek sprzętów jak w ride
- maszyn jest tylko osiem i są to najmocniejsze uliczne litrowe sporty - ninja, cbr, r1, gsx-r, rsv4, panigale, f4 i m1000; z liczących się marek brakuje tylko triumpha, ale oni nie mają litra w ofercie...
- motocykl nie naprawia się automatycznie po wyścigu, wszystkie części się stopniowo zużywają i trzeba tego cały czas pilnować między wyścigami, a każdy szlif na torze może nas słono kosztować w garażu
- tak samo nowe opony trzeba zawsze kupować na każdy weekend i być przygotowanym na możliwe warunki
- części do wyboru i wymiany jest mnóstwo (brakuje tylko grzebania w silniku)
- wymiana elementów które się zużyły (lub jeśli dorobiliśmy się lepszych) przypomina car mechanic simulator, czyli żeby zdemontować wydech trzeba pozbyć się siodła, owiewek z każdej strony i porozpinać wszystko co blokuje nam dostęp; wymiana tylnej opony to demontowanie układu hamulcowego, łańcucha itd
- tory są licencjonowane, a do tego jest trochę wymyślonych tras z punktu a do b
- grafa przeciętna, ale miewa swoje momenty
- fizyka to kt engine, czyli szkielet ten sam co w serii tt isle of man, zdecydowanie nacisk na symulację i poziom trudności, który wali trochę w ryj
- wyścigi raczej długie, są pit stopy, a już pierwsze zawody to było chyba 7 kółek na zolder w deszczu, więc na realistycznych ustawieniach modelu jazdy myślałem ze się zesram, z czasem oczywiście nabiera się pewności operowania hamulcem i gazem, wyczuwa się uślizgi, parę rzeczy w maszynie można ulepszyć i ustawić pod siebie i wtedy gra zaczyna sprawiać mega satysfakcję
- ride 4 jest dalej królem, ale rims ładnie się wkomponował pomiędzy serię ride a tt isle of man