Skąd brać motywację? Jak czerpać przyjemność z życia? Jak nie zgubić się w gąszczu noworocznych postanowień? Na wszystkie te pytania odpowiada DOOM i rozpoczęcie w taki sposób roku 2019, jakąkolwiek zmianą w życiu on jest, to twarde posunięcie się w stronę czynu.
Ustalmy jednak, dlaczego "64" i dlaczego "Brutal". DOOM 64 to kontynuacja dwójki, czyli prawdziwy i właściwy DOOM 3, a nie spin-off jakim jest finalna trójeczka. Panowie z Midway lepiej niż id zrozumieli, czym jest ta seria i dlaczego nie należy jej odbierać gunplayu, a co najlepsze prześcignęli oryginalnych autorów jeśli chodzi o atmosferę horroru, bo tutaj jest gęsto i creepy, chyba nawet bardziej. A dlaczego "Brutal"? Mod Sergeanta Marka IV nie zmienia oblicza gry na bardziej komiksowe jak w przypadku tej samej modyfikacji do poprzednich części, ale dodaje zajebiste ficzery - rozczłonkowywanie demonów, animację broni, podkręca ich brzmienie, dodaje do gry oświetlenie, a także nowe poziomy czy przeciwników, ale tutaj ziomek zadbał o to, by nie fantazjować za bardzo, a po prostu starał się przywrócić do gry znalezione w plikach patenty, z których zrezygnowano.
Zacznijmy więc od gameplayu, co (choć jak się okazuje może to zabrzmieć bardzo kontrowersyjnie) jest moim zdaniem najważniejsze w grach. BD64 to kilkadziesiąt labiryntów do pokonania, w których należy znaleźć klucze do wyjścia, a te nie są po drodze jak w nowej odsłonie, tylko faktycznie trzeba się napocić, żeby zapamiętywać lokacje i przeszperać każdy kąt, co oczywiście oprócz kart potrzebnych do ukończenia poziomu, może przysłużyć się do odnalezienia sekretów, a tam apteczek, zbroi i amunicji. Te przedmioty będą nam niezwykle potrzebne, bo na naszej drodze stanie ogrom demonów
Umówmy się - wszystkie te elementy rozgrywki błyszczą jak POPO jaja. Eksploracja pomieszczeń daje ogromną frajdę, bo są złożone, różnorodne w budowie i choć cała gra jest skąpana w podobnym mrocznym stylu, to często inne od siebie, ale o tym później. Można się zgubić, pod tym względem grze bliżej do oryginałów niż gierce z 2016, ale nie odbierajcie tego jako minus. Dzięki temu BD64 nie jest "bezmyślną sieką" jak zwykło się mówić o oldschoolowych FPSach, co jest nieco krzywdzącym określeniem w obliczu wysiłku jaki musimy włożyć w zapamiętywanie plansz i zastanawianie się, gdzie jeszcze mogliśmy coś ominąć. Na szczęście jednak nie przegięto w jakąś hardkorową stronę i nie będziecie musieli zaglądać na YT albo wyrywać sobie włosów z głowy albo rzucać we mnie pomidorami, jeśli uda mi się przekonać kogokolwiek do ściągnięcia sobie tej gierki, która pójdzie prawdopodobnie na każdym kompie, który nie jest żółty.
A warto, bo wiecie, to jest DOOM, tutaj gunplay miażdży pytę. Bronie działają w zupełnie różny sposób, a obok takich przyjemności jak dwururka, karabin, rakietnica, plazma czy BFG, mamy broń roztapiającą czerwoną wiązką laserów wrogów lub strzelającą mniejszymi wiązkami demoniczną spluwę, którą trzeba karmić zabijając wrogów i można ją rozbudowywać. Rzucę spoilerem, ale jest co w grze zabijać. Przeciwnicy zachowują się różnorodnie, czyli klasycznie - pinky rzuca się na nas, a caco wali z daleka. Dlatego ta gra to festiwal tańczenia wokół ognistych kul i rozczłonkowywania demonicznych kreatur, a tym razem przeszkadzają nam w tym również pułapki. Moim ulubionym przeciwnikiem jest Nightmare Imp, czyli wariacja klasycznego diabełka, który tym razem zamiast stać w bezpiecznej odległości i strzelać kulami, to biegnie w naszą stronę zanikając i zataczając się na lewo i praco. Ustrzelić skurwysyna, to jest wyzwanie. Wzorem poprzednich dwóch części (plus dodatków), nasz marine jest szybki, broni nie trzeba przeładowywać, a te odgłos i odrzut tychże jest nad wyraz mięsisty. Nawet bardziej niż flaki wylatujące z potworów i krew tryskająca na ściany.
Nie oceniajcie mnie, ale gra jest przepiękna. To jeden z tych silników, które godnie się starzeją, bo wyglądają komiksowo i kolorowo, a są świetnie usprawniane przez nowoczesne modyfikacje. Dlatego BD64 jest skąpany w ciemnych niebieskich, czerwonych i brązowych barwach, a ciemność tę oświetlają różnych kolorów lampy i sok wydobywający się z przeciwników. Ich sprite'y wyglądają dopieszczenie. No nie ma się do czego przyczepić, gra wygląda super jak na twór sprzed tylu lat i odpowiednio zremasterowana przez moddera może być z siebie dumna. Tym bardziej, że poziomy, czy to gotyckie, pełne jęków więźniów piekło, czy to klaustrofobiczna baza UAC, która tutaj wygląda trochę jak bardziej złożona lokacja z filmu Cube.
Atmosferę podkreśla ambientowa muzyka. Grając na słuchawkach wieczorem można się wkręcić. To ten element, którego trochę mi brakuje w tym, co prezentuje DOOM Eternal, czyli jednak bardziej komiksową rzeź.
Generalnie polecam chociaż spróbować za trzy, cztery poziomy. Dla mnie absolutna perełka.