Yo w tych niepewnych czasach. Następna porcja ogranych gierek, nazbierało się ponownie sporo, a praca zdalna tylko pomaga przy spędzaniu większej ilości czasu z konsoletami. Na początek ciekawe anime i co najwyżej średnia gierka Asura's Wrath, za to dlc z true endingiem to powinni batem trzaskać Belmontowie do końca i jeszcze dalej pomysłodawcę. Mimo wszystko jak ktoś lubi shoneny to pewnie siądzie i mi się ogólnie podobała, taka gierka na raz z tym cinematic ixpiriens czy jak to tam się nazywa, tylko że w japońskim wydaniu. Fajne momenty celowniczka na szynach, średnie kiedy odpalał się beat em up i multum filmików z QTE, ale to chyba oczywiste kiedy mówi się o cinematic experience. Następnie zostałem przy PS3 jeszcze chwilę i odpaliłem Folklore, świetny klimat prawie, że wyciągnięty z pióra Jamesa Joyce'a, jedna z japońskich gierek startowych na poprzednią konsolę Sony, bez acziwmentów, z ciekawym wykorzystaniem bestiariusza. Końcówka wyborna, w szczególności ostatni filmik po części tłumaczący relację dwóch głównych bohaterów. Nie umiem się jednak odnaleźć w wykorzystaniu sixasixa czy jak to tam, machanie padem męczyło mnie tak jak w przypadku Heavenly Sword, a np. Wii i kontrolery ruchowe uwielbiam. Mimo wszystko to bardzo dobry szpil, z artystycznym pazurem i klimatyczną, wyspową otoczką. Po PS3 przyszedł czas na Dreamcasta, od razu odpaliłem Sonic Adventure i mimo "klasycznych" problemów z kamerą to tyle miłości wlepionej przez twórców w jednym kodzie chyba jeszcze nie uraczyłem, świetnie się w to gra, muzyka to jest górnolotny poziom, na plus również japoński dubbing w europejskiej wersji, na który w większości ludzie narzekają, ale mi przypadł do gustu o wiele bardziej, w szczególności głos Tailsa. Kampanie nierówne, ale też nie są na tyle rozłożone w czasie, aby na którąkolwiek zacząć narzekać. Świetna gra i nawet dzisiaj dała sporo radości, szczególnie dodatkowy rozdział z prawdziwym zakończeniem i superrrrrr sonicoooo. Po wymasterowaniu przygód Sonica odpaliłem pierwszy raz na deceku Dino Crisis. 20 lat temu na psxie robiła gierka na mnie wrażenie i wszystko w sumie od Capcomu oraz Konami to była świętość na osiedlu. Wbiłem endingi o których nawet nie miałem pojęcia za szczyla, a motyw na balkonie z Trexem dalej potrafił dostarczyć odpowiednich emocji. Następne przejścia udawało się już ogarnąć w 2 h maks więc śmiało można się pobawić jeszcze z tym tytułem bez wtopienia kilkuset godzin i odblokować wszystkie stroje Reginy, endingi i dodatkowe tryby gry. Wersja na DC oprócz wyższej rozdziałki i wygładzonych postaci ma super patent z wykorzystaniem VMU, gdzie widnieje nasz pasek życia i ilość naboi. Nie znajdziemy tego w żadnym menu itd. Trzeba raz po raz spoglądać na pada, w szczególności jak się przyjmuje obrażenia od dinusiów. 20 lat temu jednak to Dino Crisis 2 zawładnął moim serduchem i katowałem tę grę bez końca, arkejdowy klimat lepiej sprawuje się w tej marce wg mnie i... po 20 latach nie zmieniam w tej sprawie zdania. Dino Crisis 2 to jedna z najlepszych gier na szaraku, jedyneczka jest jednak dalej dobrą grą.
Dobra, był decek i ps3 to trzeba trochę czasu poświęcić na szaraczka, a tutaj wleciała krótka, ależ jak treściwa gierka Galerians, w formie survival horroru, przypominająca serię Rezydencji zła, ale z wykorzystaniem zupełnie innego settingu. Naszym bohaterem jest 14 letni Rion, wstrzykujący sobie co rusz nowe narkotyki umożliwiające mu wykorzystanie sił telekinezy. Możemy podpalać przeciwników, rzucać nimi o ścianę itd. Cztery miejscówki na trzech płytach są bardzo nierówne i gdyby cała gra wyglądała jak Hotel z drugiej płyty, gdzie po prostu rozpływałem się nad tamtym klimatem to prawdopodobnie byłaby to moja topka topek na szaraku. Futurystyczny thriller, brudne miejscówki, brak wyraźnego podziału na dobro i zło i genialny soundtrack oraz nieobrażające odbiorcy zagadki. Naprawdę dobry klimatyczny szpil.
Po Galerians wleciało nowe wydanie Katarzyny: Full Body, wbiłem wszystkie już endingi i teraz powoli staram się wbić platynę. Co do zmian to nie są fabularnie niszczące głowę, ot są po prostu. Nowa bohaterka taka sobie na dodatek z twistem, przez który oburzyli się dzisiejsi gracze . Jednak trafiłem z gierką w zły moment, kiedy ogrywałem ją pierwszy raz na PS3 to jeszcze miałem kilka lat do 30 i brałem historię spraw damsko męskich z przymrużeniem oka albo inaczej, ot fajnie ujęte i tyle. Dzisiaj kiedy 30 lecie wiosen na karku zbliża się nieubłaganie i czuję oddech tej smutnej chwili dla każdego człowieka, odbiór wydarzeń w grze był przerażający i jedyna nadzieja w tym, że nie będą śniły się owce i goniące mnie dziecko w postaci lalki. Nie polecam w tym delikatnym czasie ogrywać tej gierki haha.
Chwila odpoczynku od konsol Sony i wskakujemy na Nintendo, tutaj wleciał trudny w odbiorze szpil pt. Doshin: The Giant na GC, który wstępnie wydany został na przystawkę N64DD, oczywiście wyłącznie w Japonii. Taka simowa gierka z zabawą w boga, a jest nim nasz żółty gigant. Ciekawie skonstruowana gra z niesamowitą końcówką (tak, ending w simach) i warto przyjrzeć się twórcy tego szpila: Kazutoshi Iidze, który aktualnie wykłada na uniwerku, Doshin zaś był jego ostatnią pozycją w "karierze". Po przygodach z żółtym gigantem odpaliłem pstryka i nadrobiłem w coopie z dziewczyną zaległość z 3dsa w postaci portu Code Princess, takie Guardian Heroes wannabe, ale nie na tym poziomie jednak co hit z Saturna. Mimo wszystko kawał dobrej zabawy, grind, dwa zakończenia i bezmózgie klepanie w przyciski z narracją japońskiej komedyjki z swoimi dziwactwami. Nie narzekam!
Ostatnia gierka to w końcu odpalenie Devil Digital Sagi, ale tam jest uniwersum! Kaneko to jednak god tier dizajnu postaci w gierkach dla dzieci, a końcóweczka to pozamiatała równo. Szkoda jedynie, że nie jest tak wymagająca jak Lucifer's Call i oprócz opcjonalnych bossów to gładko szło (mało który boss z Dekają wtf?!?. Chwila odpoczynku i lecimy z dwójeczką!
Pozdrawiam! Zamiast fotek każdej z gierki albo skrinów z czymkolwiek wrzucam jedną fotę z plastikiem, Japońscy naukowcy udowodnili że oglądanie plastikowych pudełek z grami przedłuża życie, a to w tych niepewnych czasach zawsze na plus.