to ten dodatek z tymi sztywnymi imprezkami u szeparda?
#3391 Napisany 10 października 2014 - 13:49
#3392 Napisany 10 października 2014 - 13:49
#3393 Napisany 10 października 2014 - 15:02
Kto nie ograł Cytadeli (i innych dodatków) ten nie ograł trylogii
Ten post był edytowany przez lukaszSA dnia: 10 października 2014 - 15:02
#3394 Napisany 10 października 2014 - 15:47
+1 - kazdy dodatek fabularny jest kanoniczny i tak nalezy je traktować.
Kto nie rpzeczytał 1 ksiażki tez nie powinien mówić że doświadczył prawdziwego ME experience.
#3395 Napisany 17 października 2014 - 11:41
da się to obejrzeć bez spojlowania fabuły?
#3396 Napisany 17 października 2014 - 11:45
Nie
#3397 Napisany 03 listopada 2014 - 14:32
wszystko było pięknie dopóki nie wyleciałem z Cytadeli i nie wylądowałem na jakiejś tam placenie. pojeździłem jakiś piździkiem i teraz idę i strzelam. wygląda to na kosmiczną wersje dungeon crawlera z tym, że przyjemności ze strzelania nie odczuwam i co chwila muszę robić loading bo te kiepy co ze mną chodzą co chwile giną... jak tak to dalej wygląda to ja dziękuję.
#3398 Napisany 03 listopada 2014 - 14:33
A po co wczytujesz po tym jak oni giną?
#3399 Napisany 03 listopada 2014 - 14:44
Bo jak oni gina to kowal sobie sam nie radzi i też ginie:cf:
#3400 Napisany 03 listopada 2014 - 15:41
to oni nie giną na zawsze? znaczy się respawnują potem na statku?
#3401 Napisany 03 listopada 2014 - 15:59
przecież się wskrzeszają jak wybijesz wszystkich na miejscówce
#3402 Napisany 03 listopada 2014 - 17:15
i tak jest od jedynki
#3403 Napisany 03 listopada 2014 - 21:27
#3404 Napisany 04 listopada 2014 - 12:53
#3405 Napisany 04 listopada 2014 - 12:57
#3406 Napisany 04 listopada 2014 - 17:32
Ach ta jedynka
#3407 Napisany 04 listopada 2014 - 17:34
#3408 Napisany 04 listopada 2014 - 17:39
#3409 Napisany 04 listopada 2014 - 18:53
Zdecydowanie za dużo prawdziwego życia kowal.
#3410 Napisany 05 listopada 2014 - 12:35
jesteś najbliższy prawdy burn...
z drugiej strony lepiej, że dowiedziałem się o tym teraz a nie po 20h gry.
a jeszcze takie techniczne pytanko, czy śmierć pomagiera oznacza, że nie dostanie on exp za tą walkę czy co w tym stylu?
#3411 Napisany 05 listopada 2014 - 12:36
nie, to oznacza tylko tyle że sam będziesz musiał ich ubić
#3412 Napisany 05 listopada 2014 - 12:42
jeśli grasz na normal czy podobnym casualowym poziomie trudności (a podejrzewam, że tak...), to możesz zupełnie olać to czy giną, co robią, czy dostają expa, czy nie dostają.a jeszcze takie techniczne pytanko, czy śmierć pomagiera oznacza, że nie dostanie on exp za tą walkę czy co w tym stylu?
#3413 Napisany 05 listopada 2014 - 14:10
Pomagierów w ogóle można olać. Do niczego się nie nadają. Co najwyżej przydają się ich moce
#3414 Napisany 05 listopada 2014 - 14:16
#3415 Napisany 05 listopada 2014 - 14:18
nie pamietam w 2 i 3 ale w jedynce to chyba im wyłączyłem moce i sam odpalałem jak potrzebowałem
edit. ofkoz na insanity
Ten post był edytowany przez Schrodinger dnia: 05 listopada 2014 - 14:18
#3416 Napisany 05 listopada 2014 - 14:25
no tak, była taka opcja i też z tego korzystałem, bo te jełopy automatycznie zbyt dużego pożytku z mocy nie robiły, a jak już coś było potrzebne to się wiecznie u nich ładowało. zabroniłem i sam odpalałem.nie pamietam w 2 i 3 ale w jedynce to chyba im wyłączyłem moce i sam odpalałem jak potrzebowałem
edit. ofkoz na insanity
#3417 Napisany 05 listopada 2014 - 15:17
Ja zawsze jak grąłem to sam im moce odpalałem, bo sami za durni byli
#3418 Napisany 19 lipca 2015 - 18:54
N-N-N-Necrobump!
Skończyłem wreszcie trylogię Mass Effect. Po świetnej dwójce nastawiałem się na delikatny zawód trójką i niestety końcówka mnie na tyle znudziła, że praktycznie przebiegłem przez nią olewając sporą część sidequestów w Cytadeli.
Zacznijmy może od tego, że sknocono bezstresową eksplorację galaktyki przez beznadziejne nowe skanowanie i przylatujących żniwiarzy. Ok, latanie po pustawym uniwersum i przeczesywanie planet to nie jest może szczyt osiągnięć symulacji kosmosu (olo), ale marchewka z przypadkowym odkrywaniem jakiejś misji, farmieniem surowców na usprawnienia czy po prostu skompletowaniem zwiedzania danego układu, żeby ładne 100% widniało obok jego nazwy zadziałała całkiem dobrze na mnie i mimo tęsknoty za Mako (tak, jestem jedną z tych trzech osób na ziemi, której się jeżdżenie mako podobało) szybko się polubiłem z tym systemem.
Tak a propos Mako – jako, że jestem szczęśliwym posiadaczem zbundlowanego Mass Effect Trilogy, to dostałem parę kodów na DLC w paczce. Między innymi Firewalker DLC. Jaram się tym! Różnego rodzaju wehikuły mają moim zdaniem ogromny potencjał w świecie ME. Chętnie bym w przyszłych odsłonach zobaczył więcej tego albo nawet cały spin-off obudowany dookoła maszyn. Ten cały FW to takie Mako meets Trackmania, czyli dużo skakania po skałach i okazjonalne ucieczki. Nic nadzwyczajnego, ale dla mnie bardzo przyjemne urozmaicenie.
W wypadku ME2 m.in. przed takie drobiazgi często siadałem przed konsolę nie tykając nawet głównego wątku, bo struktura gry oparta na zbieraniu drużyny doskonale na to pozwalała. Nie wspominając już o tym, że cała ekipa postaci jest zajebista i każdy wątek poboczny warto było podchwycić. Swoboda jaką to daje sprawia imo, że Mass Effect 2 jest najlepszą częścią serii.
Trójce brakuje elementu zaskoczenia, jakiegoś „wow” na początku. Dwójeczka chociażby przez ogromny skok technologiczny od samego startu przykuwała uwagę. Na mój gust miała też dużo lepszy design miejscówek – pierwsza wizyta na Omega to coś magicznego i od razu było wiadomo, że szykuje się wielka gierca. Za to ME3 zaczynamy na ziemi pierdząc w biurko przy młócce między kolejnymi sterylnymi szaro-szklanymi budowlami i poza cytadelą (też mocno poszatkowaną) nie ma otwartych miejscówek.
Dla mnie spory niedosyt też zostawiło, że nie mogłem kontynuować bezpośrednio po zakończeniu ME2 tylko znowu minęło x lat, cała ekipa się rozeszła po kątach i znowu zbieraj ludzi, spotykaj co chwilę starych znajomych etc. Chwilę ostatnio na ten temat z Łukaszem pogadałem i prawda, że musieli coś z dupy wymyśleć na sequel, skoro w poprzedniej części każdy mógł zginąć. Aż by się chciało w tym momencie wersję „director’s cut” całej trylogii bez tych wszystkich wyborów byle by mieć ciągłość załogi. Umówmy się, że to podejmowanie decyzji to pic na wodę i tylko komplikuje porządny rozwój postaci, które to tak naprawdę są siłą napędową siłą gry, a nie scenariusz.
Większość bohaterów z dwójki w związku z tym w trójce wypadło mało zadowalająco. Przykładowo Jack i jej przedszkole albo Kanye, broniący załogi naukowców. Waaay to cheesy, man. Jedyny wątek jaki poprowadzono dla mnie w satysfakcjonujący sposób od początku do końca to konflikt Quarianie vs. Geth. Z resztą Tali i Legion to moje ulubione postacie z serii, więc w tym wypadku byłem mocno rozdarty wewnętrznie kogo stronę obrać.
Moment z ME3, który mi najbardziej zapadł w pamięć to Tuchanka i wyzwolenie Krogan. Właściwie to od tego wreszcie się gra zaczęła rozkręcać, było wystarczająco epicko i wyraźnie się odczuwało swoje decyzje z poprzedniej części, czyli wszystko tak jak być powinno. No i Mordin… „someone else might have gotten it wrong”, ugh.
Za to Cerberus oraz Illusive Man. Meh. Kai Leng to kandydat na najbardziej zbędną postać w historii giereczek wideo dla dzieci. Od jego wieśniackiego designu, przez czerstwe onle-linery, po jego marginalne znaczenie dla fabuły – nic a nic pozytywnego nie wniósł w grę. Może napisze po prostu, że strona fabularna w ME3 jest mocno nierówna i postawię w tym miejscu kropkę. Każdy ma pewnie swoje ulubione sceny i bohaterów, więc nie ma sensu pisać elaboraty na ten temat.
To teraz gameplay. Jak na serię, którą ludzie lubią określać mianem RPGa sporo elementów RPGowych poza gadaniem z ludźmi i załatwianiem dla nich spraw mogło by być bardziej rozwiniętych. Przez całe trzy części przewija się brak porządnego zarządzania ekwipunkiem i statystykami. Może za dużo gram w chińszczyznę, gdzie więcej czasu spędza się na grzebaniu w tabelkach niż na polu bitwy, ale ME aż się prosi o jakiś lepszy forging i skille. Dwa sloty na mody broni to śmiesznie mało, a przydzielanie punktów umiejętności, mimo że lekko usprawnione względem dwójki nadal nie robi szału.
Strzelanie jak to strzelanie – nie moja bajka. Korytarzykowe chowanie się za zasłoną i obrona przed falami przeciwników to taka sama nędza jak The Order czy Bioshock Infinite. To już wolałem półotwarte miejscówki z kaprawą mapką z pierwszej części (+ jeżdżenie w mako, fuck yeah! ).
Ktoś się czasem wychyla w pogadankach czy offtopach, twierdząc że ME to seria 7/10 (Oranje?) i w sumie ma rację. Jedynka i trójka to takie właśnie siódemkowe gry, oczko wyżej jak ktoś się jara klimatami sci-fi. Dwójkę tylko bym wystawił na piedestał mocną 8 czy 9, bo tam lepiej niż w ME3 wyważono przemianę gierki w corridor shootera.
Ten post był edytowany przez Tawotnica dnia: 19 lipca 2015 - 18:55
#3419 Napisany 19 lipca 2015 - 19:23
Dobrze pamiętałeś z tym 7/10
I absolutnie zgadzam się z całym Twoim postem. Ja trylogię kończyłem rok temu i teraz łapię się na tym, że nie pamiętam za bardzo wielu postaci i historii. Z jedynki w zasadzie kojarzę tylko atak na cytadelę...
#3420 Napisany 19 lipca 2015 - 19:45
N-N-N-Necrobump!
Skończyłem wreszcie trylogię Mass Effect. Po świetnej dwójce nastawiałem się na delikatny zawód trójką i niestety końcówka mnie na tyle znudziła, że praktycznie przebiegłem przez nią olewając sporą część sidequestów w Cytadeli.
Zacznijmy może od tego, że sknocono bezstresową eksplorację galaktyki przez beznadziejne nowe skanowanie i przylatujących żniwiarzy. Ok, latanie po pustawym uniwersum i przeczesywanie planet to nie jest może szczyt osiągnięć symulacji kosmosu (olo), ale marchewka z przypadkowym odkrywaniem jakiejś misji, farmieniem surowców na usprawnienia czy po prostu skompletowaniem zwiedzania danego układu, żeby ładne 100% widniało obok jego nazwy zadziałała całkiem dobrze na mnie i mimo tęsknoty za Mako (tak, jestem jedną z tych trzech osób na ziemi, której się jeżdżenie mako podobało) szybko się polubiłem z tym systemem.
Tak a propos Mako – jako, że jestem szczęśliwym posiadaczem zbundlowanego Mass Effect Trilogy, to dostałem parę kodów na DLC w paczce. Między innymi Firewalker DLC. Jaram się tym! Różnego rodzaju wehikuły mają moim zdaniem ogromny potencjał w świecie ME. Chętnie bym w przyszłych odsłonach zobaczył więcej tego albo nawet cały spin-off obudowany dookoła maszyn. Ten cały FW to takie Mako meets Trackmania, czyli dużo skakania po skałach i okazjonalne ucieczki. Nic nadzwyczajnego, ale dla mnie bardzo przyjemne urozmaicenie.
W wypadku ME2 m.in. przed takie drobiazgi często siadałem przed konsolę nie tykając nawet głównego wątku, bo struktura gry oparta na zbieraniu drużyny doskonale na to pozwalała. Nie wspominając już o tym, że cała ekipa postaci jest zajebista i każdy wątek poboczny warto było podchwycić. Swoboda jaką to daje sprawia imo, że Mass Effect 2 jest najlepszą częścią serii.
Trójce brakuje elementu zaskoczenia, jakiegoś „wow” na początku. Dwójeczka chociażby przez ogromny skok technologiczny od samego startu przykuwała uwagę. Na mój gust miała też dużo lepszy design miejscówek – pierwsza wizyta na Omega to coś magicznego i od razu było wiadomo, że szykuje się wielka gierca. Za to ME3 zaczynamy na ziemi pierdząc w biurko przy młócce między kolejnymi sterylnymi szaro-szklanymi budowlami i poza cytadelą (też mocno poszatkowaną) nie ma otwartych miejscówek.
Dla mnie spory niedosyt też zostawiło, że nie mogłem kontynuować bezpośrednio po zakończeniu ME2 tylko znowu minęło x lat, cała ekipa się rozeszła po kątach i znowu zbieraj ludzi, spotykaj co chwilę starych znajomych etc. Chwilę ostatnio na ten temat z Łukaszem pogadałem i prawda, że musieli coś z dupy wymyśleć na sequel, skoro w poprzedniej części każdy mógł zginąć. Aż by się chciało w tym momencie wersję „director’s cut” całej trylogii bez tych wszystkich wyborów byle by mieć ciągłość załogi. Umówmy się, że to podejmowanie decyzji to pic na wodę i tylko komplikuje porządny rozwój postaci, które to tak naprawdę są siłą napędową siłą gry, a nie scenariusz.
Większość bohaterów z dwójki w związku z tym w trójce wypadło mało zadowalająco. Przykładowo Jack i jej przedszkole albo Kanye, broniący załogi naukowców. Waaay to cheesy, man. Jedyny wątek jaki poprowadzono dla mnie w satysfakcjonujący sposób od początku do końca to konflikt Quarianie vs. Geth. Z resztą Tali i Legion to moje ulubione postacie z serii, więc w tym wypadku byłem mocno rozdarty wewnętrznie kogo stronę obrać.
Moment z ME3, który mi najbardziej zapadł w pamięć to Tuchanka i wyzwolenie Krogan. Właściwie to od tego wreszcie się gra zaczęła rozkręcać, było wystarczająco epicko i wyraźnie się odczuwało swoje decyzje z poprzedniej części, czyli wszystko tak jak być powinno. No i Mordin… „someone else might have gotten it wrong”, ugh.
Za to Cerberus oraz Illusive Man. Meh. Kai Leng to kandydat na najbardziej zbędną postać w historii giereczek wideo dla dzieci. Od jego wieśniackiego designu, przez czerstwe onle-linery, po jego marginalne znaczenie dla fabuły – nic a nic pozytywnego nie wniósł w grę. Może napisze po prostu, że strona fabularna w ME3 jest mocno nierówna i postawię w tym miejscu kropkę. Każdy ma pewnie swoje ulubione sceny i bohaterów, więc nie ma sensu pisać elaboraty na ten temat.
To teraz gameplay. Jak na serię, którą ludzie lubią określać mianem RPGa sporo elementów RPGowych poza gadaniem z ludźmi i załatwianiem dla nich spraw mogło by być bardziej rozwiniętych. Przez całe trzy części przewija się brak porządnego zarządzania ekwipunkiem i statystykami. Może za dużo gram w chińszczyznę, gdzie więcej czasu spędza się na grzebaniu w tabelkach niż na polu bitwy, ale ME aż się prosi o jakiś lepszy forging i skille. Dwa sloty na mody broni to śmiesznie mało, a przydzielanie punktów umiejętności, mimo że lekko usprawnione względem dwójki nadal nie robi szału.
Strzelanie jak to strzelanie – nie moja bajka. Korytarzykowe chowanie się za zasłoną i obrona przed falami przeciwników to taka sama nędza jak The Order czy Bioshock Infinite. To już wolałem półotwarte miejscówki z kaprawą mapką z pierwszej części (+ jeżdżenie w mako, fuck yeah! ).
Ktoś się czasem wychyla w pogadankach czy offtopach, twierdząc że ME to seria 7/10 (Oranje?) i w sumie ma rację. Jedynka i trójka to takie właśnie siódemkowe gry, oczko wyżej jak ktoś się jara klimatami sci-fi. Dwójkę tylko bym wystawił na piedestał mocną 8 czy 9, bo tam lepiej niż w ME3 wyważono przemianę gierki w corridor shootera.
Nie.
Inne z tagami:
Giereczki wideo dla dzieci →
Oldschool →
In The HuntRozpoczęte przez Tawotnica , 20 kwi 2024 Irem, Arcade, Saturn, PS1, PS4 i 2 więcej... |
|
|
||
Giereczki wideo dla dzieci →
CurrentGen →
Multiplatformy →
SteamWorld Heist 2Rozpoczęte przez ACZ , 17 kwi 2024 Image & Form, PS5, PS4, XSX, XSS i 3 więcej... |
|
|
||
Giereczki wideo dla dzieci →
CurrentGen →
Multiplatformy →
Kingdom Come: Deliverance 2Rozpoczęte przez ACZ , 12 kwi 2024 Warhorse, PS5, XSX, XSS, PC |
|
|
||
Giereczki wideo dla dzieci →
CurrentGen →
Multiplatformy →
The Rogue Prince of PersiaRozpoczęte przez ACZ , 11 kwi 2024 Ubisoft, Evil Empire, PS5, XSX i 3 więcej... |
|
|
||
Giereczki wideo dla dzieci →
CurrentGen →
Multiplatformy →
HolstinRozpoczęte przez ACZ , 24 mar 2024 Sonka, PS5, XSX, XSS, Switch, PC |
|
|