Wiedźmin pokazuje, że podstawą dobrego erpega musi być uniwersum - i to nie tylko lore, które elderscrolls ma, ale też konkretni eNPeCe, z konkretnymi historiami, motywacjami, czym bardziej szarymi tym lepiej.
Po Wiedźminie, nawet jak ktoś nie czytał książek, zapamięta całe mnóstwo postaci, Triss i Yen, Yarpena, Jaskra, Ciri, Barona, Dijkstrę, Emhyra, Vesemira, Olgierda, Shani i Pana Lusterko.
A kogo pamięta się z elderscrollsów? Z Obliviona pamiętam imperatora i jego syna. Ze Skyrim - Ulfrica i Tuliusa i tę babę co za mną latała pół gry, Lydię. Przy czym, jakbym miał te postacie skojarzyć z czymś konkretnym to mi się rozmywają.
Przed Wiedźminem nie przeszkadzało mi to, istotą open-wordlowego sandboksa bywał dla mnie zwykle sam świat, a eNPeCe to było tło, bohaterem był sam świat. Problemem od czasów morrowinda była jednak skala - po Daggerfallu spodziewałbym się miast takich jak tam, gdzie z jednego końca miasta na drugi idzie się dwie, trzy minuty biegiem, a nie dwadzieścia sekund, a samo miasto - stolica imperium - to trzy ulice na krzyż. Zarówno Oblivion jak i Skyrim nadrabiały to jednak zróżnicowaniem, samo poznanie topografii i specyfiki różnych zakątków mapy to dla mnie zwykle kilkadziesiąt godzin łażenia.
Wiedźmin dodaje jednak do tego sensowną fabułę i bohaterów. Okazuje się, że nadal można mieć nieliniowe questy, mocno różniące się w zależności od wybranej ścieżki, ba, niektóre questy mogą w ogóle nie wystąpić przy pewnych wyborach (np. to jak można rozegrać Dijkstrę), a jednak trzyma to spójność - takiej złożoności fabularnej elderscrollsy nigdy nie miały.
Żeby być uczciwym - w obu grach słabują dungeony, o złożoności lochów z Daggerfalla mogę tylko marzyć, tam co prawda problemem była przesada w drugą stronę, lochy bywały tak duże że ich obejście potrafiło zajmować 3-4 godziny (sic!), do tego składały się często z prefabrykatów (czyli takich samych segmentów) - ale z kolei bywały takie, w których wchodziło się do ogromnych, wielopiętrowych pieczar, z windami, posągami i trzeba było kombinować co robić żeby przejść dalej. W Wiedźminie bywają takie lochy, ale 3/4 to dwa korytarze i pieczara, jak z tego samego generatora.
Mi osobiście w Wiedźminie brakuje też takich generowanych questów przez gildie, takich Radiant Questów, które mogą się w końcu znudzić, ale udają że gra jest wypchana contentem, choć w rzeczywistości nie jest. W efekcie, jak się w Wiedźminie naprawdę wszystko wyczyści, to nie ma co robić, w Elderscrolls jest zawsze co robić.