Wczoraj poszarpałem, więc jestem mądrzejszy o te trzy godzinki
. Każdą część utworu mozna przećwiczyć. Czyli wejść w mini programik, który w zwolnionym tempie pokaże co i jak. Chwyty oczywiście są. Miałem już kawałek Stonesów, który opierał się niemal wyłącznie na nich. W praktywe wygląda to tak, że powinno już się je znać. Czasami jak mi robną jakieś barowe D# c cyferkami w połowie gryfu też nie wiem o co chodzi i nie zdążę rozkminić jak ułożyć palce i gdzie nimi dojechać. Jestem samoukiem, więc nigdy mnie to nie interesowało. Wtedy w sukurs przychodzi właśnie opcja ćwiczenia partii utworów, gdzie powoli i na spokojnie konsola prowadzi cię przez dane partie utworu. Jeżeli robisz błąd wraca do błędnej nuty. Dopiero po prawidłowym zagraniu kawałek jedzie dalej, ewentualnie, jeżeli dobrze ci idzie dorzucając coraz bardziej skomplikowane nuty - aż do oryginału. Coś co na początku wydaje się trudne, dzięki odćwiczeniu w tym trybie okazuje się po chwili do ogarnięcia.
Jest jeszcze zbiór minigierek, które tak naprawdę pozwalają ćwiczyć różne techniki. Widziałem tam coś coś się nazywało Riff Master, czy coś w tym stylu - myślę, że tam można poćwiczyć chwyty. W dobie youtube i google, to w ogóle nie problem. Można sobie ściągnąć i wydrukować chwyty (tych podstawowych będzie pewnie z 10 i na nich zagrasz 99% kawałków). Rocksmith jest świetny do ćwiczenia i nauki kawałków, ale przyda się na pewno jakiś materiał dydaktyczny, bo w gierce Ubi nie ma (chyba) samouczka z prawdziwego zdarzenia.
Natomiast trzeba podkreslić z całą mocą - Rocksmith to nie jest cudowny program, który wystarczy kupić i nagle się umie grać. Bolą paluchy, postępy są powolne. Ale dzięki temu, że grasz za***iste kawałki z za***istymi zespołami, że nie można "przegrać" jak w guitar hero, bo kawałek zawsze dojedzie do końca niezależnie od ilości błędów, że daje dziesiątki możliwości ćwiczeń pomaga znaleźć w sobie siłę i zajawkę, żeby przyłożyć się do nauki i treningów. Nawet po dwóch dniach widzę, że powoli wracam do formy. Wróciła mega zajawka, bo w końcu można wygodnie i w domu zagrać "prawie" z taką samą przyjemnością jak na próbie. Jasne to tylko covery, ale świetnie brzmiące i świetnych kapel.
Znalazłem jednak kolejny minus. Dodatkowe kawałki ze Store kosztują po 10 PLN za sztukę! Kogoś tu nieźle popieprzyło.
Co do masterowania kawałków. Na razie nic nie masteruję, odgrywam to co dają z marszu - musiałem przysiąść przy jednym kawałku, bo ewidentnie opierał się na palcowaniu (przynajmniej tak mi się wydawało na początku, potem w zwolnionym tempie okazało się, że da się go pojechać kostką). Nauczyłem się tylko głównego motywu a resztę zaimprowizowałem i jakoś poszło. Zajęło mi to pewnie z 15 minut, jednak to już zależy od tego jak dobrze już grasz.
Miałem też jeden epicki moment. Normalnie w karierze wygląda to tak, że najpierw trenujesz set z dajmy na to trzech kawałków. A potem jest koncert, gdzie trzeba zagrać set jak najlepiej. I jak ci się uda zagrać go nieźle, to publika krzyczy, że chce bisów
. I dostajesz numer losowo, który musisz zagrać (możesz go znać albo nie). Ostatnio dostałem Higher Grounds na bisy. A że kocham ten kawałek publika oszalała i zażyczyła sobie 2go bisu.
Nawet nie wiedziałem, że coś takiego jest. Trofik wpadł, ale zajawka była mega, szczególnie, że dostałem za***isty kawałek Black Keys. Jak tu nie kochac tej gierki
.
Ten post był edytowany przez gruby dnia: 11 października 2012 - 09:36