74h na 100% osiągnięć, łącznie z tymi z DLC. W końcu mi ta gra siadła, a jak już siadła, to tak serio serio.
Trudność akumu to moim zdaniem głównie techniczna warstwa gry i niespójność zasad, rozjeżdżające się reguły. Trasa zaplanowana, zdejmujemy jednego zombiaka po drugim po cichu, ale nagle jeden się nie podpala od zapałki i game over. Albo leży i chcemy go dobić, wystarczy że zahaczy nas paznokciem i trzeba zaczynać od początku. Raz beczka zada obrażenia, raz nie. I tak w kółko.
Najtrudniejsze momenty to chatka w chapterze 6 i brama w 11. Przez resztę gry w sumie się leci pomijając zgony z dupy.
Ogólnie poza tym satysfakcjonujące survival-doświadczenie.
Gierka na PC wygląda i działa w końcu dobrze. Bez porównania z tym gównem, co wyszło na PS4.
Siłą Evil Within jest różnorodność/pacing, klimacik, inspirowanie się RE i TLoU i fabuła. Horrorowa wersja matriksa daje mocne pole do popisu, chociaż gierka straszna nie jest, próbuje być taka mocno na siłę gore i motzna, ale bardziej to zalatuje slasherową wersją Silent Hilla.
Oba dodatki z Kidman były spoczko gameplayowo, choć dupy mi nie urwały i stawiam je pod tym względem zdecydowanie niżej niż podstawkę, za to fabularnie to pełnokrwiste DLC. Tu jest po prostu mnóstwo lore, które spina fabułę z podstawki: odpowiadają na wszystkie pytania, nie zadają kolejnych, no i przede wszystkim stawiają na głowie niektóre wydarzenia z podstawki.
Ten tryb "hard" niestety bez sensu, bo gówno widać, ale ani nie jest trudniej ani straszniej:
Bardzo podobał mi się motyw z uciekaniem przed łapami z cienia, które zamieniały się w trójwymiarowe obiekty i chciały nas schwytać:
Trzecie DLC to granie tą kopią piramidogłowego i bitka z potworami w domu z Residenta:
Było krótkie i sycące, niezbyt głębokie gameplayowo, ale o dziwo poprawnie zrealizowane. Co ciekawe, tutaj też wciśnięto sensowną fabułę i inaczej się patrzy na boxheada wiedząc o co chodzi.
Evil Within 1 to techniczna kupa na konsoli, na piecu to samo, ale tutaj można wszystko fixnąć i grać w 90-ciu klatkach, normalnym fov, bezlagowym sterowaniem myszką i cieszyć się naprawdę bardzo dobrą gierką. Cieszę się więc, że zwlekałem i nie przebrnąłem przez edycję na PS4.
Kwestią nomenklatury jest nazewnictwo gatunku. Evil Within nie jest moim zdaniem survival horrorem, bo to nazwa zarezerwowana dla przygodówek w klimacie horroru, w których akcję popychamy do przodu poprzez eksplorowanie metroidvaniowej lokacji minimalizując straty życia i zasobów. Evil Within to taki stealth-action-horror na modłę TLoU - jest maksymalnie liniowo, warto się skradać i zabijać po cichu, zbierając z otoczenia surowce do craftingu, ammo i żel do ulepszania postaci.
Zacząłem już dwójeczkę i po 3h jest lepsza pod każdym względem dla mnie, zobaczymy jak dalej.