Doszedłem do napisów końcowych, w pięciu wyspach mam wszystkie KONGi i puzzle, w szóstym muszę trochę dozbierać, zrobić świątynię i ruszyć na siódmą wyspę.
Generalnie moje "obawy" sprawdziły się, ale nie jestem jakoś szczególnie zły, bo pewne etapy i tak powtarzałem po x razy, żeby zebrać znajdźki. Ale trudno nie było. DKCR zapamiętałem jako gierkę dla hardkorów, były etapy, gdzie zużyłem poważnie z 200 żyć, żeby je w ogóle przejść (głównie z ostatnim świecie). Nie wiem na ile to skill, na ile sama gierka, ale tutaj po przejściu gry mam 97 żyć na liczniku mimo masterowania na bieżąco i rzadko kiedy schodziłem poniżej 85.
Sama gierka na pewno jest łatwiejsza niż poprzedniczka. Dixie to kozak, kolejki i beczki to pryszcz.
Oprawa audiowizualna, patenty na poziomy i znajdźki to koks, chciałbym drugą taką platformówkę za niedługo, bo to jest dycha jak nic. Bossowie dali radę, fajne potyczki (ale tutaj znów... pamiętam, że w DKCR ginąłem na bodajże piątym bossie gęsto; kolejka i szczury?).
Pewnie będę chciał zrobić te 200%, ale czasówki pewnie może niektóre.