Wprawdzie nie jestem specem od gier na PS2, ale prezentacja DDS nie robi wrażenia. Do takiego FFX czy Castlevanii nie ma absolutnie startu. Nie mówię tu o klimacie, który jest zabójczo dobry tylko o czysto technicznym wykonaniu. Szczególnie dungeony przez swoją kwadratowość szybko stają się męczące. Budżet mid-tier dawał się niejednokrotnie we znaki, dlatego najlepiej wspominać będę Brute Base, bo był schludnie złożony i miał dużo walk.
Wieża ze wciągającymi ścianami już mnie momentami dobijała swoja monotonnością, a do tego dochodziły takie kwiatki jak oberwanie Dormina + Calm Death (tak danie Mamudoon co drugiemu mocniejszemu przeciwnikowi nie wystarczyło, to teraz jeszcze przydupasy mnie klepały). Nie inwestowałem specjalnie w Ailments, bo mi one rzadko wchodzą, no ale dalej w drzewku dostaje się pasywne Null- skille, które przy jednym bosku okazały się ratujące życie.
Przez takie własne niedopatrzenia najwięcej grindu sobie narzucałem. Encounter rate jest na tyle wysoki, że za niski level nigdy nie był problemem, ale czasem się zatrzymywałem przez brak odpowiednich umiejętności. Zagalopowałem się na przykład wcześnie wykupując czary Almighty, kiedy one wcale nie okazały się lepsze niż podboostowane ~dyne. Suma summarum to kombinowanie ze skill-tree jest najciekawszą zabawą, jeżeli chodzi o mechanikę.
Walki cierpią nad tym, że tylko 3 postacie mogą być na polu bitwy i zbyt szybko dopakowałem Serpha na 99 punktów magii, co czyniło z większości przeciwników jednostrzałowców (ale chyba tak miało być, biorąc pod uwagę random encountery co trzy kroki).
Najbardziej brakuje tej grze dodatkowego elementu, robiącego z bardzo podstawowego jRPGa coś więcej. Jakiś crafting, bardziej rozbudowane side-questy, więcej dialogów z wyborami gracza. Wystarczyło się przecież posłużyć pomysłami z mainlinowego SMT, a tu nawet solar noise, który na początku sprawiał wrażenie jakby miał być odpowiednikiem faz księżyca, okazał się tylko cieniem oryginalnego pomysłu.
Gdybym miał wystawić notę to dałbym 7. Dobra gra, której ocenę o oczko winduje świetnie poprowadzona historia. Mam nadzieję, że sequel poprawi parę rzeczy - I’m ready for the real world.
Aha, jeszcze jedno – japoński opening:
Amerykański opening:
zastanawia mnie czemu w lokalizacji zmienili melodię, kiedy ta z jp-op jest dosyć istotną, często pojawiającą się nutą w grze.