Heavensward done. 40 minut creditsów znowu obejrzane
Dużo lepsze niż podstawka, praktycznie pod każdym względem. Latające chocobosy (i inne wierzchowce) mocno usprawniają sidequesting, poza tym fajnie ich zdobywanie jest wplecione w main quest. Każdy nowy region zaczynamy bez możliwości latania i musimy wykonać 5 zadań + zerbać 10 kryształów na mapie.
Mimo nieco wtórnej pętli nowy region -> zbieranie kryształów -> bossek -> w cholerę sidequestów po odblokowaniu latania nie nudzi się i jest dość różnorodnie. Nie wspominałem wcześniej chyba o tym, że dungeony na hard nie tylko mają mocniej bijących i wytrzymalszych przeciwników, ale też mocno przemodelowany layout samego labiryntu i nowy moveset dla bossków. Taki jakby remix znanej już miejscówki.
Np. jeden z lochów to biblioteka, w której mid-boss na normal to był robak w książce, dość łatwy do ubicia, bo tylko raz na jakiś czas robił atak aoe na pół planszy i łatwo było się za niego schować. Na hard wylazł z książki i zaczął ją przyzywać, aby spadała z góry na graczy
Fabularnie bywa prze-epicko z wieloma z wstawkami telenoweli brazylijskiej pomiędzy. Kto tu się nagle okazuje siostrą, synem, bratem kogoś innego to ja nawet nie.
Do tego iście Finalowa oprawa i można tracić życie na bieganie od znacznika do znacznika, czytając po drodze ściany tekstu. Square zna swoich fanów i co chwila serwuje im throwbacki takie jak to: