Dzisiaj gracz na słowo „shooter” myśli o Call of Duty, a w dyskusjach o strzelankach rzuca się hasłami takimi jak filmowość, realizm czy immersja. Xbox 360 jak mało która konsola stał się synonimem tego gatunku.
Nie tak dawno temu słowo „shooter” kojarzyło się z czymś zupełnie innym - z prostotą, precyzją i nieskrępowaną radością ze zbierania jak największej liczby punktów. Mowa o scrollowanych, arcadowe strzelankach, które dla mnie kojarzą się z esencją funu w giereczkach wideo dla dzieci.
Obecnie gatunek ten zszedł do niszy, okazjonalnie przypomni o sobie twin-stick shooterem indie albo n-tym remakiem któregoś z klasyków typu R-Type. Istnieje jednak jeszcze świat tysięcy kolorowych pocisków na ekranie, multiplierów x100000000 pkt., często okraszony skąpo odzianymi, nieletnimi dziewczynkami rysowanymi przez japońskich zboczeńców. Enter bullet hell! Gdzie większość gier cię zgniecie w pierwszej planszy, po godzinie powtarzania tego samego etapu zacznie cię boleć głowa, po dwóch będziesz rzygał tęczą, a jeżeli jesteś prawdziwym hardkorem to po trzech może ci się uda przejść na normalu.
Myślisz teraz, że fajnie byłoby sobie zafundować dozę shmupowego szaleństwa? To dobrze trafiłeś, skoro masz Xboxa 360.
Najłatwiej obecnie dostępne pozycje to :
Akai Katana – Szalenie szybki, dynamiczny horizontal shmup z bardzo skomplikowanym systemem punktowania. Zdecydowanie nie dla początkujących. Samo ogarnięcie kiedy przytrzymywać przycisk strzału, a kiedy pulsacyjnie puszczać jest wystarczająco trudne. Dla śmiałków niezawodne Rising Star przygotowało serię tutoriali, bez których nawet nie warto zaczynać się bawić:
DeathSmiles –Jedna z ich łatwiejszych gier Cave z prostym systemem kombosów (zebranie 1000 itemów, następnie oranie przyciskając A+B) i wdzięcznym, widocznym hitboxem. No i lolitki
DoDonPachi Resurrection Deluxe Edition – chyba najbardziej pamięciowa gierka z ferajny. Zapamiętywanie ścieżek na których rozdupiamy przeciwników podtrzymując pasek combosów przy życiu jest kluczowe.
Poległem na tym tytule i najmniej mi się podoba z tych co mam w kolekcji, a to niby taki „fan-favorite”.
Under Defeat HD (dostępne też na PS3) – to z kolei mój ulubiony tytuł w kolekcji, wydany po raz pierwszy na konsoli w 2006 (Dreamcast). Under Defeat wyróżnia sterowanie. Kiedy poruszamy się w prawo/lewo nie strzelając, helikopter którym lecimy przechyla się o kąt 45 stopni w odpowiednią stronę, co zmienia kierunek strzału. Przytrzymując przycisk strzału zatrzymujemy helikopter w określonej pozycji, więc w tej grze dużo zależy od wyczucia odpowiedniego flow strzał-zwrot-strzał.
To też pozycja dla ludzi, którzy się wstydzą postawić na półce dziewczynkę z animu świecącą cyckami. Gra G.Rev dostała w Europejskim wydaniu cover, który równie dobrze nadawałby się dla RTSa.
Wszystkie wyżej wymienione gry zostały wydane na starym kontynencie i na portalach aukcyjnych są do wyrwania za ~50zł.
Inne tytuły już niestety trzeba importować ze stron typu play-asia.com. Dosyć przejrzystą listę działających na europejskim sprzęcie gier można znaleźć tutaj:
http://stnowak.info/...s-xbox-360.html
Honorable mention:
Radiant Silvergun, Ikaruga – pominąłem całkowicie XBLA, skupiając się na pudełkowych tytułach. Oczywiście w cyfrowej ofercie znajdzie się też sporo dobra. Na przykład fantastyczne gry Treasure – Radiant Silvergun oraz Ikaruga. Pierwszą wyróżnia mnogość broni (7 dostępnych na raz). Drugą fenomenalna mechanika absorbowania pocisków aktualnego koloru statku, która momentami czyni z gry bardziej puzzle niż strzelankę.
Zachęcam do sprawdzenia i mam nadzieję, że nie jestem sam w swoim zafascynowaniu bullet hellami. Wbrew obiegowej opinii, nie trzeba być w nie dobrym, żeby cieszyć się z gry. Podstawy każdego shmupa są dziecinnie proste, zazwyczaj się lata i strzela Do tego te gry rzadko kiedy trwają więcej niż 1h, więc masterowanie do samego przejścia na normal to mniejszy hardkor niż by się wydawało. Najczęstszy błąd popełniany przez nowicjuszy to nadużywanie creditsów i continuesów. Nie róbcie tego. Jeżeli giniecie w pierwszej planszy aż do game overa, to w drugiej na pewno nie będzie inaczej. Trening czyni mistrza i tak jak w oldschoolowych MegaManach czy Castlevaniach z NESa trzeba najpierw oberwać po tyłku, zanim się zacznie się wymiatać.
Ten post był edytowany przez Tawotnica dnia: 25 czerwca 2014 - 17:35