Skocz do zawartości

Zdjęcie

Brandish: The Dark Revenant

Brandish Falcom XSEED PSP

  • Zaloguj się by odpowiedzieć
4 odpowiedzi na ten temat

#1 Tawotnica Napisany 08 stycznia 2015 - 19:17

Tawotnica

    Samus Aran

  • Moderatorzy
  • 15 075 Postów:

Skoro już jesteśmy przy Falcom, a ten dział taki pusty...

 

 

http://www.brandishpsp.com/

 

Brandish: The Dark Revenant to remake wydanego w latach '90 dungeon crawlera. Na traileru widać nieco dziwacznej mechaniki obracania kamery o 45 stopni i kroczenia w bok bohatera, przez które oryginał jest dzisiaj delikatnie mówiąc mało grywalny.

 

Ze swoją toporną mechaniką i brutalnym, ale sprawiedliwym poziomem trudności wygląda na grę dla fanów Soulsów, a możliwość edytowania mapki będzie nie lada wabikiem dla weteranów Etrian Odyssey. Tak mi się zresztą kojarzy zwiastun: EO spotyka DkS z domieszką Deception (te pułapki!).  

 

Gra wychodzi 13.01 w wersji cyfrowej na PSN (US, Europa pewnie chwilę później - "early 2015"). Lokalizacją zajęło się niezawodne XSEED, oryginalnie The Drak Revenant ukazał się w 2009 w Japonii, a pierwowzór z NEC PC-98 w 1991.

 

Moja Vita się cieszy, bo żyje i nie kurzy się dzięki giereczkom z PSP. :) 

 

 


  • 0

#2 Kradziej Napisany 19 stycznia 2015 - 10:31

Kradziej

    Wciąż dzieciak

  • Forumowicze
  • 16 004 Postów:
Lol, mam ochotę to kupić, bo prawie nowa gra na PSP :D
  • 0

#3 Tawotnica Napisany 27 lutego 2015 - 16:58

Tawotnica

    Samus Aran

  • Moderatorzy
  • 15 075 Postów:

Nie wytrzymałem czekania i wziąłem w końcu wersję US. Nie żałuję, bo wczoraj popykałem parę godzin o od razu się zakochałem w Brandish.

 

Fabuły tu za wiele nie ma, to remake gry z lat ’90. Nasz bohater budzi się w jakimś podziemnym lochu, z którego jeszcze nikomu nie udało się wydostać. W oddali widzi wieżę, więc rusza żeby się tam wspiąć, bo to jedyny punkt wzdłuż i wszerz tej przygnębiającej miejscówki, który daje szansę na uratowanie się. Pod takim pretekstem czołgamy się przez kolejne piętra labiryntów.

 

Jeśli o mnie chodzi to bardzo lubię taki surowy sposób prowadzenia historii: szybkie nakreślenie celu gry i natychmiastowe przejście do rozgrywki. Nie należy tego minimalizmu mylić z prostotą, jaką na przykład bije po oczach Super Mario. Brandish to mimo wszystko RPG i ma w sobie akurat tyle lore, żeby wystarczyło do podtrzymania motywacji gracza.

 

Większym wabikiem niż jakiekolwiek kamienne tabliczki z legendami czy historię zrozpaczonych NPC, którzy nie potrafią się wydostać z lochu jest możliwość uzupełnienia mapki w 100%. Poruszanie się w Brandish odbywa się na siatce kafelków, co idealnie nadaje się do lizania ścian. Dostajemy do dyspozycji prosty edytor mapy, na którym możemy zaznaczyć sobie co ważniejsze punkty jak miejsce nagrody za skompletowanie piętra albo źródło z wodą leczniczą. Nie jest to tak rozbudowana funkcja jak w Etrian Odyssey, ale zdecydowanie czuć ten sam wajb podczas eksploracji.  

 

Prezentacja gry nie jest bogata w szczegóły, chociażby pierwsze 10 pięter złożone są z tych samych assetów. Nie przeszkadza to jednak w tym, żeby projekty poziomów ciągle zaskakiwały. Potrafi się zdarzyć całe piętro bez żadnego przeciwnika, skupiające się w 100% na odkrywaniu mapy, przechylaniu dźwigni i błąkania się po teleportach.

 

Flagową mechaniką Brandish jest obrót kamery o 90 stopni przyciskami L/R. Najprościej to zobrazować w ten sposób: strzałki w prawo i lewo to side-step, a dopiero poprzedzony ruch odpowiednimi łopatkowymi zaczyna przypominać „zwykłe” poruszanie się w RPGach. O ile to osobliwe sterowanie nie ma żadnych większych implikacji podczas eksplorowania lochu, bo spokojnie możemy sobie łazić tyłem po korytarzach (co dziwnie wygląda), o tyle walki nabierają przez to charakteru.

 

Potyczki są powolne i metodyczne niczym w Castlevaniach czy Soulsach.  Jak przeciwnicy nas otoczą to jesteśmy w d, więc trzeba się starać wyciągać wrogów do szczelin blokujących im przejście. Jeśli zaczniesz się spieszyć to zginiesz, The Dark Revenant jest grą dla cierpliwych. Bohater wykonuje automatycznie blok tarczą, jeżeli stoi przodem do wroga i nie wduszamy przycisku ataku. Znając schemat danego potwora należy wyczuć odpowiedni moment do zgładzenia go mieczem bądź magia.  Mimo, że Brandish to na papierze action-RPG często ma feeling turówki przez pattern czekanie-bicie-czekanie-bicie.

 

Poziom trudności w tym wszystkim jest wysoki, ale sprawiedliwy. Szczególnie w wypadku bossów, gdzie szybko idzie się pogubić przyciskając zły guzik rotacji kamery, można zauważyć pobłażliwość twórców. Można zapisać grę w każdym momencie poza walką, a z każdej walki da radę się wycofać (żeby nie powiedzieć uciec). Niesamowicie ułatwiająca życie jest tutaj funkcja „rest”. Wduszając select kładziemy się spać. Jesteśmy wtedy całkowicie bezbronni, ale odnawiamy całe życie. Wraz z sejwem wykorzystuje się to więc jako narzędzie taktyczne, skubiąc szefkowi trochę życia, chowając się i lecząc, zapisując i tak w kółko aż kanalia padnie. Nie jest to może najbardziej chwalebny sposób poradzenia sobie z trudnym przeciwnikiem, ale działa nawet jeżeli mamy trochę za niski level.

 

System levelowania bardzo mi przypadł do gustu. Oprócz standardowego level-up, który zdobywamy za exp możemy jeszcze ćwiczyć poszczególne statystyki: STR, INT, MRG. Poziom siły rośnie szybciej od bicia przeciwników gołymi łapami bez broni, inteligencja od częstego używania magii, odporność od częstego obrywania magią. Kiedy szukamy brakujących 0,36% mapy na danym piętrze zachęca to do oszczędzania broni i backtrackingu samymi piąchami i zwojem z fireballem, żeby przy okazji trochę sobie podbić statsy.

 

Celowo wspominam o oszczędzaniu broni, ponieważ podobnie jak w Fire Emblem miecze, młoty itd. łamią się w Brandish. Kluczowe jest odpowiednie zarządzanie zasobami, jeżeli nie chcemy skończyć bez kasy i bez broni. Wracamy tutaj to metodyczności walki, bo każdy zablokowany przez wroga cios również ściąga nam 1 punk wytrzymałości broni. Lepiej więc zaczekać i być pewnym swojej szansy na trafienie.

 

Nagradzanie ostrożności to motyw przewijający się przez całą grę. Opłaca się zainwestować w metalowe kule, które rzucamy sobie przed nogi, sprawdzając czy przypadkiem kafelek naprzód nie ma pułapki. Częsty zapis stanu gry bądź regularne korzystanie z przedmiotu o dźwięcznej nazwie „revival bread” ratuje nam progres po śmierci.  Wreszcie uważne czytanie opisów itemów, żeby się przypadkiem nie nadziać na H.Poison zamiast H.Potion.

 

Brandish jest gierką dla rozważnych, cierpliwych i drobiazgowych poszukiwaczy przygód. Jeśli komuś szalone tempo Ys jest za szybkie, to w świecie Brandish będzie czuł się dużo swobodniej, a zazna tego samego klimatu prostolinijnej, dopracowanej rozgrywki, będącej znakiem rozpoznawczym Falcomu.

 

Jeśli moja ściana tekstu was nie przekonuje, to może opening by Mieko Ishikawa:

:bowdown:


Ten post był edytowany przez Tawotnica dnia: 27 lutego 2015 - 16:58

  • 3

#4 Tawotnica Napisany 02 marca 2015 - 23:13

Tawotnica

    Samus Aran

  • Moderatorzy
  • 15 075 Postów:
xsAKSKK.jpg
 
w nagrodę za przejście można się jeszcze raz przeczołgać przez całą grę nową postacią. Przednia gierka.

edit:

Dela Mode

tKtuhjX.jpg

Ten post był edytowany przez Tawotnica dnia: 09 marca 2015 - 04:48

  • 1

#5 Tawotnica Napisany 15 kwietnia 2015 - 09:31

Tawotnica

    Samus Aran

  • Moderatorzy
  • 15 075 Postów:

Rozwiązuj zagadki mózgu krach, walczyć unikalne wrogów i tworzenia coraz dalej w tej współczesnej dungeon crawling RPG-od twórców Ys i The Legend of Heroes!


https://store.playst...RANDISHDARKREVN

w końcu Brandish jest w europejskim sklepie! 67zł, warte każdej złotówki.
  • 0



Inne z tagami: