Pierwsze wrażenia:
- historia strasznie porąbanie się zaczyna, zwłaszcza moment z upadkiem z mostu, złapaniem przez smoko-wiewiórkę i atakiem w łeb od tyłu. Astral plane? Serio?
- rozgrywka: zarąbiście, że wyeliminowano loading animacji ataku, przejście jest teraz błyskawiczne i płynne, traci się minimalnie czasu, a arena walki nie jest umowne generyczne, ale rzeczywistym punktem na mapie. Dla mnie to rewolucyjna zmiana i skok jakościowy.
- nie mogę się przyzwyczaić do trójkąta broni opartego na kolorach tła, a nie na tym, czym dana broń jest
- na początek wybrałem Brithright a i tak mam wrażenie, że nie jest prosto (jestem gdzieś koło 10-11 rozdziału).