Skocz do zawartości

Zdjęcie

Corpse Party

TeamGrisGris 5pb. XSEED PSP iOS PC

  • Zaloguj się by odpowiedzieć
2 odpowiedzi na ten temat

#1 Tawotnica Napisany 01 lutego 2015 - 14:04

Tawotnica

    Samus Aran

  • Moderatorzy
  • 15 116 Postów:

D9Tyibe.jpg


https://store.sonyen...ORPSEPARTY00000

Zakładam temat, żeby was ostrzec przed ta koszmarną grą! Zagranie w Corpse Party wyssie wasze dusze i po skończeniu zostanie wam tylko 24h życia… tak naprawdę to nie, nic z tych rzeczy. Po prostu brakowało mi pomysłu na jakiś sensowny pierwszy akapit :reggie: chociaż trochę prawdy w tym jest, że CP może doprowadzić do szaleństwa, tak pogmatwana jest to gierka.

Już sama historia tego skąd Corpse Party się wzięło na PSP w wersji angielskiej potrafi przysporzyć o zawroty głowy. Oryginalnie gra ukazała się w 1996 roku i wyglądała tak (przypadkowy rozdział ze środka gry):




Playlista z całością: klik, klik

Nawet jak na lata ’90 niezbyt urokliwa, eh? Otóż CORPSE-PARTY to doujin-soft. Dzisiaj powiedzielibyśmy że to japoński odpowiednik indyka, ale wtedy to po prostu hobbistycznie stworzona gierka przez jedną osobę, studenta-developera-amatora w czymś podobnym do RPG makera.

11 lat później pojawił się remake na telefony komórkowe, który wyciął wszelkie elementy RPG. Ten remake w wzbogaconej wersji trafił na PCty (wiecie, już te takie zwykłe z windowsem, nie żadne chińskie wynalazki), która z kolei była podstawą odsłony na PSP, zlokalizowanej przez XSEED w 2011 roku. Got all that? Żeby jeszcze bardziej wam namącić, to wiedzcie że na 2015 planowane jest wydanie Corpse Party po angielsku na Steamie, ale nie będzie to wersja PSP tylko ta poprzednia z PC.

Nooo, sporo zachodu i portowania jak dla jakiejś garażowej gierki sprzed prawie 20 lat. Czemu tak właściwie? Bo Corpse Party jest strasznie oryginalnie straszne.

Grupa uczniów zostaje w szkole posprzątać po festiwalu kultury. Ayumi, przewodnicząca klasy, ma bzika na punkcie wszystkiego co okultystyczne i proponuje kolegom oraz koleżankom rytuał przypieczętowujący ich przyjaźń zanim się rozstaną. Jak się pewnie domyślacie, po wykonaniu obrządku zaczynają się dziać… rzeczy. Trzęsienie ziemi rozdziela i więzi bohaterów w szkole, w tej samej szkole?

Dobra, ale co w tym oryginalnego? Brzmi jak typowe japanese-horror-story. Odpowiedź: to jak Corpse Party buduje napięcie i obrazoburczy sposób w jaki je rozładowuje. CP skupia się bardziej na opisach i dźwiękach niż na stronie wizualnej. Grafika 16-bitowa w widoku izometrycznym jest, żeby coś oprócz tekstów było widoczne na ekranie. Cokolwiek umożliwiającego nawigację po szkole zdałoby egazmin. Nawet pojedyncze piksele w czarno-białym labiryncie nie uczyniły by Corpse Party mniej obrzydliwą.

Dosyć szybko po tym jak przejmujemy kontrolę nad jednym z bohaterów znajdujemy pierwsze zwłoki i gra nie szczędzi nam pełnych gore detali, makabrycznych historii zabitych dzieci, dźwięków duszenia się, krztuszenia krwią i krzyków… tych przeraźliwych krzyków. Pełny voice acting (oczywiście po japońsku) to chyba największa zaleta gry, bo dodaje +600 do desperacji jaką się czuje grając. Należy tu dodać, że to nie jest przerysowana i wyolbrzymiona, kolorowa wręcz makabra jak w Danganronpa tylko ciężki, przybijający od pierwszych chwil klimat, jeżeli oczywiście kupujemy sytuację w jakiej znaleźli się bohaterowie – można to porównać prędzej do pierwszego Zero Escape.

Konstrukcję gry również można zestawić z 999. Każdy z pięciu rozdziałów CP ma szereg różnych zakończeń, z których tylko jedno prowadzi do prawdziwego endingu. Nie byłoby z tym problemów, gdyby do dyspozycji stała nieograniczona pula sejwów. Niestety w każdym rozdziale mamy tylko pięć slotów na zapis stanu gry i to w określonych miejscach (świeczki), co powodowało wielokrotnie, że traciłem sporo czasu i progresu, nie wspominając o przechodzeniu całego drugiego rozdziału ponownie po złym zakończeniu.

Nie pomaga, że to jedna z tych gier, przez których gameplay trzeba się przemęczyć. Szczerze, mechanicznie Corpse Party to absolutna padaka i potrzeba dużo cierpliwości, żeby się nie zniechęcić ciągłym zacinaniem się czy beznadziejnymi sekwencjami ucieczki. Często ręce aż świerzbią od niemocy pchnięcia fabuły do przodu, żeby zajrzeć na gamefaqsa albo włączyć let’s playa i mieć z głowy. Opcjonalne zakończenia, które ominąłem chyba obejrzę na youtube, bo kolejnych 10h krążąc bez pomysłu w tej odrażającej szkole pełnej stęchłych ciał nie wytrzymam.

Czytałem, że w oryginale były turowe walki, coś na wzór Earthbounda (równie „creepy”) i żałuję, że nie zostawiono ich w remaku. Wprawdzie random encountery jeszcze bardziej wydłużyłyby rozgrywkę, ale przynajmniej nie miałbym takiego poczucia bezproduktywnego błądzenia po korytarzach. Bez walk mamy grę, której dużo bliżej do visual novel niż przygodówki, a co dopiero RPGa.

Podsumowując, Corpse Party jest dla ludzi o mocnych nerwach, łącząc (raczej nie intencjonalnie) nadwyrężający cierpliwość gameplay z niekonwencjonalną wariacją japońskiego horroru, więc jeszcze raz – ostrzegam was przed tą koszmarną grą!


P.S.:

Podczas zbierania name tagów z rozkładających się korpusów uczennic naszła mnie pewna myśl na temat lokalizacji w grach czy nawet szerzej w mediach z japońskiego na angielski. Otóż, Corpse Party zarzuca gracza olbrzymią ilością imion na raz. Chcąc połatać całą historię musiałem sobie robić notatki i często przypominać profile postaci w menu, bo łatwo idzie się pogubić między Shinonome i Shinohara czy Misaki, Mizuki etc.

Zazwyczaj kręcę nosem jak słyszę o amerykanizacji jakiejś gry czy anime. Np. w bajce Doraemon przy tłumaczeniu zamieniono wszystkie tradycyjne japońskie potrawy na pizzę i burgery, tego typu rzeczy. Bo najlepszy w odbiorze jest oryginał, oryginalny setting, oryginalna ścieżka dźwiękowa, oryginalne wszystko, bubububu! Grając w CP odniosłem jednak wrażenie, że całkowite przerobienie akcji i bohaterów na zachodnich ułatwiłoby przynajmniej początkowy kontakt z grą, choćby przez to że łatwiej zapamiętać Johna Smitha i Mary Cooper niż Satoshi Mochida i Sakutaro Morishige.


Inna sprawa, że przy tak niszowym tytule i jeszcze przy pełnym VA to nie ma większego sensu, ale już się nie będę tak ostro pluł np. do Capcomu o różne zmiany lokalizacyjne w Ace Attorney, bo zaczynam dostrzegać w nich trochę logiki :olo:

Swoją drogą tłumaczenia XSEED są zawsze za*ebiste, bo niczego nie cenzurują i starają się właśnie być jak najbliżej oryginału. Nawet jeśli nie interesowało was nigdy Corpse Party, to istnieje całkiem duże prawdopodobieństwo, że kiedyś natknęliście się na tą scenkę:

LNdwY21.jpg


ooSa6md.jpg


V7cJlyU.jpg

Based XSEED <3
  • 3

#2 Spuczan Napisany 01 lutego 2015 - 14:10

Spuczan

    Deity

  • Forumowicze
  • 13 041 Postów:

<klikam do przeczytania>


  • 0

#3 drAKul Napisany 03 lutego 2015 - 09:50

drAKul

    Sephiroth

  • Forumowicze
  • 1 904 Postów:
Znowu pozwolę sobie wkleić swój post z psp umiera

Ostatnio pogrywam w Corpse Party bo dużo dobrego o niej czytałem ale nie jestem zachwycony. Narazie historia jest nawet w miarę ciekawa, grafa mi nie przeszkadza, ale ten gameplay... nie smucę się że przygodówki umarły, naprawdę zgadywanka w co wymyślił autor gry jest nużąca jak diabli. Do tego badając przedmioty i wykonując czynności nigdy nie wiemy czy nie uwaliliśmy chaptera. Więc można sobie przykładowo grać pół godziny w chapter i potem umrzeć bo przeczytaliśmy notkę przy ofierze. Gameplayowo to czyste średniowiecze nieprzyjazne dla gracza.

Ja dzisiaj przeszedłem CP. IMHO historia jest o dziwo całkiem spoko. Są elementy które mnie drażnią w fabułach np. spadło na mnie tysiąc noży ale jakoś przeżyłem bo jestem bohaterem, ale naprawdę klimat totalnej beznadzieji w pewnym momencie jest naprawdę przytłaczający. Do tego dzięki opisom oraz czarnemu ekranowi naprawdę można poczuć fizyczny ból niektórych scen. Niestety nie polecam grać bez opisu bo gameplay cienki jak barszcz pełen przygodówkowych debilizmów. Ja w połowie dałem sobie spokój z graniem wziąłem solucję i potraktowałem CP jako Visual Novel i generalnie powiedziałbym że CP gdyby było anime to by było bardzo dobrym anime. Ode mnie 7.
  • 0



Inne z tagami: