To chyba moja pierwsza metroidvania 2D i jestem zauroczony.
Ilość lokacji układających się w jeden ogromny labirynt na początku potrafi przybić gracza. Sytuacji nie pomaga mijanie co chwilę miejsc, gdzie nie możemy się udać i czujemy, że będzie trzeba tam wrócić. Z czasem jednak korytarze zaczynają się zapętlać, odkrywamy tunel, który łączy wszystkie światy, a obserwując mapę łatwo dowiadujemy się, co trzeba odwiedzić ponownie. Lokacje zaczynają się odróżniać w sposób intuicyjny - designem, muzyką, przeciwnikami. Świat w grze jest spory, ale logiczny, a mapa czytelna. To dobrze, bo regularnie odkrywamy nowe moce, dzięki którym warto jest przejść świat wzdłuż i wszerz po kilka razy.
Robocik pozwala nam wchodzić w miejsca niedostępne dla naszego gracza, potem możemy się nawet do niego teleportować. Jest dash, który pozwala nam przechodzić przez małe ściany, a później przez większe i rani przy okazji przeciwników. Linka z hakiem przydaje się tylko na początku, bo po ogarnięciu wyżej wymienionych zdolności, staje się bezużyteczna. Glitcher pozwala nam zglitchować przeciwników i odglitchować zglitchowane przejścia! Ale bomba o tym samym zastosowaniu, ale dużo większej mocy, wychodzi na piedestał. Jest jeszcze działko wiertnicze, dzięki któremu możemy przebijać się przez ustalone przez twórcę ściany.
Wszystko to sprawia, że ścieżka przechodzenia gry jak i same lokacje... no jest tego sporo. I jest to ogromna zaleta tej gierki, oczywiście.
Broni znalazłem pewnie ze 2/3, z z czego używałem tylko połowy. Po prostu niektórymi grało mi się lepiej niż innymi, ale wiele z nich miewa konkretne zastosowanie. Np. strzelanie przez ściany, przenikanie przez wrogów dalej, strzał ciągły albo pod klikanie, pole szerokie lub skupione. Tak więc wady i zalety.
Przeciwnicy mają różne sposoby na ubijanie nas, to i często broń musimy dobrać konkretną. Choć pod koniec bywają przegięci, tzn. naprawdę ciężko znaleźć na nich taktykę, przynajmniej tymi broniami, które znalazłem.
Glitchowanie przeciwników zmienia im zachowanie lub kształt. Np. za mały przeciwnik do bezstresowego ubijania go, staje się sześć razy większy. Inny zaczyna strzelać dwukrotnie wolniej. No daje radę ten system.
Rozczarowaniem są bossowie. Banalni. Nieemocjonujący. I na minutę.
Poziom trudności generalnie jest za niski. Grałem na hardzie i był lajt, dopiero pod koniec zdarzyło mi się ginąć pod rząd. A tak, to głównie z lenistwa i chęci przejścia czegoś na pałę.
No i szybko o grafice i muzyce. Wizualna strona Axiom mi się całkiem podobała, ale muzyczna... jeszcze bardziej. Bałem się trochę tego jazgotu, o którym wspominał Tawot, ale IMO kompozycje wpadają w ucho, nie przeszkadzają i jazgotem nie są. A tak, jak oglądam czasem gameplaye z gier na NESa i pochodnych, to czasem uszy mi mocno krwawią.
Jak dla mnie największe wady tej produkcji to design przeciwników (generyczne bezkształtne gówno) i walki z bossami. Cała reszta to kawał świetnej gierki na 10h. Zebrałem prawie 60% itemków i odkryłem prawie 90% mapy - nie wykluczam, że kiedyś przejdę grę raz jeszcze, ale z mapą z zaznaczonymi wszystkimi itemami dołączoną do Multiverse Edition. Za 150zł dostajemy takie cudeńko z soundtrackiem, making-ofem, artbookiem i większym pudełeczku.
Zawsze chciałem przejść tego typu gierkę i z racji niegrania nigdy w Metroidy, liczę na porty na Switcha. No i właśnie, grałem na Switchu, ale tak się złożyło, że w 80% na telewizorze.