PSA: pobierzcie wszyscy demko, bo jest osom i przenosi sejwa do pełnej wersji. Ponadto, jeśli zagracie w demko będziecie chcieli kupić pełna wersję, więc sytuacja win-win dla wszystkich stron!
Po japońsku sobie zbyt wiele nie pograłem, bo to RPG, więc trzeba przewinąć parę ścian tekstu, aby wiedzieć o co chodzi. Nawet zresztą bez demka było wiadomo, że MH Stories to sztos dla fanów jRPG i to nawet bez znajomości serii Monster Hunter. Ogranie dema tylko potwierdza wrażenie po prześwietnych zwiastunach.
Graficznie to jedna z najlepszych gier na 3DSa. Wiadomo, to tylko 3DS, więc tekstury bywają rozmazane, ale modele postaci to przebijają nawet Yokai Watch. Cieszy, że character design jest normalnych proporcji, zamiast chibi-nędzy spotykanej w co drugiej grze na handhelda Nintendo. Prosty kreator postaci pozwala zrobić kozackiego bohatera, to chyba pierwsza gra w której nie spędziłem 2h na kreowaniu i byłem zadowolony z know_naima. Dużą zasługę w tym ma znakomita mimika twarzy bohaterów. Topowe animkowe mordki, które w cel shadingu wyglądają imo lepiej niż w cutscenkach, gdzie olbrzymie oczy trochę rażą. Cutscenki mimo tego są na miarę Fire Emblem. Bogate w detale, z dynamiczną kamerą, spokojnie zostałyby uznane na HD-konsolach.
mimika twarzy topowa i moja zdziwiona custom-bohatera nie ssie ( ͡° ͜ʖ ͡°)Graficznie Capcom dokonali cudów. Nie dość, że 3D dodaje głębii i można go nie wyłączać, to ile napchali elementów na pojedynczy ekran zwala z nóg, biorąc pod uwagę co zazwyczaj dostajemy na
Te kolorki, ten przepych:
wiem, że to tylko marne zdjęcie ekranu, ale to co tu się dzieje w tle, ilość przedmiotów miasto mimo widocznych pop-upów w tle jest przepiękne, a pomieszczenia to pierwsza liga 3DSowaArt style też mi od razu przypasił. Ekwipunek, zmieniający wygląd postaci jest pełen detali. Podstawowy leather armor już wygląda świetnie (patrz zdjęcie wyżej). Jedyne ale jakie mam to wygląd potworów, które są po prostu brzydkie. W bardziej przyziemnym Monster Hunterze to miało sens, bo chcesz zabijać groźne paskudy, ale tutaj za mocno kontrastuje z przesłodkim stylem anime.
Muzycznie mnie MHS tak nie zmiotło. Jasne, są znane z MonHuna motywy i efekty dźwiękowe, ale np. brak tła w overworldzie to mocno dziwna decyzja. Postacie mówią w 'gibberish', muza w walkach daje radę.
Rdzeniem rozgrywki są turowe walki, opierające się o nożyce-papier-kamień. Standardowe jRPG bez większych udziwnień. Znowu porównałbym do Yokai, bo ekran dotykowy sprawdza się lepiej jako input niż przyciski. Drużyna składa się z pięciu potworów i bohatera, ale walczyć może tylko jeden stwór u boku swojego pana. Podczas walki można zmieniać potwory.
Jako usprawnienie QoL twórcy dali możliwość przyspieszania walk trzykrotnie, co pozwala przeżyć wiecznie te same animacje ataków. Ciężko określić poziom trudności MHS po paru godzinach z demem, ale na pewno jest to prostsza, mniej wymagająca taktyki wariacja na temat MonHuna niż mainlinowe odsłony. Kto się spodziewał głębokiego systemu walki z różnymi taktykami w zależności od broni, specjalnymi strategiami na dane potwory etc. ten raczej zostanie zawiedziony, jeśli w trakcie pełnej gry nie zostanie to urozmaicone.
Poza walkami dzieje się dużo ciekawych rzeczy. Ogrom zbieractwa tak jak na serię przystało, przekładający się na fetch questy i crafting dalej funkcjonuje jako świetna marchewka 'przy okazji'. Robisz main quest i po drodze nadupiasz pokraki, zrywasz ziółka, motykujesz kamole! Poza surowcami po świecie są pochowane świnie w pieluchach czy randomowe dziuple z jajami potworów, więc lizanie ścian ma sens nawet jeśli nudzi was farmienie. Na krótkie, handheldowe sesje jak znalazł (btw. nie wiem który raz to już piszę o grze na 3DSa, handheld doskonały
).
Świat nie jest zbudowany tak segmentowo jak oryginalne Monster Huntery. To standardowy, semi-otwarty jRPG jak niedawne Ever Oasis. Skojarzcie z takim mniejszym Xenoblade Chronicles, bo ilość surowców jest podobna. Dostępne są kontekstowe akcje w zależności od razy potwora jaki z wami podróżuje (w demku skok przez przepaście), a pod koniec demka pojawia się fast travel.
Fabularnie jest nadspodziewanie nieźle. Historia bardzo szybko się zawiązuje i można przystąpić do orania - łubudut potwór-cień atakuje wioskę, ginie matka, wsiwsia z ekipy staje się smutasem-samotnikiem, main-char objawia swój potencjał. Idź w świat i nadupiaj! Nasza zgraja bohaterów jest wyrazista, postacie poboczne dobrze zrobione. Wkurza mnie jedynie kot-maskotka. Wiadomo od początku, że gra idzie w utarte schematy gatunku, ale Navicośtam jest równie entuzjastycznie wnerwiający co ten pokemon z Tales of the Abyss.
Pokemonowatość przebija się przez całe demo, choć bliżej temu do wspomnianego parę razy wyżej Yokai, biorąc pod uwagę walory produkcyjne i prostotę systemu walki. Cieszę się, że Capcom jeszcze potrafi robić turówki, z których tak kiedyś słynęli. MHS zapowiada się miodnie i powtarzam że nie trzeba znać czy jarać się MonHumen, żeby to docenić. Dodatkowe kudosy za kompetentne demko na 3DSa - bez ograniczenia uruchomień, na ponad 4h, pokazujące podstawowe systemy, ale na tyle intrygujące, że chce się zobaczyć co dalej.
Ten post był edytowany przez Tawotnica dnia: 12 sierpnia 2017 - 19:37