Też skończyłem, tak w połowie gierka się trochę rozkręca: Mount Brr & drill trio to zdecydowanie najlepsza miejscówka i atak w grze. Nawet "zagadki" przy użyciu wiertła mi się podobały.
No i to chyba tyle, co mi przypadło do gustu. Zupełnie tu nie widzę różnorodności, o której kotlet piszesz. Całość jest mega schematyczna i wtórna. Przez każdy "świat" przechodzi się ze 2-3 razy i po Bowser's Castle miałem wrażenie, że gra się ciągnie w nieskończoność. Do tego w każdej miejscówce trzeba wykonać czasówki i szukać toadów. To by było przyjemne urozmaicenie, gdyby było opcjonalne. Tak jak minigierki w częściach na DS'a, które po prostu można było znaleźć i dostać za nie coś fajnego albo pobijać high-score. Nie tym razem, bez zrobienia toadów nie ruszysz story, bo musisz mieć papercrafta, którym przeczołgasz się przez kolejną nudną walkę.
Od tego szukania grzybów k**wicy dostawałem. Raz musiałem przerwać, bo akurat mi się w busie bateria kończyła - oczywiście nie da się zasejwować w trakcie, a po restarcie toady są pochowane w innych miejscach... Czasówki, również mandatory, to druga zmora tej gierki.
Ugh.
Nie zgodzę się też, co do postaci. Fawful i inni oryginalni bohaterowie z poprzednich części przynajmniej nadawały tym grom własny charakter. Gierka jako crossover (!) z Paper Mario wypada mizernie. Z całego PM jest raptem 5 postaci na krzyż. W ogóle w całej grze jest 5 postaci na krzyż...
Paper Jam Bros. mimo naprawionych nieco tutoriali to najsłabsza część serii. Żeby delektować się mięskiem w postaci walk z szefkami trzeba się przebić przez masę bullshitu. Dla mnie mogliby z Mario & Luigi zrobić rynnę z samymi walkami, przyjemniej by się grało, bo wszystko dookoła walk ssało niemiłosiernie. /rant end