Moment kiedy Rab zdradza kim jest był bardzo wzruszający. Teraz skończyłem wątek z syreną, który też był wyciskaczem łez. Podobnie jak side-quest o 'dziewczynie z piekarnii' w Gondolii. To jest esencja DQ i tego typu historie powinny przetykać głowny wątek od pierwszej minuty.
Wkręciłem się w crafting eq przy ogniskach. Oprócz tego, że trzeba się chwile zastanowić zanim się zacznie kuć żelazo to efekty są zdecydowanie warte postarania się. Raz, że można zdobyć lepsze bronie wcześniej. Dwa, za każdy dobrze wykonany przedmiot wpadają perły pozwalające poprawiać już zdobyte itemy - również te zakupione.
Kudosy też za ogromny świat i pełne detali miasta. Nie ma takiej wolności jak w Xeno, ale z to bajkowa sceneria i typowy dla serii sielankowy klimat w którym jednak zawsze masz przeczucie, że coś nie do końca w porządku z tą idyllą.
Mierzi natomiast muzyka. Stary dziad Sugiyama zrobił trzy aranżacje na krzyż, które lecą w pętli. W czasach gdzir spodziewasz się w każdym nowym regionie chociażby wariacji głównego motywu to po prostu słabe. Oldschool oldschoolem, ale samo Square wydało dwa miechy temu Octopatha, który kosił soundtrackiem żerującym na nostalgii. DQXI przepuszcza możliwość wzmocnienia wrażeń płynących z dobrego scenariusza muzą.
Jeśli chodzi o system walki to nadal nic ciekawego się nie dzieje. Wpadnie za parę dni Valkyria i gierka znowu poleci w kąt
Ten post był edytowany przez Tawotnica dnia: 23 września 2018 - 00:46