Jechałem autobusem na spotkanie biznesowe. Zwolniłem swoje miejsce staruszce, bo wiedziałem że i tak zaraz wysiadam. Wtedy dostałem SMSa ostrzegającego o zbliżającej się katastrofie - trzęsienie ziemi o sile 7! Wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Krzyki, wybuchy, autobus się przewrócił...
Po odzyskaniu przytomności wykaraskałem się jakoś z wraku busa i zastał mnie obraz nędzy i rozpaczy. Spotkałem starszego pana, siedzącego na ławce i płaczącego nad rozwalonym na ziemi lunch boxem. Twierdził, że przychodzi tu na ławeczkę już parę miesięcy, bo jego pracodawca wymusił na nim wcześniejszą emeryturę, a on nie ma odwagi powiedzieć o tym swojej rodzinie.
Poczułem dla niego empatię i ruszyłem dalej w posukiwaniu plecaka ratunkowego, bo to jest pierwsza rzecz jaką po trzęsieniu ziemi trzeba moim zdaniem zrobić.
Błądząc po nieznanym dla mnie mieście natknąłem się na zmartwioną nauczycielkę. Zaczepiłla mnie pytaniem czy nie widziałem uczennic w niebieskich mundurkach. Wpadła mi w oko, więc zapewniłem ją, że na 100% znajdę dziewczyny!
Zacząłem szukać w budynku w którym miałem mieć to spotkanie biznesowe. Panował tam chaos, ludzie mimo katastrofy chcieli poważnie odbyć swoje rozmowy o pracę i byli wściekli, że zostały one przesunięte. Jeden młodszy facet opowiadał, że przyjechał tutaj ze wsi, matka pomogła mu zbierać pieniądze na wyjazd. Dotarł do trzeciego etapu rozmowy kwalifikacyjnej, a teraz nie wie czy będzie w stanie nazbierać na kolejną podróż, jeśli wróci do domu. Nie miałem dla niego czasu, ponieważ szukam uczennic i plecaka.
Zwiedzam następny otwarty budynek, sklep z odzieżą. Jak na tak duże miasto projektanci mają okropny gust. Przy kasie znazałem plecak ratunkowy! Od razy poczułem się bezpieczniej! Postanowiłem zwiedzić budynek, może ktoś potrzebuje pomocy. Na pierwszym piętrze zobaczyłem dwie postacie w niebieskich kamizelkach. Czekaj, w niebieskich kamizelkach? To pewnie uczennice zatroskanej nauczycielki. Zapytałem co tutaj robią. Schowały się w sklepie, powiedziały żeby się o nie nie martwić. Nie wyglądały na mocno przejęte sytuacją, co więcej stwierdziły że nie lubią swojej nauczycielki, bo jest młoda i niedoświadczona. Nie pozostało mi nic innego jak wrócić na skrzyżowanie i przekazać informację o tym, że dziewczyny są bezpieczne.
Nauczycielka mi podziękowała, ale rozkleiła się na myśl o tym, że nie była w stanie się dobrze zaopiekować swoimi pupulami. Pocieszyłem ją, że razem przetrwamy każdy kryzys i nie można się tak łatwo poddawać. Wtedy sobie przypomniała ważny szczegół: powinny być tam trzy uczennice, nie dwie! Musimy znaleźć ostatnią dziewczynę, przecież może być w niebiezpieczeństiwe. No dobra, wróciłem do tej dwójki w sklepie, ale one nie widziały gdzie ich koleżanka mogła się udać. Stwierdziły tylko, że "ona ma problemy"... hmm..
Zacząłem szukać w południowej części miasta. Przechodząc przez ulicę, kiedy zaskoczyło mnie wtórne trzęsienie ziemi. Zgodnie z wytycznymi, które otrzymałem w SMSie kucnąłem i zasłoniłem głowę rękoma. Zawalił się na mnie budynek. Umarłem.
FIN