Dotarłem do Diamond City, zrobiłem jakiś quest, pobłąkałem się i nie, nie jestem w stanie dłużej w to grać. Magia całkiem uleciała. Może to głos głównego bohatera zabrał cały klimat?
Nie, to starość nadciąga, wiem coś o tym
Albo gra jest crapem. Kupiłem na steamowej wyprzedaży Talos Principle, pograłem chwilę i w tym jest magia.Nie, to starość nadciąga, wiem coś o tym
Podobne tezy wirowały już tu i w okolicach, więc zacząłem się zastanawiać i chyba łapię o co chodzi, ale nie jestem w 100% pewien, więc poddaję rzecz pod dyskusję. Moja teoria jest taka, że to błąd percepcji polegający na myleniu wysokich wartości produkcyjnych z jakością gry. Co może paradoksalne, najbardziej dotyczy on doświadczonych graczy, z bogata historią, dobrze znających i rozumiejących branżę, którzy wiedzą co jest możliwe i co ile wysiłku kosztuje. Nie moga oni nie docenić ogromu pracy włożonego w budowę jakiegoś monumentalnego dzieła. Wielki, pełen detali świat, wspaniała grafika, scenerie, scenografie, to wszystko nam imponuje, jak można nie uznać posiadającej to gry za wspaniałą? A jeśli nie bawię się przy niej dobrze? Najłatwiej przyjąć, że problem leży po mojej stronie, że to ze mną coś nie tak. Zestarzałem się, wyrosłem, mam życie, nie mam czasu. Ale może, skoro gra nie wzbudza we mnie dziecięcej radości, może to jej brakuje tego czegoś, co dawało mi ją gdy byłem młodszy? Mimo rozmachu i dopracowania. Piękny kościół, w którym nie ma Boga, jak mówił wieszcz o pewnym grafomanie.
Miewałem już tak, że sięgałem po grę, która teoretycznie powinna mi się podobać, porządnie wykonana, w znanym i lubianym gatunku - a jednak jakoś nie może podejść. Dobrze, że nauczyłem się nie orać ich do porzygu, tylko olewać gdy przestaną cieszyć. Sytuacje takie najłatwiej chyba rozpoznać obserwując czas gry - lecimy jak burza, czy wleczemy się miesiącami? Będąc starym prykiem, łatwo wymówić się brakiem czasu, ale gdyby policzyć ile czasu poświęcamy na rozrywki nie będące graniem w giereczkę, wcale tak mało by nie wyszło. Czy odkładam grę by pograć w coś innego? Czy wolę obejrzeć serial zamiast pograć? Czy nudząc się w pracy jestem myślami przy grze? To pozwala się zorientować czy naprawdę mnie do niej ciągnie.
I nie chodzi o to, że "oszukujemy samych siebie" czy coś sobie wmawiamy - to działa poniżej poziomu świadomości, więc możemy być święcie przekonani, że gra nam się bardzo podoba (i będziemy zaciekle jej bronić w dyskusji), a że slabo wchodzi? To ze mną coś jest nie tak. Oczywiście "ze mną coś nie tak" zamienia się na "z Tobą coś nie tak", jeśli to ktoś narzeka, a ja bronię się przed dysonansem poznawczym przesuwając problem w grze na problem w osobie.