Tadaaa, nowy Wonder Boy.
Ten post był edytowany przez Tawotnica dnia: 01 maja 2019 - 08:56
Tadaaa, nowy Wonder Boy.
Ten post był edytowany przez Tawotnica dnia: 01 maja 2019 - 08:56
Tadaaa, nowy trailer:
Ta druga podobna gierka zapowiada sie lepiej.
Wow, tego WonderBoya ciężko nazwać remakiem, toż do idealny port 1:1 tylko z dodaną opcją zamiany oprawy na nowoczesną. Ta oprawa z kolei to Każda gra retro zasługuje na tego typu odświeżenie. Piękne tła, kozacko animowane postacie i ta muza! Już po Fire Emblem Echoes byłem zachwycony jak wiele może orkiestra wyciągnąć z 8-bitowego plumkania i WonderBoy robi podobnie duże wrażenie. Najlepsze w tym wszystkim jest płynne zmienianie stylistyki, podobnie jak w remasterze Halo: jednym przyciskiem przerzuca się grafikę, drugim dźwięk i można to dowolnie mieszać.
Nie wiem czy tu ktoś oprócz Acza jest zaznajomiony z serią, więc gwoli wprowadzenia parę słów zagmatwanej historii Wonder Boya. Pierwszy Wonder Boy to prostolinijna platformówka, której akcja umiejscowiona jest w prehistorii. Może niektórym już się zapaliła lampka i skojarzyli, że Hudson Soft wydało taką grę na NESa, zamieniając bohatera i nazywając to Adventure Island. Westone, developer oryginału, na sequel postanowili wybrać zupełnie inny setting i tak powstały spin-offy Monster World, żeby zróżnicować obydwa klimaty w nazwenictwie. Zmierzam do tego, że WonderBoy III: The Dragon's Trap to tak naprawdę Monster World II: The Dragon's Curse, ale Segę to nikogo i mamy jeszcze większy clusterfuck w numeracji niż w wypadku staroszkolnych Finali. Wisienką na torcie jest wydanie na PC Engine o nazwie... Adventure Island
W każdym razie WonderBoys III/Monster World II/Adventure Island zaczyna się tam, gdzie kończy się Wonder Boy in Monster Land/Super Wonder Boy/Super Adventure Island - po walce z głównym złym, boss zrzuca klątwę na bohatera i zamienia go w jaszczuroludzia (reptiliana!). Po ucieczce z zamczyska naszym głównym celem jest znalezienie antidotum, aby z powrotem stać się człowiekiem.
Dookoła tego pretekstu obudowana jest cała rozgrywka WBIII. Przemierzamy pustynie z piramidami, zalane podziemia czy bagna i każdy boss jakiego pokonamy zmienia bohatera w innego zwierza o unikatowych umiejętnościach. Początkowy jaszczur może ziać ogniem, co jest całkiem mocne, bo później ataki na odległość trzeba zbierać w postaci itemków. Jego słabą stroną jest olbrzymi hitbox i brak tarczy. Myszka z kolei jest mała, szybka i przykleja się do odpowiednio zaznaczonych ścian, mogąc dostać się w zakamarki wcześniej niedostępne.
Kolejne przemiany świetnie kleją się z otwartą strukturą gry. Miasteczko służy jako hub z którego przedostajemy się do rożnych regionów świata. Jeśli nie lubicie backtrackingu to odpuście, bo chcąc zdobyć wszystkie zbroje i bronie trzeba się trochę nałazić i nafarmić złota. Elementy RPG nie są mocno rozbudowane, ot wspomniany ekwipunek, szukanie kluczy i parę rozmów z NPC, nic wielkiego.
Mięskiem gry jest solidna, staromodna akcja 2D - dużo płaskich ekranów z porozstawianymi w zdradziecki sposób przeszkodami i potworami o patternach, których trzeba się wyuczyć metodą prób i błędów. Gra jest trudna z początku, bo ma się mało życia i jeden błąd, wypadnięcie z rytmu może znaczyć powtórzenie całego poziomu, check-pointów brak. Po zgonie cofanym się jest do miasteczka i ma się szansę na wylosowanie wskrzeszającego potionka. Męczące na dzień dzisiejszy jest takie powtarzanie szeregu podobnych screenów. Mi bardzo szybko wkrada się rutyna, co przekłada się na brak koncentracji. Np. po zgonie już u pierwszego bossa zdarzało mi się stracić życie na tych plujących lawą kamieniach, bo chciałem przejść szybko Późniejsze etapy mają tonę przeciwników, których uniknięcie bez odniesienia obrażeń jest niemożliwe. Imo to wygląda na zamierzony zabieg, żeby wykorzystać te parę sekund nieśmiertelności po dostaniu hita, aby przebiec przez bardziej upierdliwe momenty.
Nie potwierdzam czasu potrzebnego na skończenie gry 2-3h - to chyba tylko jak gra się na easy albo z przewodnikiem. Mi zajęło 6,5h, a nie zebrałem wszystkiego. Nie chcę mi się znowu wdawać w dyskusje o cenie, ale za tak zrealizowany remaster pierwszego Metroida, Castlevanii czy Link's Adventure rzucalibyście całą stówką w Switcha, więc te 80zł za WonderBoya w okresie premierowym jest ok. Kąsek dla fanów rozgrywki retro bez kompromisów.
Ten post był edytowany przez drAKul dnia: 23 lipca 2018 - 09:38