Mimo tych oczywistych problemów, wczoraj ciurkiem grałem 6 godzin... Co za przygoda. Wiadomo, mnóstwo rzeczy nie jest tu rozwiązanych optymalnie, czy nawet ok, ale za wiele rzeczy można lubić tę grę. Mor Ardain i cały chapter 4 był fenomenalny. Wszystkie składowe części w końcu kliknęły, mimo tych nonsensownych wizyt do menu co parę minut. Idealna gra na zimowe wieczory, chociaż swój urok pokazuje dopiero po kilkudziesięciu godzinach. Nie każdy dotrze do tego momentu.
Zmiana tonu w stosunku do Xeno z początku mnie irytowała. Te wszystkie komediowe wstawki po pewnym czasie zaczęły mnie wkurzac, ale w końcu jakoś się do nich przekonałem. Nadal wolałbym bardziej "poważną" nastrojowo odsłonę - o ile da się tak powiedzieć o grze w której jedną z głównych ról odgrywają gadające pluszowe kulk - ale zabawne wstawki czasami są całkiem smieszne i nadają Xeno2 bardziej dziwaczno japoński anime klimacik, co jest w sumie miłą odmianą od tego w co na ogół gram.
Złapałem się na tym, że biegnąc po Mor Ardian, podziwiając ilość ruchu i bestii szwędających się po terenie i grafikę, która w takich momentach jest po prostu śliczna, i wydawało mi się żę część góry drgnęła. Przystanąłem i dopiero skumałem, że to Tytan odwraca głowę. Widoczek godny Gaur Plains, albo Phendrana Drifts. Ogólnie wczorajsza sesja zdecydowanie przekonała mnie do Xeno2. Nie jest to gra idealna, na pewno nie jest to gra dla każdego, ale jak trafi na podatny grunt, to nie ma zmiłuj. Wciąga jak bagno.