Skocz do zawartości

Zdjęcie

The Legend of The Mystical Ninja

Konami SNES 3DS Wii WiiU Virtual Console

  • Zaloguj się by odpowiedzieć
Brak odpowiedzi na ten temat

#1 Tawotnica Napisany 10 czerwca 2017 - 12:53

Tawotnica

    Samus Aran

  • Moderatorzy
  • 15 116 Postów:



Korzystając z parogodzinnych podróży w tym tygodniu i joy-conów w serwisie postanowiłem przeszperać Virtual Console 3DSa i dziabnąć jakiegoś klasyka na poczekaniu. Padło na Legend of The Mystical Ninja aka. Ganbare Goemon od Konami.

Goemon jest jedną z najdłużej istniejących serii Konami, rzadko wydawaną na zachodzie ze względu na umiejscowienie w feudalnej Japonii i związany z tym specyficzny humor. Żarty słowne w tłumaczeniu to takie przebrzydłe suchary jak "what is better than jail? ... Bail! He he he!", główni bohaterowie - Kid Ying (Goemon) i Dr. Yang (Ebisumaru) w 'cutscenkach' zawsze muszą odwalać jakieś sytuacyjne gagi typu Yang jedzący kluski i odlatujący jak balon, bo tak się nawpieprzał.

16-bitowa oprawa jest dosyć prosta w porównaniu z największymi kraszerami ery, ale ma w zanadrzu parę tricków z obrotowymi elementami w tle, paroma warstwami paralaksy i ładnie animowanymi postaciami o charakterystycznej kresce. Trochę z początku Kunio Kun mi się przypominał, szczególnie w otwartych, miastowych etapach gry.

Otóż Mystical Ninja, jeśli chodzi o gameplay podzielony jest wyraźnie na dwie części. Tradycyjny side-scroller 2D, sprawiający wrażenie parodii Ninja Gaiden czy Shinobi połączono z właśnie z RCRowym bmupem w miastach. Co tam możemy robić oprócz prania durniów fają po łbie? Zakupy i minigierki. Przede wszystkim minigierki, ale zaraz do tego dojdę. Zacznijmy od zakupów, bo bez dobrego zapasu pizzy i chodaków prawdziwy Ninja nie wybiera się w podróż.

Zbroja i hełm chronią przed atakami z przodu bądź góry, chodaki zwiększają prędkość biegu, pizza odnawia automatycznie HP. Obrywanie od przeciwników jest surowo karane, bo z każdym hitem spada prędkość Goemona i dokonuje się dowgrade broni. Broni nigdzie nie można kupić, up wypada randomowo z przydupasów. Podstawowy oręż to faja, później duża faja i na końcu jojo, które potrafi siać takie spustoszenie, że na prawdę nie będziecie chcieli głupio włazić we wrogów i je tracić. Do tego dochodzi możliwość rzucania pieniędzmi (w linii prostej) i bombami (po łuku). Zżera to wszystko zasoby, które trzeba uzupełniać kaską - tu dochodzimy do wspomianych minigierek.

Możnaby rzec, że Mystical Ninja pod tym względem to taka 16-bitowa Yakuza. Miasteczka są napakowane grami w karty, kości czy whack-a-mole. Jedna z gierek to labirynt w widoku z pierwszej osoby a la Eye of the Beholder bez mapki, w którym każdy znaleziony skarb możemy wynieść jak znajdziemy wyjście. Kropką nad i jest pełna wersja Gradiusa, która brzmi i chodzi lepiej niż Gradius z NES VC :olo: Pętla rozgrywki sprowadza się do farmienia hajsu przez minigry, wykupieniu czego się da i ruszeniu na demonicznie ciężkie levele 2D.

Jest nieco archaizmów w grze, które podnoszą poziom trudności i przypominają, że SNES wywodzi się z NESa. Przeciwnicy spawnują się w nieskończoność, więc stanie w jednym punkcie i czyszczenie ekranu nie ma większego sensu. Mystical Ninja nie wybacza najmniejszego błędu i srogo karze za wpadnięcie na kolce czy nie załatwienie wroga odpowiednio szybko. Przyznam się bez bicia, że bez okazjonalnego save scammingu dzisiaj ciężko by było przejść Goemona bez rozwalenia paru padów o podłogę. Nie znaczy to, że dizajn plansz jest chamski. Wręcz przeciwnie, często zaskakuje niekonwencjonalnymi rozwiązaniami jak znikające za wodospad głazy. W pierwszej chwili można pomyśleć, że to zabieg a la Mega Man i trzeba wyczuć rytm, kiedy wskoczyć na pojawiające się platformy. Twist polega na tym, że możemy stanąć na platormie i przeniknąć razem z nią w tło, po czym skakać po schowanych głazach.

Szefkowie również potrafią pozytywnie zaskoczyć, bo walki z nimi nie polegają na tępym naparzaniu w słaby punkt i unikaniu schematu ataków. Często trzeba np. odbić pocisk, którym rzuca boss, aby go w ogóle zranić, a 2-3 różne etapy jednej walki to standard.

Przeszkadza duży hitbox Goemona i to nieszczęsne tracenie broni i speeda po zgarnięciu manta. Praktycznie tak jak z opcjami w Gradiusie - zginiesz w złym momencie, tracąc jojo i jesteś w ciemnej D, najlepiej wrócić się do miasta. Całe szczęście, że licznik czasu (ja, jest ograniczenie czasowe na każdy lvl) to 999 sekund, więc nie dochodzi do tego frustracja przechodzenia plansz w wolniejszym niż planowano tempie. Gdyby jednak, to w niektórych sklepikach można sobie dokupić czasu.

Całą przygodę można też przejść w co-opie. Drugi gracz może dołączyć w dowolnym momencie jako Dr. Yang, który ma nieco odmienne ataki specjalne. Te, oczywiście, wykupuje się za pieniądze (i HP) u judoki, ale są przydatne, bo potrafią wyczyścić cały ekran tapnięciem jednego przycisku.

Mimo prostej grafiki i komediowego klimatu Mystical Ninja jest złożoną mechanicznie, świetną platformówką ze złotej ery tego gatunku. Pokazuje, że nie trzeba -nasto godzinnego grindfestu, żeby przemycić lajtowe elementy RPG. Zaskakuje sprytnymi chwytami w projektach plansz i nagradza cierpliwe przygotowanie się do kolejnych wyzwań, jakimi są szefkowie. Ode mnie jak najbardziej kommentka pozytywna, a SNES to retro-konsolowy potwór, jedna z najlepszych platform ever  :zakochany:


Ten post był edytowany przez Tawotnica dnia: 10 czerwca 2017 - 13:00

  • 3



Inne z tagami: