Skończyłem Baldur's Gate: Siege of Dragonspear. Koniec końców drużuna nie zmieniła się już tak bardzo jak pierwotnie myślałem. Viconia została zastąpiona przez Jaheirę, a Corwin ostatecznie została w drużynie i okazała się bardzo pomocną postacią.
Samych lokacji w grze nie ma może dużo, ale często są dosyć rozległe i dodatkowo jest tutaj mnóstwo walki, więc przemierzanie poszczególnych map potrafi zająć trochę czasu - myślę, że przejście dodatku to 20 godzin lekką ręką.
Jak zwykle miałem jeden moment kryzysowy przez własną głupotę
Sama fabuła jest zwarta, ale historia ciekawa. Jest kilka elementów, gdzie wypełnienie misji delikatnie wpływa na to jak będzie wyglądała kolejna potyczka, więc jest to fajne urozmaicenie.
No i wydaje mi się, że dodatek jest łatwiejszy niż Baldur's Gate 1 - nie było zbyt dużo starć gdzie trzeba było się napocić, a ostatni przeciwnik, czego się nie spodziewałem, padł przy pierwszej próbie.
Teraz znowu zrobię chyba sobie lekką przerwę, przegryzę inną grą i pewnie już w styczniu uderzam w Baldur's Gate 2