Jakby komuś było za mało ducha starych Tomb Rajderów
Znowu dużo nie pograłem, bo tylko 2 godzinki, ale co mnie zaskoczyło to to, że przez ten czas nie spotkałem żadnego uzbrojonego przeciwnika (!), chyba że uzbrojonego w pazury. Eksploracja jest zajebista, pełna detali dżungla robi wrażenie, ta cała falująca na wietrze roślinność i plumkające żabki czy przebiegające obok pajęczaki stwarzają niesamowicie namacalny klimacik, czuć że te lokacje żyją. Pełno tu również ukrytych wnęk z sekretnymi itemkami albo takich, które prowadzą do opcjonalnych grobowców. Jeden zrobiłem, nie był zbyt trudny, ale że na hardzie nic się nie podświetla to trzeba się mocno rozglądać i dobrze planować skoki, żeby nie skończyć w jakiejś dziurze z kolcami. Gra zresztą zachęca do eksploracji, bo w nagrodę można uzyskać całkiem ciekawe zdolności lub przedmioty (właśnie wpadły mi buciki zwiększające ilość pozyskiwanych surowców). Jak znam życie zaraz pojawi się armia przeciwników, ale na razie jest dobrze. Nawet bardzo.
Graficznie jest niezły kontrast pomiędzy świetnie wykonanym otoczeniem, a budżetowym wykonaniem Lary (ta twarz...). Trochę mnie to kole w oczy. Z kolei podoba mi się drzewko rozwoju postaci. O ile w Spider-manie czułem, że skille nie mają większego znaczenia i w sumie kupowałem byle co, tak tutaj dwa razy muszę się zastanowić czy zainwestować w zdolności eksploracyjne, bitewne czy łowieckie. Wszystkie wydają się potrzebne. Co jeszcze? Na pewno gra jest brutalna, jakoś tak mi przemknęła przez głowę ta myśl, kiedy mijałem rozszarpane przez dzikie zwierzęta zwłoki pewnego pechowca (flaczki elegancko wypływały). Mniam.