wczoraj w coopie 4p pękł Captain Commando. Gierka do dzisiaj daje radę i przez dużą ilość bossów jest jednym z trudniejszych bmupów w tej kolekcji. System walki nie różni się zbyt wiele od Final Fight. Postacie poruszają się nieco szybciej i mogą wykonywać dash attacki. Kapitan ma dodatkowy specjal, nie zabierający HP jak użyje skok+atak po skoku. Reszta wojowników nie wiem skąd się urwała, ziemia w 2026 roku musi być dziwnym miejscem: Ninja, który jako jedyny shurikeny potrafi podnosić; obandażowany ziomek, wyglądający jak jeden z piratów pojawiający się jako wróg już od wczesnych plansz (ależ nam się mylił! ) i... Baby, niemowlak w mechu (wtf?). Nikt nigdy nie chce grać Baby, bo...
Najlepiej wygląda jak zabierze robota jednemu z przeciwników. Mech w mechu!
Oprócz mechów można zgarnąć też parę ciekawych broni, z których bazooka i młotek robią moim zdaniem największy młyn. Bronie nawet się przenoszą między segmentami danego levelu, co jest miłą odmianą w tego typu grach (a to 91 rocznik).
Przeciwnicy to standardowi dla gatunku nożownicy, ludki plujące ognie czy wzorowane na Poison laski z biczami elektrycznymi. Wyróżniają się tylko goście w strojach przypominających Aliena w późniejszych planszach (o dziwo wcale nie trudni).
Bosskowie oczywiście później się pojawiają jako 'zwykli' wrogowie. Ważna rzecz: grając wieloosobowo trzeba uważać na friendly fire, bo można rzucać w siebie przeciwnikami.
Największą wadą całego bundla jest brak licznika continuesów. Wycięli całkowicie creditsy, więc można automatycznie dołączyć po zgonie wduszając 'start', po prostu punkty kasuje do 0. Poza tym nic więcej rażącego w portcie nie zauważyłem. Jeżeli macie kogoś do kooperacji to warto tę kolekcję zachomikować na konsoli, szczególnie że to wszystko krótkie gry na jedno posiedzenie.