Nooo skończyłem.
Chciałbym powiedzieć, że REDZI ZNOWU TO ZROBILI, ale nie do końca pykło.
W skrócie, bo nie chce mi się mocno rozpisywać: Thronebreaker to wybitne słuchowisko, absolutny majstersztyk pod względem aktorskim, dialogów i historii, która wciąga jak bagno. Powinni to wydać jako audio booka, to bym nawet kupił drugi raz, ale za 30 złotych czy coś, nie za stówkę. Grafika też mnie urzekła, mapy i widoczki momentami, mimo bardzo prostego stylu, potrafią dać czadu i przyjemnie się na to patrzy.
Co do reszty gry - no nie pykło do końca. Po pierwsze, kto nazywa to "nowym rpg w świecie Wiedźmina" pluje ludziom w twarz. Nazywajmy rzeczy po imieniu, to "nowa karcianka w świecie Wiedźmina". Nie wiem czy system rozbudowy obozu i budowanie decku to coś co łapie się pod RPG, imo nie bardzo. Naprawdę szanuję za to zaimplementowanie gwintowych mechanik pod tę grę, na początku potyczki fabularne i zagadki, które napotykamy na mapie są naprawdę super, kilka akcji zrywało czapkę z głowy, naprawdę fajnie wyszło przeniesieni takich akcji jak ucieczka z zamku spuszczenie łomotu jakiemuś tam potworowi na stół do kart. No ale tylko na początku, potem zaczęło mnie to męczyć, a coś to dla mnie znaczy, bo w Gwinta gram od zamkniętej bety i nie nudziło mnie granie miesiącami -samemu i przeciwko - tymi samymi archetypami decków. Zawartość mapki też nie powala, są one ładne, przyjemnie się chodzi, ale po dwóch mapach (jest pięć) do eksploru skłaniało mnie jedynie szukanie skrzynek z zawartością do Gwinta online. xD
Jeszcze jedna rzecz - wybory. To się udało, tak samo jak Wiedźminie, praktycznie zawsze wybieramy mniejsze zło, zawsze czuć wagę tych wyborów i w przeciwieństwie do wielu giereczek, tutaj jakiś wybór, który podjęliśmy dawno temu i już o nim zapomnieliśmy powraca z czasem żeby nas ugryźć w tyłek. Szanuję.
Reasumując, jak ktoś chce posłuchać ładnej i niezłej historii o Meve, znaleźć kilka zabawnych eastereggów to polecam. Polecam poczekać parę miesięcy (choć słysząc o wynikach sprzedaży raczej nie tak długo) i kupić na jakiejś promocji, włączyć tryb easy (pozwala pomijać walki, no chyba, że siądzie wam karciana mechanika) i mieć fajne słuchowisko na kilka godzinek.
Aaa, no i jeszcze jedna sprawa. Geralt, ja rozumie, że marketing i te sprawy i to Białego Wilka kojarzymy z marką i takie tam, ale umieszczanie go w kampanii marketingowej na czele i na głównych grafikach z grą to śmieciowe zagrania. Już wam zaspoileruję, że Geralt pojawia się na chwilunię i ma z pięć linii dialogowych (jak ktoś ogarnia świat to pewnie się domyśli w jakim momencie). Nie niezła beczka.