Skocz do zawartości

Zdjęcie

Dragon Quest

Enix NES

  • Zaloguj się by odpowiedzieć
1 odpowiedzi na ten temat

#1 Tawotnica Napisany 15 stycznia 2020 - 18:08

Tawotnica

    Samus Aran

  • Moderatorzy
  • 15 112 Postów:


Nie ma miejsca na tyle tagów, więc zostawiłem "Enix" i "NES", ale skończyłem wersję na Switcha dzisiaj.

Ze wszystkich mega-oldskulowych jRPGów pierwszy DQ się najgodniej postarzał. Między FF1, Phantasy Star, Megami Tensei czy Dragon Slayer wyróżnia go stosunkowo niski jak na tamte czasy poziom trudności i dość jasne wskazówki (przynajmniej do momentu uratowania księżniczki).

Schemat gierki jest banalny i ustanowił założenia gatunku: idziesz do miasta, grindujesz kasę aż masz na najlepszy ekwipunek, szukasz następnego miasta. Jeżeli gdzieś nie możesz przejść to znaczy, że musisz poexpić więcej. Proste jak budowa cepa, ale jakże satysfakcjonujące.

To nie jest tytuł, w który się trzaska długimi posiedzeniami. Lepiej powolutku w krótkich sesjach sobie skubnąć level tu level tam, a jak najdzie ochota na przygodę to ruszamy za most i szukamy następnej miejscówki.

Już w pierwszym mieście mówią "yo, uważaj na mosty, bo za mostem to są TAKIE potwory". Kierujemy się więc zasadą, że dopóki nas jadą potwory za mostem nawet nie myślimy o wynurzaniu się dalej.

Schody zaczynają się w momencie kiedy musimy zebrać zestaw itemów Erdricka i znaleźć przejście do zamku złego smoczego króla. Przechodząc, mimo że znałem już grę, musiałem spojrzeć na FAQ, bo za cholerę nie pamiętałem gdzie znajdę Stones of Sun, potrzebne do wymiany na przedmiot tworzący most do ostatniego regionu.

Wersja zniczowa to z tego co rozumiem 'enhanced' port z komórek, stąd zmienia kilka rzeczy względem NESa. Nazwy miast/postaci/przedmiotów są dostosowane do tych, które zostały wprowadzone w kolejnych częściach. Bezzmiennie wszyscy mówią tym staroangielskim akcentem z "thee" "thou" itd., czego rozszyfrowanie pewnie nawet nativom zajmuje chwilę.

Nadal jest pikseloza, ale zamiast 8-bitowego stylu mamy trochę bogatszy w detale artstyle i przede wszystim ładniejsze portrety potworów i tła. Czy to jednak dodaje uroku? Nie wiem, ja tam wolę nietkniętą edycję albo wersję z GBC (gdzie przykładowo widać na mapie Golema przed wejściem do miasta).

Zdaje się też, że pozmieniano kiedy jakich czarów się uczymy. Nie jestem pewien, bo daaaawno temu grałem ostatni raz w DQ, ale w 'najnowszej' wersji nie ma czaru blokującego czary przeciwników (spellstop). Przedmioty, które w orygiale są ukryte i trzeba ich szukać funkcją "search" teraz się świecą na mapie albo pojawia się wykrzyknik nad bohaterem, sygnalizujący że trzeba wdusić A. Zatem pod względam QoL DQSwitch jest wygodniejszy.

Tyle, że co to znaczy wygodniejszy? Dragon Quest zawsze był relaksującą grą, w tym tkwi jego siła. Lubię to porównywać do Pokemonów, które w swoim DNA przejmują dużo elementów z DQ. Przygoda, liniowy-nieliniowy świat, jaskinie które trzeba oświetlać etc. Wciąż niewygodne jest ograniczone miejsce w ekwipunku do 10 przedmiotów i brak możliwości stałego zapisu gry gdzie indzie niż u króla w pierwszym mieście.

Poza tym? No trzyma się DQ nawet dzisiaj, oj trzyma się. To taka gierka na jazdę w autobusie, zmarnowanie pięciu minut tu i tam, idealna handheldowa pozycja zanim jeszcze handheldy były rzeczą ;P

No i to krótki jRPG. Kiedy ostatnio kończyliście giereczkę na 23 poziomie? Myślę, że nawet 15h mi nie zajęło (ale nie mogę sprawdzić, dowiem się za 3 dni, bo Switch dopiero po 10 dniach po zagraniu pokazuje czas... :/).

Polecam, dwie dychy cyfrowo to nie pieniądz za takiego klasyka. Będziecie zadziwiać jak dobrze skonstruowana to przygoda i to jakieś 10 lat przed wspomnianymi pokemonami.
  • 5

#2 drAKul Napisany 16 stycznia 2020 - 22:52

drAKul

    Sephiroth

  • Forumowicze
  • 1 904 Postów:

Nawet myślałem o przejściu DQ1, ale ta grafika w wersji na Switcha - :ohgod: jak jakaś koszmarna gra flashowa z przeglądarki.


  • 0



Inne z tagami: