Parę rzeczy na wstępie:
- Team Ladybug to ludzie od Pharaoh Rebirth i wydanego przy okazji SMT: Strange Journey Redux platformera reklamowego Shin Megami Tensei: Synchronicity Prologue
- Touhou to seria shmupów, ciągnąca się od późnych lat '90. Stała się trochę fenomenem, pod tym względem, że masa japońskich indyków zapożycza tego uniwersum, a ZUN, ojciec serii zdaje się nie miec nic przeciwko temu. Ważne w wypadku Luna Nights: nie jest potrzebna znajomość Touhou
- Gra została zapowiedziana na Switcha w zeszłym roku, chyba nawet na ostatnim Nindie World. Do dzisiaj jednak ani śladu po niej na naszym eShopie. Może dzisiaj ogłoszą jakąś datę premiery? Miała wyjść jeszcze w 2019
Luna Nights to jakby wrzucić bullet hell, vanię i run & guna do blendera, po czym dostajemy w małej szklaneczce idealnie zmiksowane smoothie o energetyzującym, orzeźwiającym smaku. Witają nas świetny spritework i bombastyczna ścieżka dźwiękowa, a jak się zaczynają rozwijać i zazębiać mechaniki rozgrywki to nawet weteranom gatunku szczęka opada.
Zatrzymywanie czasu robi z tej gry prawdziwą PERŁĘ, chyba najlepsze wykorzystanie tego patentu jakie widziałem w platformówkach. Czas możemy zamrozić początkowo na 100 sekund, gdzie każda nasza akcja przyspiesza zegar - poruszanie się, ataki, specjale etc. Przeciwnicy są dostosowani do tego. Przykładowo świetliki już od drugiej planszy zaczynają się teleportować przed ciosami, więc trzeba je rozwalić podczas time-stopu. Ważne jest regularne korzystanie z zatrzymywania czasu, ponieważ podczas time-stopu nie zużywa się MP (a MP lubią się skończyć, jeśli naparza się na oślep ).
Do elementów platformowych też jest to znakomicie wykorzystane. Już od trzeciego etapu pojawiają się wrogowie i przeszkody dookoła których widać kolorowe poświaty. Każda taka poświata wpływa na zachowanie danego elementu podczas time-stopu. Fioletowa poświata oznacza, że element nie przestaje się ruszać, żółta = rusza się w drugą stronę, zielona = rusza się jedynie podczas time-stopu. W planszy przypominającej clock tower uśmiech nie chciał mi zejść z twarzy.
Następna rzecz to grazing. Kto grał trochę w STG będzie wiedział o co chodzi. Będąc bardzo blisko przeciwnika bądź ledwie omijając pocisk, "ocierając się" odnawiamy punkty życia, many i czasu. Można też do tego celu zatrzymać czas, tyle że wtedy odnawia się duuużo mniejszą ilość HP/MP/TP.
Łącząc powyższe dwa pomysły walki z bossami są po prostu OMFG zajebiste. Wydają się przytłaczające z początku, ale po paru powtórzeniach widać wyraźny pattern, który kreatywnie można wykorzystać na swoją korzyść. Nawet, jeśli się spieprzy i oberwie parę razy, wspomniany grazing przychodzi z pomocą: play it safe, znajdź jeden czy dwa ciosy, którymi można się odnowić i potem znowu jazdaaa! Prze-ko-zak.
To jeszcze nie koniec, bo kolejny mind-blown spowodowało zdobycie upgradu, pozwalającego
Spoiler
. Like, whaaat? Spodziewałem się standardowych upów typu może jakiś high czy wall jump, a dostałem coś takiego.Jedyne czego mogę się przyczepić do dość "zbita" mapka bez zaznaczonych ukrytych przejść. Trzeba pamiętać dany roadblock, bo w menu wygląda jakby był już wyczyszczony. Co z drugiej strony je jest jakimś wielkim problemem, bo Luna Nights jest króciutkie i dość liniowe: 4-5h na przejście, jeśli nie zlamicie z szefkami
Mógłbym się tak rozpisywać jeszcze o kozackich atakach specjalnych, zaskakującym wykorzystaniem gemów/sklepiku i fajnym twiściku pod koniec, ale i tak już za dużo z gejpleju zaspoilowałem. Ale hej, coś musiałem napisać, żeby zachęcić, nie?
Mocarne 9/10, tak się robi świeżą indie-metroidvanię.
Ten post był edytowany przez Tawotnica dnia: 23 sierpnia 2020 - 12:59