Okej, chłopacy, wczoraj pograłem kilka dobrych godzin. Gra jest spoko.
Po pierwsze i najważniejsze, jeżeli komuś przeszkadzało, że Strażnicy gadają ze sobą na gameplayach i trailerach, to gry nie polecam, bo skurczysyny nawiają do siebie CAŁY CZAS. I jest to spoko - przynajmniej dla mnie. Mamy tu udoskonalone przez Uncharted "rozwijanie fabuły przez rozmawianie podczas eskploracji", ale pojawiają się też teksty, które nie wnoszą nic, oprócz tego, że dana postać po prostu chciała się z ciebie pośmiać, np. masz przed sobą dwie ścieżki, Rocket stwierdza, że idziecie lewą, bo prawa to ślepa uliczka. Ty jako doświadczony gracz idziesz w prawo, bo spodziewasz się w tym zaułku znajdźki, ale Rocket i tak będzie z ciebie piał mówiąc, że miał rację i że nigdy nikt go nie słucha. Złoto.
Czasem mają wręcz tyle do powiedzenia, że gra niestety ucina jedną rozmowę i wrzuca inną, oskryptowaną, jeżeli wejdzie się w jej trakcie do nowej lokacji.
Kto oglądał filmy, ten będzie już znał growych Strażników... a przynajmniej tak mi się wydawało przez pierwsze parę godzin. Z reguły nie jestem fanem, kiedy osobowości postaci z komiksu po prostu zastępuje się po prostu ich popularniejszymi wersjami ze srebrnego ekranu (jak np. w GotG od TellTale) i, o dziwo, tutaj tego nie zrobiono. Zbierając szrot na planszach można uzyskać dostęp do naprawdę interesujących konwersacji na statku. Tak samo warto czytać znalezione dokumenty. Nagle okazuje się, że jest tu o wiele więcej inspiracji komiksami, niż można się było spodziewać. Często jest gadka o wielkiej wojnie, która skończyła się ledwo kilka lat temu i której skutki wciąż czuć w galaktyce. Jest to totalne nawiązanie do Anihilacji, choć tutaj rolę Annihilusa i jego pomagierów pełnił Thanos z armią Chitauri. Wtedy też poznali się nasi Strażnicy, Star-Lord okazał się facetem z silniejszym kręgosłupem moralnym, niż ten filmowy, Gamorra zdradziła swojego ojca (bo ten kochał się w Śmierci), a Nova Corps nie są aż tak krystalicznie czystymi kosmicznymi gliniarzami, jak można by przypuszczać. Nawer Richard Rider istnieje gdzieś w tym uniwersum. Jestem w uj podjarany takimi zabiegami i nie mogę się doczekać, aż poznam całość historii gry.
Jak na razie walka jest najsłabszym elementem, ale też nie ma jej na szczęście aż tak dużo. Potyczki ograniczają się głównie do nawigowania i robienia piu piu Star-Lordem (można też z bliska bić, kopać oraz robić fajne takedowny, również drużynowe), oraz wydawania co jakiś czas poleceń kompanom. To ostatnie jest tym, czego brakowało mi od zawsze w Avengers od Square, choć tam sama koncepcja napieprzania i systemy walki są o wiele, wiele lepsze. Największym minusem jest to, że każda z postaci może mieć aż 4 ataki specjalne (aktualnie mam po 2), ale mają one u każdego jeden wspólny cooldown, więc jak się użyje Grootem złapania przeciwników w kupę, to trzeba poczekać jakiś czas, zanim będzie można skorzystać z któregoś z jego pozostałych skilli. Wielka szkoda, bo przez to potyczki zamiast być eskcytującymi, często zmieniają się w ucieczkę od wrogów w oczekiwaniu na ponowne uzyskanie dostępu do umiejętności. Liczę, że za parę miechów poprawią to w paczu i każdy ze skilli dostanie swój samodzielny cooldown. Usprawni to walkę i sprawi, że będzie naprawdę fajna.
A reszta? To w sumie takie Uncharted z levelami-korytarzykami, w których można znaleźć odnogi, ale do celu zawsze prowadzi tylko jedna droga. Chyba, że ma się aktualnie wybór czy poszukać sposobu na obejście rozpadliny, czy po prostu rzucić Rocketem na drugą stronę, żeby rozłożył most.