Zakochałem się w tej grze. Wiedziałem, że to dla takich pojebów jak ja, ale nie sądziłem, że będzie to najlepszy jRPG 2021 roku
Dungeon Encounters. Dostałem dokładnie to co jest czego się spodziewałem po (cyfrowej) okładce. Hardkorowy dungoen crawler skupiający się 600% na mechanice.
Oprawa, co chyba widać po trailerze, jest ultra minimalistyczna. Fabuła? Panie, a co to, na co to komu. Są jakieś skrawki biografii bohaterów, jakby kogoś. Muzyka? Trzy riffy gitarowe na krzyż. Grafika? Krzyżówka, statyczne portrety postaci, ale są przynajmniej jakieś ummm... animacje(?) ataków. I dźwięki tupania.
System walki to pysznie oldschoolowa turówka, gdzie jednak już od początku mieszają w głowie trzy paski życia:
PP - physical points
MP - magical points
HP - health points
Dopiero jak się zjedzie przeciwnikowi PP fizycznym atakiem bądź MP magicznym ciosem zaczyna mu spadać HP. Kocham, że Dungeon Encounters gra w otwarte karty. Bronie używane przez bohaterów mają jasno określoną ilość zadawanych obrażeń, a na mapce odkrywa się pola dające szczegółowe informacje co do napotkanych potworów. Nie ma tu kalkulacji "w tle" jak w wielu innych erpegach, każdy ruch można sobie przeliczyć, zaplanować, przeanalizować jak coś nie pyknie.
Co z pozoru brzmi na toporną przeprawę przez wtórne korytarze z piętra na piętro staje się coraz bardziej rozbudowaną przygodą. Jak tylko coś zaczyna przeszkadzać, to po chwili gra wyskakuje z narzędziem jak sobie ułatwić życie. Przykładowo brak widocznych encounterów na mapce: Pyk, zdobywa się umiejętność pokazującą je. Albo zbyt blisko zawieszona kamera nad bohaterem. Nie martw podróżniku, mamy i na to skilla.
Wspomniane skille korzystają z puli ability points zdobywanych za przejście odpowiedniej ilości pól (ja mam 12k nastukanych) oraz zmapowanie na 100% danego piętra. Dość szybko zacząłem robić screenshoty niektórych lokacji. Takie rzeczy jak współrzędne niedostępnych pól trzeba sobie zapisywać, bo można się wspinać poziom wyżej albo spuszczać niżej, jeśli jest fizycznie piętra wyżej/niżej przylegają do siebie. Wierzcie mi, wypełnianie pól, nadepnięcie na każde jest w cholerę uzależniające. Ryzykowałem KO całej drużyny tylko po to, żeby wymaksować piętro i uciec od przeciwnika 72 leveli lepszego ode mnie
Można rekrutować nowych bohaterów włóczących się samotnie po labiryncie. A jeśli ktoś z drużyny zostanie trafiony petryfikacją, to trzeba go zostawić, znaleźć urządzenie do odkamieniania (niekoniecznie na tym samym piętrze) i się wrócić.
Wygląda na to, że co ~10 pięter jest teleport z powrotem do bazy, więc teraz mam zamiar doczyścić wcześniej ominięte zakamarki i porozwiązywać parę zagadek - gierka wrzuca co jakiś czas "map riddle" i "math riddle". Pierwsze to wycinek mapki, który trzeba zidentyfikować. Drugie to jak nazwa wskazuje zagadka matematyczne. Rozwiązanie w postaci a, b, c to współrzędne piętra oraz osi X i Y.
Nie jarałem się chyba tak żadnym DRPG odkąd odkryłem Etrian Odyssey i się wessałem w gatunek. Opium.