Takie rzeczy po niecałych ~130h w grze. Fiona > reszta herosów, bo przedłuża chain attack i można kosmiczne liczby wykręcać.
Cadensia cała zmapowana (if you know, you know), profesje wszystkie wszystkimi zdobyte, z sidequestów została garstka... Chyba ruszam na endgame dzisiaj.
Bez zobaczenia endingu i post-game stwierdzam, że Xeno 3 jest podobnie jak XC2 bardzo bezpieczną kontynuacją jedynki, ale tym razem bardziej doszlifowaną systemowo i bez rażących wad. Kolonie i związani z nimi herosi mają dużo więcej charakteru niż NPC czy blejdy, a side-questy (których jest od cholery i jeszcze więcej) można sobie wg własnego uznania maksować – nie zauważyłem żadnych do pominięcia, wymagających zmieniania czasu, zbierania itemów z drop ratem 1% czy innych alpejskich kombinacji z jakich znana była przede wszystkim pierwsza część. Najgorszy był chyba quest z sadzeniem zimnioków w Colony 9.
Gdzie a propos kombinacji alpejskich, to trochę mi brakowało wertykalności i zawiłości w miejscówkach. Ja rozumiem, że skakanie w Xeno nigdy nie należało do najwygodniejszych, ale w Xeno3 mam wrażenie, że elementy zręcznościowe wycięto całkiem.
Przykładowo takich myków jak zjeżdżalnia na Valak Peak, wspinaczki w Mor Ardain, branie pod uwagę fall dmg za bardzo nie ma. Jedynie ruchome piaski zaspokajały nieco mój głód eksploracji, cała reszta skilli to dość proste blokady, nie wymagające większego lizania ścian.
Fabularnie podobają mi się subtelne i mniej subtelne nawiązania do poprzednich części, bo podobnie jak Finale, Xeno ma swoich Cidów, Biggsów i Wedgów, a motyw „cyklów” się bardzo ładnie przewija przez każdy element gry, od mapki poczynając. Czy historia ma wystarczająco pierdolnięcia to się jeszcze okaże, ale wstępnie rozdział 5 wygrywa pod względem epickości. No i mam już swoje podejrzenia co do co do DLC, najoczywistsze
.
Anyway, Xeno = kokainium, jakkolwiek wtóre nie byłyby jego iterację, to ciężko się oderwać. Liczę mocno na kontynuację Xeno X kiedyś. XCX2 zrealizowane tak jak XC3, czyli pozbywające się bolączek poprzedniczek… omg, aż boję się pomyśleć co to by było.