Skocz do zawartości

Shadows Of The Damned - Recenzja


  • Zaloguj się by odpowiedzieć
4 odpowiedzi na ten temat

#1 Gość_Kazuo_* Napisany 28 lipca 2011 - 09:34

Gość_Kazuo_*
  • Goście
Moja pierwsza recka napisana od jakichś... 10 lat? Pewnie do bani do pisałem ją będąc zamulony po nieprzespanej nocce. Ale luz, przyjmę na klatę wszelką krytykę.




Gierka skończona. Wprawdzie planowałem ją sobie rozłożyć na trzy wieczory, ale tak się wciągnąłem, że już za drugim podejściem łyknąłem całą resztę chapterów. W ramach ciekawostki dodam, że bardzo rzadko się zdarza, żeby coś wciągnęło mnie na tyle, żebym siedział przy tym do szóstej nad ranem...

Trzy nazwiska - Suda, Mikami oraz Yamaoka. Każdy kto choć trochę orientuje się w kwestii japońskiego rynku gier wideo musi je znać (chociażby "ze słyszenia"), bardziej obeznani wiedzą też co one oznaczają. Goichi Suda - kopalnia zwariowanych pomysłów, spec od niecodziennego designu i oryginalnej fabuły (Killer 7, No More Heroes), Shinji Mikami - gwarancja gameplayu na wysokim poziomie (Resident Evil, Devil May Cry), Akira Yamaoka - niezwykle utalentowany kompozytor, człowiek, który "czuje" muzykę jak mało kto (Silent Hill, Gradius). Trzy wielkie osobistości, które postanowiły połączyć siły i stworzyć coś co nie tylko zatrzęsie branżą, ale też udowodni, że Japończycy wciąż potrafią robić gry na najwyższym poziomie. W zasadzie więc Shadows of the Damned od początku skazane było na sukces. Czy wszystko wypaliło tak jak powinno? A może jednak komuś powinęła się noga? Wbrew pozorom odpowiedź nie jest tak oczywista jak się wydaje.

Scenariusz, jak można się było spodziewać, do standardowych nie należy. Jest mało skomplikowany, nie obfituje w powalające zwroty zdarzeń ani w szczególnie zapadające w pamięci postacie, jednak broni się wszechobecnym humorem oraz wieloma absurdalnymi zagrywkami. Z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu, to pewne, tak samo zresztą jak to, że wiele zależy od nastawienia. W ogólnym skrócie historia przedstawia losy Garcii Hotspura - łowcy szatańskich pomiotów, który wyruszył prosto do piekła, w celu odbicia swojej kobiety porwanej przez potężnego demona. Żeby nie było zbyt normalnie, pomaga mu latająca czaszka o imieniu Johnson. Obaj tworzą zgrabny duet, który za sprawą kapitalnych dialogów (z reguły wulgarnych, ale mimo wszystko zabawnych i błyskotliwych) nieraz wrzuci Ci uśmiech na twarz. W zasadzie ta dwójka napędza całą fabułę, bo poza nimi w świecie Shadows of the Damned nie ma praktycznie żywej duszy, przynajmniej takiej o zdrowych zmysłach (a nawet jeżeli jakaś się trafi, to i tak zaraz kończy rozbebeszona).

Równie oryginalnie prezentuje się klimat. Z jednej strony mroczny design, niepokojąca muzyka i spora dawka brutalności, z drugiej luzacka postać Johnsona oraz ostra rozwałka. Zdecydowanie nie jest to trzymający w napięciu, poważny horror, a raczej groteska wypełniona akcją w stylu filmów Rodrigueza czy Raimiego - kto zna takie twory jak Evil Dead czy Grindhouse, ten już wie czego się spodziewać (przy okazji, zawarto trochę smaczków dla fanów tych produkcji). Na pierwszy plan wybija się design - tak świetnie i pomysłowo przedstawionego piekła jeszcze w grach nie widziałem. Lokacje zaprojektowano z dbałością o detale i chociaż generalnie oprawa wizualna nie poraża, to zapewniam, że wiele razy przystaniesz i zachwycisz się wyglądem miejscówek. Artystycznie jest to bardzo wysoki poziom, momentami przywodzący na myśl bardziej "egzotyczną" wersję Silent Hill. Zaczynamy w ponurej mieścinie, przebijamy się przez zdemolowane domostwa i ulice pełne ludzi nadzianych na pale, zaraz trafiamy do lasu w którym witają nas niepokojąco poruszające się na wietrze drzewa i powieszone na nich lalki (które zresztą też się ruszają), odwiedzamy opuszczoną chatkę z "niespodzianką", dalej wędrujemy przez ciemne jaskinie, by trafić do... nie, dalej już pisać na ten temat nie będę, co by nie psuć Wam przyjemności z samodzielnego odkrywania lokacji. Zaskoczenie jednak mogę zagwarantować. Równie wybornie prezentuje się wygląd przeciwników (tych zwyczajnych, jak i bossów), większość z tych pokrak spokojnie znalazłaby zatrudnienie w poważnym horrorze.

Szkoda, że sam gameplay już tak oryginalny nie jest. Upraszczając można powiedzieć, że mamy tu do czynienia z Resident Evil 4 "na sterydach" - identyczny sposób przedstawiania akcji (kamera za plecami, która przy celowaniu usadawia się nad ramieniem bohatera) i równie spore nastawienie na strzelanie, z tym że SotD cechuje większa dynamika i mniej sztywne sterowanie (da się chodzić i strzelać jednocześnie, a także odskakiwać w tył, do przodu i na boki). Wypada jeszcze wspomnieć o zabawie z ciemnością, która zalewa niektóre lokacje i - stopniowo pozbawia nas energii życiowej. W takim wypadku musimy jak najszybciej znaleźć... głowę kozła (lub inne źródło światła), dzięki której rozproszymy mrok. Ogólnie gra się przyjemnie, strzelanie nie nuży, ale mimo to przydałoby się więcej zróżnicowania, bo jednak okazjonalna mini-gierka (shooter 2D) czy banalne zagadki logiczne to trochę za mało. Nie wykorzystano w pełni potencjału Johnsona - fajnie, że kolo dużo się udziela i potrafi transformować się w broń (standardowe odmiany - pistolet, strzelba, karabin oraz pochodnia), jednak już w motor zamienia się wyłącznie na filmikach, a przecież można było wcisnąć do gry jakieś sekcje na jednośladzie lub chociaż wykorzystać go do jakichś łamigłówek.

Teraz te poważniejsze minusy. Jest ich co prawda niewiele, ale za to są dotkliwe. Przede wszystkim bardzo niska żywotność - pół biedy, że grę można skończyć w 8 godzin, gorzej że po jej przejściu praktycznie nic nie zachęca do powtórnego zanurzenia się w rozgrywkę. Dochodzi jedynie nowy poziom trudności, poza tym żadnych dodatkowych trybów, strojów dla postaci, bonusowych broni - bieda niesamowita. Czyni to Shadows of the Damned grę wybitnie na jeden raz. Drugą wadą jest bardzo niski poziom trudności, nawet dostępny od początku stopień hard nie stanowi większego wyzwania. Bronie mają zdecydowanie zbyt dużego powera, wielu przeciwników rusza się jak muchy w smole, bossowie atakują schematycznie, a amunicji nigdy nie brakuje. O prostych jak but zagadkach napisałem już wcześniej. Można się wprawdzie jeszcze przyczepić ciut przydługawych loadingów między etapami oraz niektórych niesmacznych patentów (np. funkcję save-pointa pełnią... demoniczne odchody), ale to są tak naprawdę rzeczy do których szybko można przywyknąć i nie wpływają szczególnie ujemnie na grywalność.

Oprawa A-V prezentuje się zadowalająco, chociaż wyżyny nie są to z pewnością. Pomijając genialny design, grafika jest zaledwie przyzwoita, ciut lepiej ma się sprawa z kwestią dźwiękową. Świetnie wypadli aktorzy użyczający swoich głosów (ponownie wybija się Johnson ze swoim brytyjskim akcentem), a muzyka dobrze komponuje się z akcją na ekranie, jednak po kompozytorze kalibru Yamaoki można było liczyć na więcej. Ot, brakuje bardziej zapadających w pamięci kawałków do których Akira nas przyzwyczaił tworząc muzykę do Silentów.

Odpowiadając na pytanie z drugiego akapitu - jednak nie wszystko wypaliło. Dosyć krótki czas gry, niemalże zerowe replay-ability, niski poziom wyzwania oraz kilka mniej istotnych elementów ostatecznie nie pozwalają rozpatrywać produkcji Grasshopper Manufacture w kategoriach hitu. Miało być miażdżące tąpnięcie, wyszło poniżej oczekiwań. Bez dwóch zdań jest to i tak pozycja, która bardzo wyróżnia się na tle współczesnych strzelanek, przede wszystkim niesamowitym klimatem i zwariowaną historią. Pozycja wartościowa i jak najbardziej warta zapoznania.

+ gęsty, niespotykany klimat
+ design lokacji
+ intensywna, przyjemna rozwałka
+ zwariowana historia

- czas gry i replay-ability
- poziom trudności
- mało różnorodny gameplay
- kilka odpychających dziwactw


8/10
  • 0

#2 Ryan Napisany 28 lipca 2011 - 12:37

Ryan

    Dominik D.

  • Administratorzy
  • 32 571 Postów:
Za długie akapity, zbyt wiele kolokwializmów i zwrotów, które nie pasują do recenzji. Struktura trochę zbyt luźna. Ale i tak o niebo lepiej napisane, niż wszystkie chyba teksty, jakie do tej pory pojawiły się na forum. :)
  • 0

#3 Raikoh Napisany 28 lipca 2011 - 12:48

Raikoh

    Dark Hollywood

  • Forumowicze
  • 16 353 Postów:
Ja przeczytam za kilka dni, bo w sobotę zaczynam pisać swoją, więc nie chcę poznawać opinii innych przed tym :kamina:
  • 0

#4 burnstein Napisany 28 lipca 2011 - 13:03

burnstein

    ostatni król forumka

  • Reformatorzy
  • 51 134 Postów:

Ja przeczytam za kilka dni, bo w sobotę zaczynam pisać swoją, więc nie chcę poznawać opinii innych przed tym Dodany obrazek



Olo, kolejna spóźniona recka.
  • 0

#5 Gość_Kazuo_* Napisany 28 lipca 2011 - 19:58

Gość_Kazuo_*
  • Goście
Nie sądziłem, ze komuś na serio będzie chciało się to czytać. Dzięki Ryan za rzeczową opinię, odpowiednie wnioski wyciągnięte. A Ty Raikoh się nie opierdzielaj, tylko smaruj jak najszybciej swoją reckę Shadowa ;)
  • 0