Dawno nie robiłem takiego podsumowanka, w ’17 chyba ostatnio? Na wstępie zaznaczę, że pod względem nowości 2020 był dobrym rokiem. Sporo kraszerów i moje ulubione nisze obficie wypełnione zarówno indykami jak i wysokobudżetowymi produkcjami.
NOWOŚCI:
Rok zacząłem od [NSW] Tokyo Mirage Sessions #FE Encore!, zapomnianego crossovera między Fire Emblem i Shin Megami Tensei z WiiU. Na Switcha też wprawdzie nie zrobił furory, ale ma wciąż jeden z najlepszych systemów walki w jRPGach + to taka Persona Lite™. Wszystko co dobre w nowoczesnych Personach, ale bez mozolnych social linków!
Skoro już o Fire Emblem zahaczyłem, to nie mogę nie wspomnieć o znakomitym dodatku [NSW] Fire Emblem: Three Houses – Cindered Shadows. Raz, że nowi bohaterowie się świetnie wpasowali w klimat. Dwa, że rozgrywka została odrobinę przemodelowana i trzeba sobie radzić predefiniowaną drużyną i ograniczonymi zasobami. Gratka dla die hardów. ????
Następnie, w marcu bodajże, wjechało nowe [XONE] Ori and the Will of the Wisps. Lepsze niż pierwsza część. Ładniejsze, z mieczykiem usprawniającym walki z mobkami i krótszymi sekwencjami ucieczek. Zdecydowanie jeden z najjaśniejszych punktów 2020 jak dla mnie. Takich metroidvanii oby było jak najwięcej w przyszłości.
Klasycznymi metroidvaniami też nie pogardzę. Na telefony pojawił się port [AND] Castlevania: Symphony of the Night i ku mojemu zaskoczeniu sprawdził się bardzo dobrze. Przemiany i ataki specjalne zostały przypisane to hotkeyów na ekranie dotykowym, co ma sens bo nikt nie chce robić ćwierćobrotów na wirtualnym sticku. Hot też były sejwy, a raczej suspend save, pozwalający odłożyć grę w dowolnym momencie. Drobne zmiany, a dobrze przystosowały grę na szybkę. Niedawno wyszło Bloodstained w podobnym formacie na andka i iosy.
Pierwszą wtopą 2020 było [NSW] Darksiders Genesis. Skończyłem, więc z perspektywy czasu moje 5/10 chyba trochę za surowe , ale nie lubię się z serią i rugam ją za niewykorzystanie ogromnego potencjału! Taki love/hate relationship można by rzec. Oprócz tego, że na Switchu chodzi jak govno to perspektywa nawala i wysysa sporo funu z całkiem zabawnego systemu walki.
Dobrze, że zaraz po tym rozczarowaniu miał się ukazać pewniak między pewniakami: [PS4] Resident Evil 3. Wśród pierwszej fali pandemii (covida, nie zombie) żółto-niebiescy nie dostarczyli wystarczająco zielonych pudełek do sklepów, więc RE3 ograłem na PS4. Byłem mocno zdziwiony niskimi ocenami trójki, bo po RE2R spodziewałem się 11/10. Całe szczęście okazało się jedynie, że gra jest „krótka”. Po 4 runach nie wiem czy to jest wada. Większe nastawienie na akcję sprawia, że łatwiej się wraca do trójeczki niż do dwójki, a Jill to powinna wygrać NCB imo! :<
Za ciosem poleciałem z [PS4] Final Fantasy VII Remake. Specjalnie pierwszy raz rozpykałem jakoś w lutym oryginał (znaczy port na Switcha), który nie zrobił na mnie specjalnie dużego wrażenia. Remake z kolei? Jaranko. Wprawdzie ending mi nie pasił, bo
Po znakomitym pierwszym kwartale było trochę posuchy, którą w wykorzystałem na parę indyków i staroci, o czym niżej opowiem. Następną dużą grą w kolejce było [NSW] Trials of Mana. Lubię takie średniaczki i uważam, że Square mogłoby częściej wypuszczać remaki z niższym budżetem niż wspomniany Final. Mana jest nieco przecenianą przez fanów serią i jedyne co ją na SNESie wyróżniało to możliwość grania w multi. Remake trójki całkowicie się pozbywa tej funkcji i jest stricte singlowy, co oczywiście przed premierą było jechane, ale po ograniu stwierdzam, że kwadratowi zrobili po prostu wolniejszego Ys’a, a ja zawsze chętnie takie produkcje przyjmę.
Największą niespodzianką 2020 roku dla mnie było [NSW] Streets of Rage 4. Na zwiastunach wyglądało moim zdaniem beznadziejnie. Rysowany art style i portrety postaci nadal uważam za brzydki, ale jak to się rusza płynnie! Gra ma wszystko czym powinien być dobry beat ‘em up. Zauważyłem jakby mały revival gatunku w ostatnich latach, ale nic nie zrobiło takiego wrażenia jak nowy SoR. Lizardcube już byli odpowiednio chwaleni za Monster Boya, ale SoRem potwierdzili swoją pozycję jako jeden z najlepszych devów neo-retro.
2020 to rok długich jRPGów dla mnie. No co? W takich czasach najlepiej przejebać >100h zabijając żelki. Dlatego [NSW] Xenoblade Chronicles: Definitive Edition wyszło w idealnym momencie. Dodatek aż tak nie robił, ale podstawka to 10/10 i jedna z moich ulubionych gier wszechczasów. Epicka muza, epicka fabuła, epicki system walki. Bez udziwnień wprowadzonych w X2. Bardzo bym chciał, żeby i XCX przeportowali na Switcha.
Przegryzłem [NSW] Shantae and the Seven Sirens, które nie było tak dobre jak Half-Genie Hero czy Pirate’s Curse, ale wciąż topową platformówką 2D. Robienie tego na apple arcade raczej nie przyczyniło się do jakości.
Największą kontrowersją tego roku było [PS4] The Last of Us Part II. Ja nie wiem o co taka gównoburza. To bardzo dobra giereczka, próbująca czegoś nowego względem narracji i gameplayowo rozwijająca pierwszą część. Plus wygląda obłędnie nawet na podstawowym PS4.
Po TLoU było dość sucho, więc wsiąknąłem znowu w neo-retro: [NSW] Bloodstained: Curse of the Moon 2 oraz [NSW] Panzer Paladin pokazały, że pikseloza w 2020 trzyma się mocno. Pierwsze to classicvania done right, drugie to mix vanii z mega manem i blaster masterem. Żałowałem w takich chwilach śmierci 3DSa, bo stereoskopowe 3D pasowałoby tutaj idealnie.
Zaskoczenie roku Nr 2 to [PS4] 13 Sentinels: Aegis Rim. Mindfuck godny Zero Escape, do tego z sympatycznym tower defensowym gejplejem. Przepraszam się oficjalnie z Vanillaware po tej grze. Ich najlepsza do tej pory, na wskroś japońska, z mechami, podróżami w czasie i wszystkim czego byście pragnęli od takie produkcji. Pewnie będę brał pod uwagę w topce GOTY.
Nagle zrobił się listopad, który był u mnie pod znakiem [PS4] The Legend of Heroes: Trails of Cold Steel IV. Ponad 160h! Żadna Persona czy Dragon Quest nie mają startu, taka to długa gra. Worldbuilding Falcomu nie ma sobie równych, więc climax w postaci zjednoczenia bohaterów wprowadzanych na przestrzeni 16 lat robi ogromnie, jeśli ktoś wystarczająco długo śledzi serię. Moje GOTY jeszcze świeżo po przejściu, ale dam sobie jeszcze trochę czasu, bo obecnie zachwyt nad całokształtem serii przysłania mi niedociągnięcia jak recycling miejscówek, średnia grafa etc.
Grudzień minie na [PS4] Yakuza: Like a Dragon i [NSW] Hyrule Warriors: Age of Calamity. W pierwszym mam prawie 20h napykane i tak po parunastu wreszcie kliknęło. Mogę wybierać profesje, wkręciłem się w ogrodnictwo i golfa, jako time-sink sprawdza się wyśmienicie. Mogę bujać się po Yokohamie, grindując bez celu kasę na kolejne kombinacje w barach.
Hyrule z kolei po 25h robi się żmudne. Więcej postaci = mniej kasy na wszystko, jeśli chcemy levelować równo, a misje to more of the same. Jeśli gdzieś widać w ocenach „Nintendo bonus” to w wypadku Hyrule Warrios. To najwyżej gierka na 7/10.
STAROCIE:
Nie samym 2020 człowiek żył w 2020, więc pozwolę sobie wspomnieć o paru grach w jakie pykałem w tym roku, które wyszły trochę wcześniej:
[WIN] Touhou Luna Nights (Steam) wygrywa w kategorii „nie wiedziałem, że tak można zrobić metroidvanię”. Powiew świeżości, szczególnie patent z czasem. Miało wyjść na Switcha, wyszło w Passie. Przez łatkę „Touhou” pewnie wielu pominęło – błąd! Można nie kojarzyć serii, to mvania 9/10.
[NSW] Overcooked! Special Edition to pod względem co-opu jedna z najlepszych arcadówek z jakimi miałem do czynienia. Obydwie części Overcooked wymasterowałem, ale jedynka imo ma równiejszy poziom trudności i ciekawsze plansze.
Muszę też wspomnieć o [XBO] Control, które patrząc wstecz podobnie jak Darksiders trochę za bardzo zjechałem. Ok, niedoładowująca się mapka wkurzała mocno, ale wspominam grę przyjemnie. Lepiej niż Quantum Break czy przygody Anala i życzę Remedy wszystkiego dobrego i rozwinięcia pomysłów z C w następnej gierce.
Skończyłem wreszcie [PS4] Earth Defense Force 5 wing diverem. Misja tu, misja tam, zabijanie robaków się nigdy nie nudzi. Idealna gierka na chwile w których nie wiem co włączyć. Jak tylko wyjdzie EDF6, to konsola nowej generacji będzie u mnie w domu.
[PS4] 428: Shibuya Scramble zasługuje na dwa zdania. Bardzo dobra VNka w nietypowym stylu, bo poskładana w całości ze skrawków live action.
Nietypowa też jest seria Romancing Saga, z którą zapoznałem się grając w [NSW] Romancing SaGa 3 Remastered i [NSW] SaGa Scarlet Grace – Ambitions, stając się momentalnie fanem. RS3 jest bardzo ambitne jak na gierkę ze SNESa, a Scarlet Grace mimo że wywodzi się z raków-komórczaków, to systemem walki i info jakie daje przed turą robi robotę.
Miałem epizod ponownej zajawki Nintendo DS (królowa handheldów <3). Zamiast trwonić hajs na jakieś dodatki do nowych Poksów odpaliłem [DSi] Pokemon Black Version 2. Damn! BW to najlepsze Poki. Ja nie wiem czemu nie zachowali walk rotacyjnych na przykład. Tyle kozackich rozwiązań. Dobrze, że jeszcze chwila i pora na remake jedynki.
Oprócz tego [NDS] Soma Bringer jako ciekawostka „co Monolith Soft robili przed Xenoblejdami?”. Fajny action erpeg, w którym można wyłapać zalążki systemów zaimplementowany w późniejszych Xeno.
Skoro wspomniałem królową, nie może zabraknąć króla konsol: Nintendo 3DS. Wrzesień/październik świętował swoje zmartwychwstanie za sprawą Atlus: [3DS] Persona Q2, [3DS] Etrian Odyssey V i Etrian Odyssey Nexus czekały na dorysowanie im wszystkich mapek. Nexus mnie zaskoczył długością i jakością. Jeśli to rzeczywiście ostatnia gra z serii to idealny swan song wyszedł. Comfort food, na pewno w 2021 też wrócę do EO i EO-podobnych.
Zaskoczeniem roku nr 3, albo zaskoczeniem roku 2019 o którym dowiedziałem się dopiero teraz jest [NSW] Atelier Ryza: Ever Darkness & the Secret Hideout. CRAFTING pisany caps lockiem. Plus uda. Ryza mnie oczarowała. Zamiast topornej, nieprzejrzystej i pełnej bugów shojo-gierki Gust i Koei wreszcie dostarczyli Atelier, które ma wystarczająco usprawnień QoL, wygląda przyjemnie i skupia się na tym co robi dobrze, czyli mieszaniu eliksirów. Nawet walki, korzystające z ATB im się udały! Ostrzę ząbki na sequel w 2021.
Ostatnim odkryciem zdaje się będzie chodzonka [NSW] Fight'n Rage. Jakby komuś p o SoRze było mało: proszę bardzo! Trifecta nowoczesnych bmupów składa się z River City Girls, SoR4 i Fight’n Rage właśnie.
Największą wtopą w tym roku okazało się dla mnie [PS4] Death Stranding. Dobrze zrobiłem olewając w zeszłym, bo zupełnie mi nie siadło. Kupiłem za grosze, więc nie żałuję. Pomysł na poruszanie się jak mucha w smole z tymi wszystkimi paczkami na grzbiecie mnie nie przekonał. Pograłem z 8h i rzuciłem w kąt.
------------
Było tego wszystkiego oczywiście dużo więcej, ale powyższe gry w ramach retrospekcji najbardziej zapadły mi w pamięci.
2020 nie obfitował w produkcje wybitne, ale mimo tego gaming akurat był jednym z jaśniejszych punktów roku. I was entertained!
Nie wspominałem o np. Doomie Eternal, którego mam zamiar dokończyć po Yakuzie + mam w backlogu jeszcze parę pozycji, które chciałbym ogarnąć, jednak większość z tego co sobie zakładałem to też ograłem. Olałem m.in. Animal Crossing, Tsushimę, Paper Mario i Cyberpunka i pewnie nie prędko nadrobię, bo od początku nowego roku zaczną zaraz wjeżdżać kolejne pyszne jRPG ????
Ten post był edytowany przez Tawotnica dnia: 10 grudnia 2020 - 15:47