Nie kupuję w ogóle piratów. Przynajmniej teraz, gdy jestem w posiadaniu PS2, bo gdy pykałem jeszcze na PSX, zdarzalo mi się od czasu do czasu sięgnąć po "mniej oryginalną" gierkę. Ale wiem jedno, że nawet wtedy każdy zakupiony przeze mnie Final Fantasy (VII i VIII) był oryginalny. Nawet nie wiecie, co czułem gdy otwierając bożonarodzeniową paczkę, ujrzałem piękne, błyszczące pudełko z logiem FFVIII.
Nie dostaję kieszonkowego, a jedyne pieniądze jakie mam pochodzą z kumulacji boże narodzenie - urodziny - imieniny - wielkanoc - dzień dziecka - ewentualne wizyty krewnych. To starcza na 3-4 gry w roku, co raczej nie powala. Gram tylko w te tytuły, które mnie interesują. Czasami zazdroszczę kolesiom którzy grali w dziesiątki tytułów, ale cóż. Wydaję mi się, że jeśli gry kręcą Cię naprawdę, to gotów jesteś odjąc sobie od ust, żeby ostatnie oszczędności wydać na oryginał.
A ściąganie gier z neta jest nieco bezduszne. Choć przyznam się - nie jestem bez winy, bawię się emulatorami, choć robie to tylko wtedy gdy dany tytuł jest już niedostępny na Polskim rynku (FFT i Vagrant Story).
Wiadomo, że liczy się głównie samo granie, ale dla mnie równie ważne są doznania estetyczne. Jest w tym trochę z kolekcjonerstwa, cieszysz się każdym spojrzeniem na opakowanie, każdą stroną instrukcji. Jak patrzę na jakąś shitowską płytkę z kiosku za 5 PLN, na której tytuł gry nagryzdany jest czarnym pisakiem, robi mi się niedobrze...
A poza tym kupując oryginały, nie musisz wcale wydawać góry pieniędzy. Wystarczy wejść na Allegro i złapać dobrą okazję za 50 PLN, czy też pokombinować nieco z wymianą, o której wspomniał TheZerter.