(...)
TL;DR
(...)
TL;DR
ty obrzydliwy szwabie!
Skończyłem Dishonored na PS4, bardzo fajna giereczka, co prawda w pewnym momencie nie zebrałem jednej runy i potem już pogoniłem do przodu bo mnie to załamało, ale teraz zastanawiam się czy nie wyczyścić wszystkiego i potem przejść grę jeszcze dwa razy (raz bez zabijania i wszczynania alarmu) a dwa bez używania mocy. Bo teraz leciałem raczej w pełny chaos i się nie przejmowałem alarmami bo ludzie umierali jak muchy
Ten post był edytowany przez Schrodinger dnia: 02 stycznia 2016 - 12:09
bo trzeba trzy razy przechodzić (można zrobić w dwa)? mnie też to wkurwia przy platynkach i raczej zawsze przy powtórnym przechodzeniu odpadam, tutaj w sumie jest ta możliwość że gierka będzie wyglądała zupełnie inaczej
Nooby. Przejdźcie sobie grę 3 razy (erpega), za każdym razem wyciągając 100%, żeby zdobyć platynę....
Opcja bez zabijania w DH jest świetna dzięki dodatkowemu kombinowaniu, jeśli chodzi o cele misji, bo ludzi z kontraktów też da się pozbyć bez zabijania i to właśnie ta ścieżka jest najbardziej satysfakcjonująca.
Ten post był edytowany przez fingus dnia: 02 stycznia 2016 - 16:03
Until Dawn, dołączę do tych co chwalą giereczkę/interaktywny teen slasher - bardzo dobry klimacik, udane story (w ramach gatunku jaki reprezentuje ), postacie z których kilka da się lubić (ach Sam ), inne wkurwiają, ale w każdym razie jakieś tam emocje wywołują Wybory mają ogromne znaczenie i co najważniejsze po prostu bardzo przyjemnie się przez to grą "idzie". Z przyjemnością za jakiś czas zagram ponownie.
Professor Layton and the Lost Future - Layton, ach, Layton Uwielbiam serię za zagadki, postacie i język angielski, którym się posługują, i tu nadal jest tip-top(hat).
Co do fabuły:
9.1/10
Until Dawn - najbardziej grywalna i najlepiej wykonana z pseudo-filmowych giereczek. Dla mnie czarny kon lineupu PS4 z ubieglego roku. Niech Sony sypnie ostro hajsem na sequel (pewnie juz sa plany zrobienia z tego tasiemca ) - wole takie odcinanie kuponow niz archaiczne gierki od TT.
Jak juz jestem przy TT, po UD skonczylem Tales from Borderlands. Klimat, humor, postacie (glowna dwojka plus Sasha i Gortex, reszta taka sobie) na mega plus ale nie czulem przez cala gre powagi wyborow moralnych (nie wiem czy wogole takowe byly bo te ktore sugerowala gra po end creditsach byly podane starsznie na sile imo), fabula po 2gim epizodzie starsznie zmarniala i ostatni epizod jakis byl taki dziwny. PEizody 1 i 2 imo zajebiste, 3 sredni, 4ty bardzo dobry (choc krotki) a 5ty tylko ok. wiec wychodzi mi takie 8. Ale gierka jest juz mega archaiczna, powinni albo zrobic sam film z naciskamiem przyciskow albo jakos to przebudowac bo tu nawet chodzenie jest toporne (grajac w to po UD juz totalnie rzuca sie w oczy).
KH: Birth by Sleep - kiedyś grałem na PSP, teraz sobie odświeżyłem skoro już była w pakiecie z dwójką. Pomijając całą tą infantylność (która jest jak najbardziej do przełknięcia jeżeli wychowało się na bajkach Walta Disneya) oraz przeciętną grafę - świetny kawał action rpg, z rozbudowanym i głębokim systemem walki, zdrowym czasem gry (3 postacie = 3 różne historie), masą sekretów i ogromnym replay ability. Cała masa mini-gierek, opcjonalnych starć z bossami, zabawa z fuzjowaniem technik ,od groma bonusowych broni i przeróżnych statystyk do rozwinięcia. Fabularnie najmroczniejsza część (ofkors na tyle mroczna, na ile mroczna może być gra z Kaczorem Donaldem i Myszką Miki) z masą smaczków dla fanów, w dodatku prequel do jedynki, więc zjadliwa nawet dla świeżaków. W mordę przywaliłbym tylko cwaniakowi, który opracował trofea - to była ostatnia część, w której brakowało mi platyny, więc siłą rzeczy się do tego zmusiłem... nigdy więcej. Gierka co prawda dzisiaj już tak nie kosi (na psp swego czasu to był ostry hicior), ale nie zmienia to faktu, że obok KH2 to i tak najlepsza część cyklu i cały czas gra się w nią przyjemnie. Dawać trójkę w końcu!
Ile kg straciłeś tym razem?
Ten post był edytowany przez Kazuo dnia: 09 stycznia 2016 - 12:56
Przecież Tawot głównie w pracy nap*erdala
A kto nie ?
A ty to nie?
Chciałbym, ale nawet ja nie mam do niego startu. Tawot szybciej kończy erpegi na 100 godzin niż ja normalne gry.
Ostatnimi czasy sporo łupię w giereczki, co prawda do Tawota nie ma startu, ale i tak nie jest źle - trzy pozycje pękły w zeszłym tygodniu.
Saint's Row 4 - przyjemna pozycja, sporo komedii i czilałtowego wypełniania zadań w stylu Assassin's Creed. Czuć, że gra powstała za mniejszą kasę niż SR3. Fajne DLC.
Dropsy - przygodówka p'n'c, dosyć wyjątkowa. Łazimy po okolicy brzydkim i grubym clownem i pomagamy smutnym mieszkańcom, a w zamian za to Dropsy może ich uścisnąć. Końcówka mogłaby być ciekawsza, ale ogólnie bardzo pozytywna gra. Poziom trudności w sam raz, trochę trzeba pokojarzyć fakty, ale nic szczególnie frustrującego poza dwoma momentami.
Bioshock Infinite: Burial at Sea Episode 2 - przeszedłem Ep.1 po premierze, do Ep. 2 bylo kilka miesięcy więc wywaliłem BI z dysku, a później nie chciało mi się ponownie ściągać, aż wczoraj w końcu się zmobilizowałem - 40GB dla głupiego dodatku. Odmiana od bajoszokowego gejmpleju, strzelania jest dużo mniej, ale stealth nie jest szczególnie zajmujący - taka upośledzona wersja stealthu z Arkham Asalum, a już tam było bez rewelacji. Za dużo z fabuły Bioshocków już nie pamiętam, więc pod tym względem ominęło mnie wiele smaczków.
NIE przeszedłem za to State of Decay, bo jestem zbyt dużą lamką i potraciłem za dużo postaci, reputację mam niską, optymalnego zarządzania obozem nie znam i stwierdziłem, że dla mnie zaczyna się robić zbyt hardcore'owo. No i wkurzające, jak kompan AI cię opuszcza tuż przed szturmowaniem zainfestowanego domu. Może kiedyś podejdę ponownie.