Zazwyczaj zaczynam rok od jakiegoś klasyka na Virtual Console, ale tak się złożyło że BC jeszcze przeorałem w zeszłym. Chciałem oryginalne Bionic Commando przełupać, ale okazuje się że poza remakiem GRIN (ReArmed) nie wyszła żadna reedycja! W pierwszej chwili szok i niedowierzania, bo to przecież mega klasyk. Biorąc jednak pod uwagę, że gra się w Japonii nazywa „Hitler’s Ressurection” nie dziwię się, że Capcom niespecjalnie się pali do ponownego wydawania
Nieważne, jest na GameBoya, to biere na GameBoya! Nie jest to bezpośredni port, mimo że levele, wybór broni i itemów jest identyczny. Zamiast klimatów IIWŚ i nazioli mamy teraz sci-fi trochę przypominające MegaMana (20XX i te sprawy). Radd Spencer musi uratować legendę komandosów Super Joe i zniweczyć plany związane z projektem Albatross – to już brzmi znajomo, tylko opakowanie inne.
Mapka świata
Większych zmian w rozgrywce też nie ma. Mapka z wyborem poziomów dzieli się na Action Zones i Neutral Zones. Strefy neutralne służą do zdobywania nowych itemów i trzeba uważać, żeby w nich nie oddać żadnego strzału. Nawet jak niechcący raz odpalicie giwerę, to zaraz pojawi się banda komandosów, którzy skopią wam dupsko. Strefa akcji polegają na znalezieniu comm roomów, żeby otworzyć przejście do dalszego etapu planszy i wreszcie do bossa i/lub wierzyczki którą trzeba rozwalić.
Oprócz tego po mapie krążą helikoptery, wozy (?) wroga. Wlatując w nie rozpoczyna się krótką planszę, przypominającą mi nieco encountery z Zelda II na której można sobie nafarmić kontynuacji rozwalając najmocniejszych przeciwników. Wszystko w widoku 2D, nie w rzucie iso jak było zdaje się w oryginale – bardzo spoko rozwiązanie imo.
Itemy i bronie są takie same jak w BC NES. Za zebrane kartridże, wypadające z wrogów dostaje się dodatkowy pasek energii.
Pytanie tylko czy na GB też takie osom akrobacie się wykonuje jak na NESie? No ba, nawet uber-osom! Plansze są trochę prostsze na mniejszym ekranie, bo mniej się dzieję. Fizyka zdaje się być lżejsza do okiełznania. Dla przypomnienia: cały urok serii Bionic Commando polega na tym, że nie można skakać. Bohater przemieszcza się po platformach wyłącznie za pomocą swojej bionicznej ręki, którą może przyczepić do większości punktów w pobliżu i się przeciągnąć albo rozhuśtać i skoczyć.
Oprócz huśtawki na ręce jeszcze się strzela w manierze typowego run & guna do przydupasów. Wyobraźcie sobie to jako duuużo wolniejszą Contrę. Początkowe levele są dosyć proste i mają liniową strukturę. Później zaczynają się konstrukcje w których idzie się pogubić i nieźle sfrustrować. Głównie przez to, że obsługę grappla trzeba opanować do perfekcji i korzystać ze wszystkich możliwych sztuczek. Najlepsze są odcinki, w których pokonuje się duży dystans parokrotnymi ‘huśtnięciami’. Kombinacje alpejskie jakie się wykonuje, polegające na podciąganiu się i natychmiastowym puszczeniu ręki po ukosie oraz timing, który trzeba wyczuć żeby się złapać odpowiedniego miejsca – w dzisiejszych grach za to dostawałoby się bonusy czy odkrywało ukryte przejścia. Bionic Commando tego typu chwytów wymaga do przejścia gry. Chwilę to trwa zanim mózg się przestawi na sterowanie bez przycisku skoku i może to odrzucać na początku, ale satysfakcja z platformingu tutaj jest gigantyczna. Jedna z najlepszych gier 2D Capcomu w ogóle, a mówię to jako entuzjasta MegaMana i po biciu pokłonów dla Demons’ Crest.
Takie rzeczy na Game Boyu! O.o
Graficznie na możliwości poczciwego GameBoya jest nieźle. W tłach się dużo dzieje, ale wyraźnie widać przeciwników i platformy do których można się podciągać.
Muzyka jak to wczesny Capcom – zarządza, szczególnie pierwszy motyw jaki słyszy się in-game, ale z racji ograniczonej pamięci GB jest tylko parę utworów na krzyż.
Muszę teraz koniecznie zagrać w ReArmed, bo dużo dobrych rzeczy czytałem na temat remaku. No i nie przypominam sobie, żeby oryginał na NESa był aż tak zajebisty, więc wersja na GB musi dawać mocno radę. Rozpikselowany kciuk w górę!