Przez ostatni miesiąc sobie pogrywałem - to mój pierwszy Assassyn od 6 lat a od razu poczułem się jak w domu nic się nie zmieniło, skakanie po trzepaku, bicie murzynów - wszystko proste, intuicyjne, jak w Call of Duty, nie zmienia się nic. Czytałem też książkę o Pirackiej Republice - napisał ją gość, który był zresztą konsultantem do tej części - i faktycznie sporo faktów historycznych się zgadza, chociaż zabawne jest kogo twórcy obsadzili czasem w roli Templariusza - tu zresztą mieli spory problem bo jakby nie było gramy banitą i złodziejem - co prawda realia były takie, że gros ludzi klepało straszliwą biedę pod jarzmem plantatorów i skorumpowanych gubernatorów, wykorzystywani niewolniczo marynarze etc. Gra w całkiem rzetelny sposób ukazuje zależności tamtej epoki i nie do końca ocenia, która strona konfliktu ma rację. Np. piraci zakładają swoją bananową republikę na wyspie Nassau, która staje się niczym więcej niż bazą wypadową pełną leniwych pijaków - i tak też jest w samej grze. Bohater, którym gramy sam zresztą przyznaje, że doprowadził do utworzenia stolicy ochlapusów. Zresztą dokonując egzekucji na poszczególnych Templariuszach, tradycyjnie każdy uprzednio wygłasza swe expose - nie raz prawiąc słusznie i sensem, znacznie bardziej przemawiając do mnie niż szeroko pojęte pragnienie wolności naszego pirata Nasi przeciwnicy to przede wszystkim przedstawiciele Europejskich mocarstw dążący do stabilizacji regionu i założenia plantacji. Zresztą nasz główny przeciwnik - Woodes Rogers w Anglii ma status bohatera narodowego
Nie wiem co się działo w poprzednich częściach [chociaż myszkując po biurach abstrego trochę sobie zaspoilerowałem losy Desmonda] ale konflikt Templariuszy i Assassynów już chyba dawno odszedł od prostego podziału na złych Iluminatów i dobrych zabójców. Zresztą już w pierwszej części niektóre zabójstwa budziły moje wątpliwości.
Gra jest strasznie grywalna, zajrzałem pod każdy kamień, zrabowałem każdy okręt i wykonałem każde zlecenie [a mimo to, brakuje mi 3 map ze skarbem, mimo, że wszystkie lokacje mam na 100% ?], szkoda, że poza przepiękną Hawaną reszta lokacji to smętne wysepki z chatkami - ale taka specyfika regionu.
Na pewno sprawdzę pozostałe części i czekam na to AC collection - ale będę sobie to dawkował bo widzę, że niektórzy mają już odruchy wymiotne przez tą serię Ja tam przeboleję schematyczną rozgrywkę ze względu na zamiłowanie do historii.
edit: czytam poprzednie strony tematu - problemy Torqa i Piousa to comedy gold "gra trudna ciągle przegrywam, co ? nie, nie inwestuje w okręt bo to nudne i niepotrzebne"
Ja w pierwszej kolejności myszkowałem po całym regionie i zbierałem fanty, dosyć szybko udałem się też na południowy kraniec mapy, gdzie rabowałem najbardziej wartościowe okręty ze dwie godzinki - tym sposobem usprawniłem Kawkę błyskawicznie - abordaże są na tyle szybkie, że znudziły mi się dopiero do sam koniec gry jak miałem już praktycznie wszystko kupione. Natomiast upgrade statku wymaga posiadania schematów co zmusza do szukania skarbów - zakwaszeni 40latkowie mogą mieć problem Kawka zrobiona na 80-90% niszczy wszystko - nawet okręty Legendarne nie sprawiają trudności, chociaż każdy wymaga pewnego sposobu.
Ten post był edytowany przez cwany-lis dnia: 27 grudnia 2015 - 12:13