Skocz do zawartości

Zdjęcie

Twoje prywatne, subiektywne top 20 giereczek wszecheverczasów


  • Zaloguj się by odpowiedzieć
440 odpowiedzi na ten temat

#61 Tawotnica Napisany 06 maja 2013 - 13:30

Tawotnica

    Samus Aran

  • Moderatorzy
  • 15 129 Postów:

Zawsze jak widzę na liście Metroida albo Zeldę, to zastanawiam się WTF. Uwielbiam Castlevanie 2D, ale Metroid mnie zwyczajnie zbiedził. Czy Prime jest faktycznie aż tak dobry? Czy fabuła istnieje w celu innym, niż pretekst do eksploracji? I dlaczego Zelda mnie nudzi? :hmmm:

o, dopiero teraz zauważyłem ten post, bo się nie zapuszczałem na pierwszą stronę. Odniosę się do części Metroidowej.

Jeżeli lubisz SoTN, to nie wiem czemu/czym Super Metroid mógł cię odrzucić. Level design stawiam wyżej niż w SoTN, ponieważ mniejsza jest ilość korytarzy copypasta i przeciwnicy mają sprytniejsze AI. Ponadto upgrady w Metroidzie mają większe znaczenie. Sporą ilość itemów i power-upów w Castlevanii ciężko uznać za wadę, bo bardzo przyjemnie się szukało każdej rzuconej pod nos marchewki, ale w porównaniu SM jest dużo bardziej intensywnym doświadczeniem. Dodaj do tego świetny klimat wytworzony rezygnacją z jakichkolwiek dialogów, cutscenek itp., topową jak na SNESa oprawę A/V i chyba nie ciężko zauważyć dlaczego Super Metroid jest często wymieniany w zestawieniach najlepszych gier wszechczasów. Imo najlepiej zbalansowana gra w gatunku 'metroidvanii'.

Ten post był edytowany przez Tawotnica dnia: 06 maja 2013 - 13:30

  • 0

#62 Kaxi Napisany 06 maja 2013 - 16:51

Kaxi

    N+ Crew

  • Forumowicze
  • 14 162 Postów:

Obserwuję temat od jakiegoś czasu, ale jakoś nie mogłem się zebrać. Teraz spróbuję, ale myślę, że będę jeszcze wprowadzał poprawki, uzupełniał, dodawał uzasadnienia, usuwał i dodawał. No ale jakiś zaczątek listy niech powstanie.

 

 

1. Soul Calibur (DC)

2. Zelda: The Wind Waker (GCN)

3. UFO: Enemy's Unknown (PC) [1994] 

4. Persona 3 (PS2)

5. Eternal Darkness: Sanity's Requiem (GCN)

6. Mass Effect 3 (360)

7. Wario Ware: Smooth Moves (Wii) - zasłużyła sobie setkami godzin w multi.

8. Resident Evil 4 (GCN) - definicja gry akcji.

9. Persona 4 (PS2) - na liście jest już trójka, ale obie są tak świetne, że muszą być.

10. Virtua Cop 2 (PC)

11. Sonic Adventure (DC)

12. Heroes of Might & Magic III (PC)

13. Professor Layton & The Curious Village (NDS) - z pierwszymi dwiema częściami nie mogłem się rozstać dosłownie, rzuciły mi się na mózg.

14. Ghost Trick (NDS)

15. Fire Emblem: Sacred Stones (GBA) - od tego się zaczęło. Awakening jest za nowe, by wpaść na listę.

16. NBA 2k11 (360) - cała seria w sumie, ale wybrałem edycję Jordanowską.

17. Virtua Tennis (DC)

18. Mortal Kombat (360) [2011] - zastanawiałem się, którą część dać, ale chyba dzięki sentymentowi ta podobała mi się najbardziej, jakkolwiek pokrętna to logika.

19. The House of the Dead: Overkill (Wii) - zasłużyła sobie humorem, klimatem i liczbą razy ukończenia.

20. Rainbow Six: Rogue Spear (PC) [1999]

 

 

Jakby ktoś chciał porównywać daty premier z moim peselem, to uprzedzę, że w niektóre gry grałem później lub w ogóle po latach ;)


Ten post był edytowany przez Kaxi dnia: 06 maja 2013 - 16:51

  • 0

#63 Kradziej Napisany 06 maja 2013 - 17:25

Kradziej

    Wciąż dzieciak

  • Forumowicze
  • 16 004 Postów:

Dobre posty, panie fingus, bardzo dobre. Zastanawiam się jednak, czy przy okazji, powiedzmy, dwudziestego, zaczniesz analizować wszystkie swoje życiowe porażki i upadki? ;)


  • 0

#64 torq314 Napisany 06 maja 2013 - 18:45

torq314

    Buddhabrot

  • Forumowicze
  • 24 501 Postów:
Kaxi, na liście nie masz żadnego Super Mario ani Metroida, za to są trzy celowniczki. Pachnie to prowokacją :hmmm:
  • 0

#65 Kaxi Napisany 06 maja 2013 - 18:48

Kaxi

    N+ Crew

  • Forumowicze
  • 14 162 Postów:

Celowniczki sa dwa. Super Mario nie ma z rozmysłem. Metroid Prime 3 może się pojawić jeszcze przy rewizji, gdzieś w ostatniej piątce zapewnie.


  • 0

#66 Light Napisany 06 maja 2013 - 18:54

Light

    Simulacrum

  • Forumowicze
  • 646 Postów:
Kolejność w znacznej mierze przypadkowa; głównie giereczki przy których spędziłem najwięcej czasu, albo które szczególnie mocno odcisnęły się w mojej pamięci:
 
 
1. Halo - odkryte stosunkowo późno, ale i tak zrobiło na mnie kolosalne wrażenie. Samą kampanię przeruchałem na wszystkie strony, ciesząc się dużymi miejscówkami, AI, napięciem (wypadający gdzieś z boku Elite uzbrojony w Plasma Sword - yay!). To jednak i tak nic przy multiplayerze, który zżarł mi setki-tysiące godzin z życia, razem z przyjaciółmi, ludźmi z klanu, przypadkowymi Węgrami i Rosjanami spamującymi XAXAXAXA po udanym hedszocie. Multi praktycznie perfekcyjne, nieprzekombinowane, nieprawdopodobnie grywalne. Po tej grze już żadna inna nie zrobiła na mnie takiego wrażenia.
 
2. Tetris - pierwsza gra w moim życiu i od razu miłosć od pierwszego odpalenia, katowana tak długo, że przestało mieć znaczenie jakiekolwiek żyłowanie wyników (i tak w pewnym momencie przekręciłem licznik), liczył się tylko sam trans układania klocuszków. Po latach uczucie wróciło, kiedy sprawdziłem Meteos i Lumines
 
3. Tekken 3 - przeskok graficzny/gameplayowy po C64 i SNES-ie oszołomił mnie na tyle, że w grę łupałem bite trzy dni, dopóki PSX nie zdechł, przegrzany i zadławiony pirackim krążkiem. Nie była to nawet świadoma rozgrywka, maszowałem co popadnie na padzie, obserwując z zapartym tchem cuda dziejące się na ekranie telewizora.
 
4. Borderlands - ta giereczka ma wszystko co wielbię. Syte strzelanie - checked. Tony lootu - checked. Humor - checked. Duży świat - checked. Zatrzymałem się gdzieś w połowie, ale kiedyś dokończę ten cymesik - jeśli nabędę kiedyś x0, Borderki (lub sequel) będzie pierwszym co odpalę.
 
5. F.E.A.R. - bullet-time spodobał mi się z dwóch względów: raz, sadzenie strzałów w krwawym slo-mo jest rajcowne jak cholera. Dwa, dla FPS-owego nooba jakim wtenczas byłem, sekunda czy dwie więcej na wycelowanie w obiekt mniejszy od stodoły to jak prezent na Gwiazdkę :olo:. I w pewien masochistyczny sposób przypadły mi do gustu wyskakujące tu i ówdzie straszaki, chociaż często rzucałem ku*ami (niesławna scena z drabiną - o mały włos nie zrobiłem pod siebie).
 
6. Doom RPG - sama gierka jest świetna, ale prawdziwym szokiem było dla mnie, ile można wycisnąć ze stareńkiego telefonu z Javą na pokładzie - a sequel podniósł poprzeczkę jeszcze wyżej. Masa lokacji, znane z klasycznego Dooma monstra, broń, powerupy, pretekstowa i jajcarska momentami fabułka, a wszystko w FPP. Spędziłem przy tych perełkach masę czasu, podobnie jak przy stworzonych na podobnej zasadzie wariacjach Wolfensteina i Orcs'n'Elves. IMO magnum opus gier na komórczaki epoki przed-smartfonowej.
 
7. River Raid - król czasów Commodore-64, niezliczone połamane joysticki (i próby zastępowania zniszczonych blaszek styków w bebechach spinkami starszej siostry - działało zaskakująco często :olo:). Od tamtej ery minęły prawie dwie dekady, ale nadal obudzony w środku nocy potrafię sobie przypomnieć dźwięk tankowania samolotu, czy plujący pociskami czołg - rozkoszne, 8-bitowe popierdywanie.
 
8. Project: Snowblind - pierwszy stosunkowo współczesny szuter, jaki wpadł mi w łapska. W tym dalekim (i wyrodnym) krewniaku Deus Ex naprawdę zła była tylko jedna rzecz: boleśnie toporne mordy bohaterów, nawet wówczas wywołujące nerwowy szczękościsk. Wszystko inne było richtig: futurystyczny Szanghaj, pulpowe (acz dynamiczne) story s-f, zabawa z dziwacznymi pukawkami i odkrywanie ukrytych, alternatywnych dróg do celu, z których niektóre prowadziły usłużnie do garażu z bojowym mechem - aj waj!
 
9. GTA: San Andreas - urzekła mnie swoboda w tym tytule. Nie dawałem nawet pół faka za przechodzenie fabuły (misje w GTA nikogo), natomiast uwielbiałem pyrkotać motocyklem po lasach i górach, po chwili wpaść na autostradę, wyciągnąć za fraki kierowcę wozu strażackiego i ruszyć beztrosko pod prąd w takt Welcome to the Jungle, wysiąść przed salonem fryzjerskim i dostać w łeb od policjanta.  Sielanka.
 
10. Worms: Armageddon - cudny w swej prostocie pomysł i ocean grywalności.
 
11. Transcendence - szukałem kiedyś przez jakiś czas giereczki, w której latałbym stateczkiem w 2D, naparzał do oponentow, albo inaczej - czysto pacyfistycznie zbierał surowce z asteroid i sprzedawał je wszystkim chętnym na 20 ton rudy palladu, albo 3 segmenty przeciwnuklearnego pancerza z plastali, i w której byłoby dużo lootu (wspominałem już że lubię lootowanie?), i żeby jeszcze była za darmo. No i znalazłem.
 
12. Command & Conquer 3: Tiberium Wars - dziecięciem będąc, miałem taki dziwny nawyk, że namiętnie krytykowałem gry - całe gatunki gier - których nigdy nie ograłem. Sprawa wyglądała tak z RTS-ami: ot, drepcze stado sklonowanych jednostek, czasem ktoś strzeli do oponenta, ale głównie to trzeba wydobywać wyngiel - boooring! Rzecze mi tedy pewien znajomy: spróbuj C&C. Nie jestem pewien kiedy się zakochałem w tej grze, ale chyba było to między pierwszym udanym odparciem powodzi wojsk zmechanizowanych przeciwnika, a dziewiczą szarżą moich Mammoth Tanków (okrutnie przepakowanych swoją drogą), po której został jeno zgliszcza  :szepart:. No i feeria laserków-blasterków, saj faj pełną gębą!
 
13. Secret of Mana - i znów, produkcja po której przestałem kontestować pewien wycinek giereczkowego tortu, tym razem jRPG. Po dziesiątkach klonów platformówek, shmupów i scrollowanych bijatyk, SoM wydało się dzieciakowi jakim byłem prawdziwą Przygodą przez duże P, z fantastyczną muzyką, licznymi zwrotami akcji, baśniowym światem (szczęściem nie trafiłem wtedy na Chrono Trigger, niechybnie trafiłbym na OIOM z zatrzymaniem akcji serca). I nic to że wpadła mi w ręce wersja w języku niemieckim, tym większa frajda, siedzenie ze słownikiem, kminienie tygodniami o co chodzi postaci X - czasy przedinternetowe - chociaż nieswojo robiło się, kiedy poczciwy kupiec pytał szorstko "Kaufen? Verkaufen?", dobrze że nie poddał mnie kontroli celnej  :ftopa:.
 
14. Dungeon Crawl Stone Soup - gra, która mi uświadomiła dwie rzeczy: raz, jest coś takiego jak rogaliki. Dwa, bardzo, ale to bardzo lubię rogaliki (zwłaszcza dobrze, że pociągnę dalej tę spożywczą metaforę, wypieczone). Idea jest prosta: mamy dungeon, trzeba zejść na dół, zabrać skarb czy inny artefakt, wrócić do góry. Mamy permadeath. I dużo, dużo przeszkadzajek po drodze. Wokół tego schematu (bo ciężko mówić o jakiejkolwiek fabule) obudowana jest cała rzecz, a czy przebijać się będziesz przez labirynt berserkerem, czy postawisz na stealth i fach asasyna, czy skupisz się na wskrzeszaniu ciał poległych oponentów tworząc własną małą armię, czy jako wyznawca boga-figlarza pobawisz się magiczną talią kart (jedna karta - fireball trafia w przeciwnika, druga - dostajesz bonus do exp, trzecia - zostajesz przeniesiony do Otchłani i zatłuczony przez hordę demonów - shit happens!), to już kwestia wyboru. I jest dużo zbierania lootu - nie było jeszcze o ty mowy, ale to naprawdę sprawia mi w giereczkach wielką przyjemność  :cf:.
 
15. Puzzle Quest - i kolejne odbicie mojej dziecięcej miłości do układania puzelków i manipulowania spadającymi cegiełkami. Jedna z bardzo niewielu gier, które potrafiły mnie całkowicie pochłonąć, sprawić bym kompletnie się zapomniał i łupał godzinkę-dwie-trzy. Za to i za syndrom "jeszcze jednej potyczki" ostatnie miejsce na liście.
 
 
Honorable mention: Doom 3 (stresująca, ale przez to zapadająca w pamięć), Driver (praprzodek moich sandboksowych szaleństw w GTA), Boulder Dash (drugi grywalnościowy gigant z C64), Unreal Tournament III (zbyt szybki żebym był dobry w tej grze, ale i tak mnie urzekł) i Super Mario Bros. (nuff said).

  • 2

#67 torq314 Napisany 06 maja 2013 - 19:22

torq314

    Buddhabrot

  • Forumowicze
  • 24 501 Postów:

W 20 zdaniach można by tego posta skrobnac bez strat na jakości ale nie powiem, czyta się dobrze.


Zaczyna się jakims dziwnym przeskokiem, brakuje całego okresu niemowlęctwa i wczesnego dzieciństwa. To nie ważne że w nic wtedy nie grał, ważne że ze dwa, trzy posty należało wycisnąć, chociażby po to żeby jakieś tło fabularne zrobić. Bez tego czym nasiąkał jako skorupka, dalsza część fabuły jest trochę nieczytelna ;)
  • 1

#68 xell Napisany 06 maja 2013 - 19:27

xell

    Flawless Cowboy

  • Forumowicze
  • 21 348 Postów:

torq na Twojej liście nie zauważyłem żadnej gry od Majesco. Nie wierzę, że mozna być graczem i nie mieć ani jednej gry od Majesco w top 20.

 

13. Professor Layton & The Curious Village (NDS) - z pierwszymi dwiema częściami nie mogłem się rozstać dosłownie, rzuciły mi się na mózg.

14. Ghost Trick (NDS)

Nie rozumiem, jak takie przeciętne przygodówki mogą trafiać na listy wszechczasów.


  • 0

#69 torq314 Napisany 06 maja 2013 - 19:35

torq314

    Buddhabrot

  • Forumowicze
  • 24 501 Postów:

torq na Twojej liście nie zauważyłem żadnej gry od Majesco. Nie wierzę, że mozna być graczem i nie mieć ani jednej gry od Majesco w top 20


Nie złapałeś najwyraźniej kontekstu mojego komentarza, więc wyjaśniam. Kaxi od jakichś 10 lat jest dla mnie synonimem Nintendo, podobnie jak Super Mario, Zelda i Metroid. No i synonimy się rozjechały. Nie zaczepiam go o Elderscrollsy czy o Soulsy, tylko o coś bardzo konkretnego.

Spoko, Kaxi nie miał problemu z odczytaniem kontekstu, dał dobrą odpowiedź. Jemu napisz źe nie ma na liście niczego od Majesco :)
  • 0

#70 xell Napisany 06 maja 2013 - 19:38

xell

    Flawless Cowboy

  • Forumowicze
  • 21 348 Postów:

Ale do mojej listy też walnąłeś identyczny komentarz, że nie ma gier od Nintendo to lista nieprawdziwa. Jesteś prawdziwą korporacyją owieczką, tyle. :^^:


  • 0

#71 torq314 Napisany 06 maja 2013 - 19:40

torq314

    Buddhabrot

  • Forumowicze
  • 24 501 Postów:

Ale do mojej listy też walnąłeś identyczny komentarz, że nie ma gier od Nintendo to lista nieprawdziwa. Jesteś prawdziwą korporacyją owieczką, tyle. :^^:


Wow, właśnie miałem napisać też chwilę temu, źe na Twojej liscie nie było niczego od Nintendo, a tu proszę, juz to kiedyś wcześniej napisałem :^^:
  • 0

#72 Kaxi Napisany 06 maja 2013 - 19:45

Kaxi

    N+ Crew

  • Forumowicze
  • 14 162 Postów:

13. Professor Layton & The Curious Village (NDS) - z pierwszymi dwiema częściami nie mogłem się rozstać dosłownie, rzuciły mi się na mózg.

14. Ghost Trick (NDS)

Nie rozumiem, jak takie przeciętne przygodówki mogą trafiać na listy wszechczasów.

 

 

Layton może obiektywnie rzeczywiście nie jest gameplayowym objawieniem, ale w tej liście brałem pod uwagę też czas spędzony z grą, jakie na mnie wrażenie wywarła, sentyment. A prawda jest taka, że pierwsze dwa Laytony dosłownie pożarłem i nie mogłem bez nich żyć, rozwiązując po kilkadziesiąt zagadek dziennie. Przez Curious Village na 3 dni właściwie przestałem funkcjonować. Nie wiem czemu aż tak się wkręciłem, ale fakty są faktami.

 

Ghost Trick... jak mówię, lista będzie miała rewizję. Obecnie się znalazł, bo to taka rodzynka, żadna seria, a w grze podobało mi się wszystko absolutnie i dla mnie przynajmniej była bardzo świeża. Trafiła też w moment, kiedy narzekałem, że gry są takie same wszystkie. Chciałem wrzucić taką perełkę i wybierałem między GT a Zack & Wiki, bo do nich uzasadnienia są takie same.


  • 0

#73 Tawotnica Napisany 06 maja 2013 - 20:34

Tawotnica

    Samus Aran

  • Moderatorzy
  • 15 129 Postów:

Ale do mojej listy też walnąłeś identyczny komentarz, że nie ma gier od Nintendo to lista nieprawdziwa. Jesteś prawdziwą korporacyją owieczką, tyle. :^^:

 


Na mojej za to jest osiem, nadrabiam za tych, co nie mają, :olo:


  • 0

#74 xell Napisany 06 maja 2013 - 20:46

xell

    Flawless Cowboy

  • Forumowicze
  • 21 348 Postów:

Ale do mojej listy też walnąłeś identyczny komentarz, że nie ma gier od Nintendo to lista nieprawdziwa. Jesteś prawdziwą korporacyją owieczką, tyle. :^^:


Na mojej za to jest osiem, nadrabiam za tych, co nie mają, :olo:

 

Spoko, ale przynajmniej nie atakujesz innych, że nie cenią sobie tych giereczek ponad wszystko.

 

Ghost Trick... jak mówię, lista będzie miała rewizję. Obecnie się znalazł, bo to taka rodzynka, żadna seria, a w grze podobało mi się wszystko absolutnie i dla mnie przynajmniej była bardzo świeża. Trafiła też w moment, kiedy narzekałem, że gry są takie same wszystkie. Chciałem wrzucić taką perełkę i wybierałem między GT a Zack & Wiki, bo do nich uzasadnienia są takie same.

W Ghost Trick przeszkadzały mi dwie główne rzeczy - ogólnie gra była prosta, ale jesli nie zrobiłeś na czas jakiejś czynności, to trzeba było powtarzać kilkuminutowy fragment - bardzo irytujące. Druga, że fabularnie gra co chwilę krzyczała wręcz do gracza, że będzie duży twist i czym ten twist będzie. Przez taką konstrukcję mocno to psuło w sumie przyjemną historyjkę.

 

Ogólnie z przygodówek na Nintendo DS w jakie grałem, to Ghost Trick był drugi najlepszy (po Feniksie Wrongu), ale jednak amerykańsko-europejska szkoła przygodówek jest dla mnie znacznie lepsza i bardziej ją sobie cenię mimo, że również są niepozbawione pewnych wad. Dobrze, że przynajmniej Hotel Dusk nie umieściłeś, bo ta giereczka to dopiero miała upierdliwe przymioty.


  • 0

#75 Kaxi Napisany 06 maja 2013 - 20:50

Kaxi

    N+ Crew

  • Forumowicze
  • 14 162 Postów:

Hotel Dusk i Last Window uwielbiam, gry wyjątkowe jak dla mnie, no ale nie na top 20. Za to przypomniałeś mi o Another Code i teraz nie wiem czy wolę Ghost Tricka czy pierwszą przygodę uroczej Ashley...


  • 0

#76 torq314 Napisany 06 maja 2013 - 21:01

torq314

    Buddhabrot

  • Forumowicze
  • 24 501 Postów:

Spoko, ale przynajmniej nie atakujesz innych, że nie cenią sobie tych giereczek ponad wszystko.


zaproszenie do dyskusji odbierasz jako atak, powiedziałbym że jesteś przewrażliwiony, ale znowu napiszesz że Cię internet napada :(


  • 0

#77 fingus Napisany 06 maja 2013 - 21:11

fingus

    proud gaymer

  • Moderatorzy
  • 35 908 Postów:


W 20 zdaniach można by tego posta skrobnac bez strat na jakości ale nie powiem, czyta się dobrze.

Zaczyna się jakims dziwnym przeskokiem, brakuje całego okresu niemowlęctwa i wczesnego dzieciństwa. To nie ważne że w nic wtedy nie grał


Jak to nie grałem? :foch: Oczywiście, że grałem - w "ruskie jajeczka", czyli "wilka i zająca". Grałem też w erpegi i planszówki, o czym pisałem w innych wątkach (wyłuszczając dokładnie dlaczego nie uważam Magii i Miecza za dobrą i wartą polecenia gierkę). Ale to prekambr, a moją wyliczankę postanowiłem zacząć od paleozoiku. Można dyskutować, czy słusznie. :hmmm:

Odnośnie postów powyżej - tez lubię loota, gratuluję dobrego smaku. :sir: Lista Kaxiego faktycznie dziwna - jakieś sportówki, nawalanki? WTF? :eek: Dziwię się też, że tak wielu wymienia Wormsy - też w to grałem, swego czasu było wydarzeniem, ale żeby w 20 ulubionych? To był przecież taki każualowy szicik na poziomie engry berdsów. :yao: Co do gier Nintendo - nie dotarłem jeszcze w rozważaniach do tych czasów, gdy byłem świadomy co to takiego (choć w jakieś Donkey Kongi i Mario - jeszcze tego jednoplanszowego, bez 'ciągle w prawo' - grałem już na Atari). Zobaczymy dla ilu znajdę miejsce.
  • 0

#78 Otacon Napisany 06 maja 2013 - 21:21

Otacon

    krakowski cymesik

  • Forumowicze
  • 16 071 Postów:

Hotel Dusk i Last Window uwielbiam, gry wyjątkowe jak dla mnie, no ale nie na top 20. Za to przypomniałeś mi o Another Code i teraz nie wiem czy wolę Ghost Tricka czy pierwszą przygodę uroczej Ashley...


A Time Hollow znasz?
  • 0

#79 Kaxi Napisany 06 maja 2013 - 21:23

Kaxi

    N+ Crew

  • Forumowicze
  • 14 162 Postów:

Niet.


  • 0

#80 xell Napisany 06 maja 2013 - 21:24

xell

    Flawless Cowboy

  • Forumowicze
  • 21 348 Postów:

zaproszenie do dyskusji odbierasz jako atak, powiedziałbym że jesteś przewrażliwiony, ale znowu napiszesz że Cię internet napada :(

Sformułowania w stylu "prawdziwy gracz musi mieć gry Nintendo na swojej top liście" to marny punkt wyjścia, albo mam wywodzić, że jestem prawdziwym graczem, albo mam najechać na giereczki Nintendo, albo napisać moja opinia > Twoja opinia, albo uciąć rozmowę lepszym lub słabszym żartem; w każdym wypadku nie prowadzi do sensownej dyskusji.

 

Odnośnie postów powyżej - tez lubię loota, gratuluję dobrego smaku. :sir:

Dla mnie z kolei nie ma nic gorszego niż giereczki sprowadzającego się do bezmyślnego zbierania rzeczy z trupów i porównywania parametrów.


  • 0

#81 torq314 Napisany 06 maja 2013 - 21:45

torq314

    Buddhabrot

  • Forumowicze
  • 24 501 Postów:

Ja gdybym miał się ograniczyć nie do 20 tylko jeszcze wężej, to zdecydowanie dla mnie pierwszoplanowym elementem gameplayu jest eksploracja. Gra jest ciekawa, jeśli pozwala coś odkrywać, w sensie niemal dosłownym. Znaczy - bo ktoś się uprze - odkrywanie nowej kombinacji ciosów w mortal kombat eksploracją NIE jest, ani nie jest nią stopierwsza technika zwodu w Fifie, ani nowy robak w Wormsach.

 

Do tego ta eksploracja musi być możliwie nieskrępowana, w sensie - w takim Mass Effect, Halo, Killzone też niby eksploruję, ale to taka eksploracja na zasadzie jak dzieci mi się chodzić uczyły - "no próbuj, próbuj! ale tam nie! tam też nie! i tam też nie!". Ale ja właśnie tam chcę! W sytuacji gdy trudne jest to do spełnienia, zamiast nieskrępowania musi pojawić się różnorodność, znaczy nie mogę się nudzić schematami, coś się musi zmieniać.

 

Paradoksalnie, to można przewrotnie podsumować, że gra w której ciągle coś się zmienia, w sumie jest nudna i przewidywalna, bo ciągle dzieje się w niej to samo - niczym nie zaskakuje, bo wiadomo że ciągle cos się będzie zmieniać. Jak w starym korporacyjnym żarcie "Co tam u Was w fabryce nowego? Nic nowego, ciągle to samo, cały czas jakieś zmiany".

 

No więc nie, potrafię wyczuć kiedy ta zmiana nie ma charakteru zmiany-dla-zmiany, tylko rzeczywiście nosi znamiona przygody.

 

Te proste kryteria pozwalają z łatwością wybierać nie tylko między odległymi grami - dla mnie taki Skyrim jest lepszy od chociażby MGSa, Fify czy Tekkena - ale też między grami pozornie bardzo podobnymi, wręcz traktowanymi jako bliźniacze - bo taki nowy Tomb Raider jest o klasę lepszy od Unchartedów wszystkich razem wziętych.

 

Te proste kryteria są też wynikiem zwyczajnego zmęczenia materiału, gram od jakichś 30 lat (w pierwszą grę grałem jako 7 czy 8 latek i prawie od razu gry stały się nieodłącznym elementem mojego spędzania wolnego czasu) i to powoduje oczywiste stetryczenie - wszystko co widzę z czymś mi się kojarzy - jeśli nie daj Bóg kojarzy mi się z czymś co mnie kiedyś znudziło, to szanse tego czegoś maleją niemal do zera, natomiast jeśli nie kojarzy mi się z niczym nudnym albo wręcz kojarzy mi się z czymś ekstra, to i tak przebija się przez mur nieufności, za który po wielu, wielu wpadkach, wpuszczam rzadko, ale jak już wpuszczam to na całość.

 

Tak jak teraz o tym myślę, to to co kształtuje gust growy, przynajmniej w moim przypadku, to właśnie nie to co mi się podobało, ale głównie to co mi się nie podobało - co mnie znudziło albo rozczarowało. I tak na przykład wiem, że jeśli coś jest zbyt oczywistą opartą na schematach i pozbawioną tożsamości kalką, to znudzi mnie i odepchnie (patrz np. Dead Space). Wiem też, że jeśli coś sili się na przygodę i swobodę, a w rzeczywistości pod sztafażem wolności skrywa pustkę taką że niemal pod tekstury można zaglądać, żeby rusztowanie z krawędzi i wierzchołkow oglądać, to też mnie nie kupi (patrz: Red Dead Redemption, Zelda Phantom Hourglass). Wiem też, że jeśli w coś wiele razy grałem, to ten "jeszcze jeden" kupić mnie będzie trudno (patrz: RTSy, gry sportowe, mordobicia), bo pewne gatunki ewoluują po prostu zbyt powoli. Czasem też gry mnie zwyczajnie nużą, coś co dla kogoś jest odkryciem, przygodą życia, dla mnie jest pozbawioną życia wystawą martwych manekinów (patrz: Portal).

 

Na szczęście gry to sztuka, a nie matematyka i algorytmy tu się nie sprawdzają. A to znaczy, że czasem trafi się gra nudna jak flaki z olejem albo pusta albo bez sensu i nie wiadomo o czym i nie wiem jak to się dzieje, ale się w niej potrafię zadurzyć od pierwszego razu, właśnie dlatego że jest tam to coś, czynnik X, czucie i wiara, coś trudno uchwytnego co potrafi na strunach duszy zagrać właściwe tony i stroi od pierwszego dźwięku. Coś jak Journey, jak moje ukochane i bezsensowne Night Dawn na C64, gra której nikt nie zna chyba oprócz mnie, w której nie wiem o co chodzi, bo nigdy nie doszedłem dalej niż do trzeciej planszy i nie mam zielonego pojęcia ile tych plansz jest, które jest brzydkie i prymitywne, a ja i tak jak już nie miałem kumpli z mydelnicami to z 10 lat ROMu szukałem, a jak go w końcu znalazłem to na trzy różne płyty CD wypaliłem żeby mi przypadkiem nigdy nie zaginął. Coś, co prawie poczułem przy Cave Story, czego nie poczułem przy Bastionie czy Limbo ale na co cały czas czekam przy okazji Fez, który dopiero na to cholerne PS3 ma się ukazać kiedyśtam. Ot co.


  • 3

#82 Nyjacz Napisany 08 maja 2013 - 08:46

Nyjacz

    ( ˇ෴ˇ )

  • Forumowicze
  • 12 020 Postów:

Kolejność strasznie przypadkowa, lista zrobiona w 2 minuty. Jak coś mi się przypomni, to dodam. Będę nadużywał słowa "klimat".

 

  1. Crash Bandicoot - ciężko tutaj wymienić konkretną odsłonę, skoro od pierwszej do czwartej trzymały równy, mocno wysoki poziom. Definicja platformera, gdzie nie trzeba główkować, szukać - liczy się tylko refleks. Gierce były pomysłowe, urocze, miały super świat i muzyczkę, i dały mi w dzieciństwie mnóstwo radości.
  2. Tekken 3 - najlepsza bijatyka wszechczasów; ile to ja razy przeszedłem tryb arcade, wow. Później tylko TTT i część czwarta, o całej reszcie nie chcę pamiętać.
  3. Tomb Raider - co to jest w ogóle za gra, to ja nie potrafię opisać. Jakbym miał powiedzieć, którą grę pamiętam najbardziej, gdy byłem najmłodszy, to właśnie tę. Lata mijały, a ja pierwszą część Lary ukończyłem kilka razy. Pierwszy poziom i otwierające intro (Lara w górach z jakimś ziomem), ten klimat, te lokacje i ten niezapomniany sposób, w jaki te miejscówy trzeba było przechodzić. Potem koloseum, Midas, labirynt, kanały (najwięcej trudności mi sprawiły)... WOW.
  4. Doom - co tu dużo mówić, sentyment. Pierwszy FPS, w którego grałem. I jaki miodny. Przewałkowałem obie części niezliczone ilości razy.
  5. Duke Nukem 3D - właściwie nawet nie potrafię opisać, dlaczego tak lubię tę grę. Dała mi wyobrażenie najlepszej grzy ever, produktu doskonałego, różnorodnego, klimatycznego, jakim w rzeczywistości nie miała szans zostać. Mimo ciekawego i niezłego DNF, wolę oglądać trailer z 2001, niż w niego gierzyć.
  6. Max Payne - wolę jedynkę, zszokowała mnie. To chyba pierwsza gra, która tak mnie wciągnęła od strony fabularnej. I świetnie się w niej strzelało. TEN KLIMAT.
  7. Halo - pierwsza moja gra na Xboxa. MUSIC, LOCATIONS, EPIC - tak w trzech słowach bym ją mógł opisać.
  8. Uncharted 2: Among Thieves - są tylko dwie gry (no, tak przynajmniej sobie ustalmy) z tak NIESAMOWITYM pacingiem: Alan Wake i Uncz. Piękna, mega grywalna rzecz.
  9. Silent Hill 2 - gdy w to grałem, to za grosz nie rozumiałem scenariusza i interpretacji, ale to nie przeszkadzało mi wchłonąć w ten świat. Trudna to była gra dla mnie, bardzo nastrojowa i straszna. Tak ją kojarzę, tak ją wspominam. Teraz sądzę, że to arcydzieło w świecie elektronicznej rozrywki: gameplay, stworzony świat, historia i muzyka. Tu wszystko ze sobą współgra, tu wszystko się zgadza.
  10. Metal Gear Solid - część pierwsza & demo drugiej, to je wspominam najlepiej. Ile bym dał, żeby Kojima nie bawił się w wynalazki i stworzył w klimacie MGS1 i tankowca z MGS2 dobre skradanko-strzelanki. W jedynce lubię wszystko, calusieńką grę od początku do końca. Piękna rzecz. W dwójce: pomysły, drobnostki. Miałem demo tej gry na PS2 i rozegrałem je na wszystkie możliwe sposoby. To był fun. Historia również mnie ominęła.
  11. Call of Duty 4: Modern Warfare - w 2007. włączyłem tę grę na PS3 i pierwsza myśl: co to za obrzydliwa grafika. Pierwsza moja poważna gierca online - świetna rzecz to była. Wciąż sobie wyobrażam i wyobrażam niesamowitość potencjalnego rimejka tej gry. Bo co nowsze CoD, to durniejsze.
  12. Legacy of Kain: Soul Reaver - prawdziwy Tomb Raider 2. Co za intro. Co za klimat. Co za uniwersum.
  13. Tony Hawk's Pro Skater 3 - pierwsze pięć mapek to rzecz niesamowita, potem gorzej. Uwielbiam zimową lokację. Uwielbiam maksować te miejscówy. To była piękna rzecz, zaczynać swój "run" i zrobić jak najwięcej się dało. Bez gleb.
  14. Resident Evil - części: pierwsza, trzecia i CV. Ekran mnie pożerał, gdy w to grałem. Panikowałem, uciekałem, rozwiązywałem zagadki, oszczędzałem naboje. Klimat Raccoon City i wyspy mnie niszczył. I Nemesis, Nosferatu, Tyrant.
  15. Resident Evil 4 - osobno, bo traktuję te gry całkiem inaczej. Klimat wioski również mnie niszczył, ale wieczny props przede wszystkim za to, co się przeżywało podczas pierwszego ataku na Leosia w domku. Oraz za zamek i wiele innych momentów + za modyfikację ekwipunku.
  16. Beyond Good & Evil - pierwsze, co mi przychodzi do głowy, gdy pomyślę o tej grze, to słowo "piękna". Świat w tej grze to coś, co sprawia, że gdy się go nie zna, można się wstydzić. Piękna przygoda, historia, bohaterowie-ziomkowie z serduchami. Kocham tę grę.
  17. Left 4 Dead - najbardziej niesamowita gra online, w jaką kiedykolwiek grałem. Po stokroć wolę L4D od całej serii Call of Duty. Inność (w kwestii rozłożenia ekwipunku, zombiaków i bossów) w tej grze za każdym razem dała mi mnóstwo funu. No, ale trzeba wejść czteroosobową ekipą do budynku i zobaczyć Witch przed drzwiami, gdzie nigdy jej nie było, żeby to zrozumieć.
  18. Shenmue - I & II, z lekkim nastawieniem na tę pierwszą. W Shenmue można iść do miasta, po drodze spotkać kota, wrócić się do domu po mleko i nakarmić kota. W Shenmue można grać na automatach w mieście, chodzić codziennie do sklepikarki i losować na loterii. Trzeba pracować. Definicja niesamowitości.
  19. Half-Life 2 - najlepszy FPS ever; niezapomniane lokacje. Grafika też robiła.
  20. Alan Wake - nie widziałem jeszcze osoby, która jarałaby się tą grą tak, jak ja. Wszyscy się rozczarowali. Ja nie, bo nie czekałem, nie oglądałem zwiastunów. Gdzieś miałem tę grę. A jest epicka.
  21. Super Mario 64 - co tu w ogóle mówić? Złożona, niezwykle zbudowana platformówka z całą masą rzeczy do roboty. Jeśli się o sentyment rozchodzi, to najbardziej pamiętam piramidę i duszki.
  22. Rayman 2: The Great Escape - przeurocza platformówka: piraci, muzyczka i niezwykłe poziomy. Tęsknię!
  23. Final Fantasy X - jedyny Final, którego przeszedłem. Świetna przygoda. Najbardziej pamiętam moment na statku i piłkę w wodzie.

  • 1

#83 iluck85 Napisany 08 maja 2013 - 15:33

iluck85

    Deity

  • Forumowicze
  • 14 973 Postów:

Temat czytam i przegladam czesto. Te gry, to tytuly przy ktorych sie najlepiej bawilem, najwiecej czasu spedzilem, wracalem po latach albo mnie totalnie roz**balo.

 

 

1. Ninja Gaiden  ;D - Xbox wtedy pozamiatal po calosci. Pierwsza gra ktora skonczylem wiecej niz jeden raz i to na wszystkich poziomach trudnosci. Najwiecej godzin na liczniku.

 

 

2.Tomb Raider- do dzisiaj mi sie podoba muzyczka z menu. Jako dzieciak mialem klopoty, po latach doszedlem dalej ale nigdy nie dotrwalem do koncowych napisow. Ale pierwsze levele znalem na pamiec. 

 

 

3. Tekken 2/3. 3 najdluzej meczylem, ale od 2 sie zaczelo. Pamietne czasy podstawowki, totalny brak obowiazkow jedynie co mialem w glowie, to wszystkie podejscia Kinga i wszystkie "dziesiatki"-robilem  z zamknietymi oczami

.

 

4. Commandos- kumpel udostepnial kompa, bo nie mialem swojego. Mialem nawet org w takim duzym kartonowym pudle. Po lamerskiej 2 gdzie nie szlo zginac seria sie pogubila. Ale jedyna na propsie do dzisiaj.

 

5. Blood. Przespalem czasy Dooma i Q1. Laleczka voodoo dawala rade. Same widly byly wpytke.

 

 

6. Heroes of might and magic 3- 2 u kumpla ktory mnie w to wciagnal. 3 meczylem na swoim sprzecie. Czas Starcrafta i C&C, ale nie mialem zajawki na te dwa tytuly. 

 

 

7. Mario 64 :D Okolica hejtowala N64, bo kazdy mial PSX, ale kazdy chcial w to grac. Nigdy nie uzbieralem kompletu, zawsze cos wypadlo i dochodzilem do tych 70-80 gwiazdek.

 

 

8. Zelda OOT. Podobnie j/w. Skonczylem rok temu na 3DS, bo zawsze cos wypadlo. Konsole musialem oddac kumplowi, rom padl itp. Zawsze konczylem gre po tym jak uroslem. Jako posiadacz PSX zazdroscilem sasiadowi tego tytulu. Strasznie podoba mi sie szelest tarczy jak Link biega albo sie wspina. Przypomina mi to czasy malolata i niemieckie reklamy na Vivie konsoli N64. 

 

9.Goldeneye- na N64. 4 pady u kumpla na chacie. Troche h zeszlo na tym podzielonym ekranie. 

 

 

10. Reisdent Evil. Pozniejsze czesci nie mialy tego powera imo. Wersja Director Cut po niemiecku. Dalem rade do konca w tym swietnym jezyku.

 

 

11. Shenmue. Bylem jedyny w okolicy ktory sie tym jaral, dla reszty nudne. Kupilem okazyjnie 2 na Xboxa i stwierdzilem, ze film dodany do gry nie wystarczy mi. Po kilku latach(od premiery Shenmue na DC) kupilem uzywke i ukonczylem Shenmue. 2 poszla na Xboxie juz. Vagrant mi pomogl w kilku motywach(juz bylo forum n+) ;) Duzo rozkmnialem PO, szkoda, ze nie ma kontynuacji, bo po 2 czesci masa pytan bez odp. 

 

12. Metal Gear Solid. Skonczylem gre kilka razy. Nawet na PC. Jedynie na PSP olalem, bo juz nie dala rady gierka- sterowaniem z jednym grzybkiem i graficznie bolaly oczy. Postacie, bossowie, muzyka na koncu. 

 

13. Mortal Kombat 2- nie inna czesc, tylko wlasnie 2. Jak juz jestem przy amidze, to nie mozna zapomniec o fatality ktore w polowie             mialo pause i trzeba bylo wsadzic druga dyskietke. 

 

 

14. Gran Turismo. W pierwsza czesc na PSX gralem najwiecej, 2 byla dla mnie brzydka, a przy 3 juz wiedzialem, ze ta gra nie jest taka          fajna jak kiedys no i juz Forza sie pojawiala na X. Te egzaminy doprowadzaly mnie to szewskiej pasji, ale i tak milo spedzone                  godziny.

 

 

15. Fable. Niby RPG, a jak niby, to 1 ktorego ukonczylem. Strasznie podobal mi sie basniowy klimat tej gry. 2 nie miala tego jebniecia, a 3 poszla troche w inna str i sprawia wrazenie bardziej dojrzalel gry. 

 

16. Tenchu. Klimat Ninja, skradanie sie i ciche zabijanie. Wciagalem przez nos ten klimat. Kolejne czesci coraz slabsze, gra nigdy nie poszla w lepszym kierunku.

 

16. POP- podobala mi sie zabawa z czasem, nie szlo zginac i mialem wrazenie, ze plywam po tych planszach. Przyjemne i lajtowne.

 

17. Devil May Cry. Po 2 przestalem fapowac do tego tytulu, ale jedynke pamietam i jaranie sie tymi powietrznymi akrobacjami. Ta gra i dwa wyzej tytuly dostalem w mixie Ninja Gaiden. Mialem w jednej grze mieszanke tych 3 tytulow. 

 

18. Forza. Bylo GT, to nie moze zabraknac Forzy. Mozna napisac seria, ale w 3 spedzilem najwiecej czasu i to jedyny racer ktorego tak dlugo meczylem. Do calaka duzo nie brakuje, ale odpuscilem juz dawno. Dostalem swietny symulator, zniszczenia, i czesto ogladalem jak sie klocki pala ;) 

 

19. Wiedzmin 2. Jedynka w trakcie, bo kiedys komp byl za cienki. Zawsze chcialem pograc, ale nie mialem pewnosci czy mi sie spodoba, czy nasi dali rade z ta gra. W necie sporo oh i ah. Wiec jak sie pojawila informacja, ze 2 zmierza na X360, to 1 raz w zyciu zlozylem preodera i kupilem dayone. Gra dala rade po calosci- jak to RPG, to jest to drugi RPG ktorego skonczylem. Nie jestem fanem RPG, dlatego nie ma na tej liscie zadnego Finala itp. Wracajac do Wiedzmina, to skonczylem chyba 3 razy, najwyzszy poziom zaliczylem i wbilem calaka, ktory byl przyjemny- oprocz acziwa z koscmi.

 

20.Skyrim. Pierwsza gra z serii, kupiona pod wplywem impulsu i szalu na forum jaki panowal. Nie skonczylem, ale skoncze. To co mi sie podoba w tej grze, to ten klimat pelna geba. Ide sobie, ptaszki cwierkaja w tle jakas delikatna nuta wpada w ucho, tam jelen przejdzie. Czasem odpalam gre zeby sobie tylko polazic po okolicy i wciagac ten klimat. Bardzo mnie to relaksuje :cf: 

 

Nie wiem czy ktos to czyta, gier mozna jeszcze kilka dopisac. ale to takie ktore mialy najwkieksze pierdolniecie z ktorymi spedzilem najwiecej czasu. 

Lista nie jest org, bo wiekszosc tytulow sie przewinela wczesniej. 


  • 1

#84 Kradziej Napisany 09 maja 2013 - 10:55

Kradziej

    Wciąż dzieciak

  • Forumowicze
  • 16 004 Postów:

Panie fingus, gdzie kolejna część epopei?


  • 0

#85 torq314 Napisany 09 maja 2013 - 15:49

torq314

    Buddhabrot

  • Forumowicze
  • 24 501 Postów:

jak doszedł już do Civilization to o czym ma dalej pisać? 


  • 1

#86 fingus Napisany 09 maja 2013 - 15:55

fingus

    proud gaymer

  • Moderatorzy
  • 35 908 Postów:
:D Będzie, będzie, przecież jeszcze muszę wspomnieć o Master of Orion. Po prostu zwyczajowo zawalam termin. A teraz wychodzę, jak wrócę, to napiszę. :ok:
  • 0

#87 Otacon Napisany 09 maja 2013 - 16:24

Otacon

    krakowski cymesik

  • Forumowicze
  • 16 071 Postów:

U mnie na półce od lat Master of Orion 3 :ass:


  • 0

#88 fingus Napisany 09 maja 2013 - 21:22

fingus

    proud gaymer

  • Moderatorzy
  • 35 908 Postów:

No dobrze, oczekiwany i wyglądany ciąg dalszy. Przy okazji - umieściłem dwa poprzednie "odcinki" na "blogu". Nadając im szumne nazwy:
paleozoik
mezozoik
Nie sądzę, bym długo był w stanie trwać w tej nazewniczej dyscyplinie, ale póki co wygląda ok. Jeśli kogoś interesuje prekambr - tu pewnie wpadną "ruskie jajeczka". Czas na epokę wczesnego PeCeta. Nazwałem ją plejstocenem, a gdy ktoś zacznie wytykać, że opuściłem kilka epok, przyznam ze smutkiem, że opuściłem też całkiem spory kawał historii pecetowej, bo wskoczyłem na ten wózek stosunkowo późno.

A post o tym jest tutaj:
plejstocen

A gdyby ktoś się lenił kliknąć :cf: przytaczam poniżej zawartość wpisu:

Moje najstarsze wspomnienia pecetowe mógłbym podzielić na trzy okresy (nazwijmy je glacjałami). Pierwszy, to te wszystkie wczesne zetknięcia z grami, gdy sam jeszcze nie miałem własnego komputera. Nie było ich wiele - trochę zabawy na zajęciach informatyki w liceum, gdy już napisało się tę funkcję liczącą silnię, czy co tam tego dnia zadano. I jeszcze nieco grania u kolegi, który wcześniej niż ja doznał tego szczęścia posiadania prawdziwego komputera. Z wizyt "u kolegi" pamiętam jedno - Alone in the Dark. Grane rzecz jasna z solucją na kolanach i wianuszkiem komentatorów dookoła. Solucja z Top Secretu (to temat na osobną historię) nie była przesadnie łopatologiczna i raczej sugerowała rozwiązania niż podawała na tacy. Poza tym, gra miała element zręcznościowy, więc mimo solucji była wymagająca. Nie skończyłem jej wówczas, skończyłem za to jakiś czas później (już u siebie) dwójkę (też chyba grając jakoś dziwnie, z solucją lub kodami), która górowała nad jedynką klimatem, historią i miała rewelacyjny epizod, gdzie grało się dziewczynką, która zamiast broni musiała posługiwać się wyłącznie sprytem i przekradać a nie walczyć. Wiele lat później widziałem ten motyw w Resident Evil 4 i też bardzo mi się podobał. Podsumowując - przyjemna, atrakcyjna gra w świetnych klimatach, miłe wspomnienie, ale chyba nie na moją listę.

Na listę zasłuży jedna z gier z lekcji informatyki. Pamiętam kilka tytułów - same klasyki - był chyba Prehistoryk, na pewno Prince of Persia, Wolfenstein 3D lub może Spear of Destiny, Scorched Earth i Another World. Scorch (albo, jak też ją nazywano, Mother - od "the mother of all games") zasługuje na chwilę uwagi, bo całkiem sporo pochłaniał jej swego czasu. Strzelające czołgi, destrukcja otoczenia, wiatr, grawitacja, różne typy pocisków - czy trzeba czegoś więcej? Świetnie sprawdzał się zwłaszcza w multi - w sam raz jako wypełniacz czasu na zajęciach. A motywy, na których wygrywał nie zestarzały się za szybko - to samo mieliśmy parę lat później w popularnych Wormsach - grze o wiele atrakcyjniejszej (zwłaszcza wizualnie) i przystępniejszej, która też dostarczyła mi sporo zabawy, choć dziś, z perspektywy czasu, oceniam ją raczej nisko. Ot - taka zabaweczka na poziomie Angry Birds. Nic, do czego bym tęsknił lub chciał wracać. Ale swoje 5 minut miała.

Grą, która przetrwała próbę czasu, był Another World. Gra-legenda, bo "jeden człowiek napisał ją w rok", no i miała swój unikalny styl graficzny. A poza tym była świetna, różnorodna i miała wspaniały, niezwykły świat. I to chyba jest motyw, jaki jeszcze będzie wracał w moich rozważaniach, bo niezwykły i pobudzający wyobraźnię świat to zawsze coś, co doceniałem w grach. Sam gameplay Another Worlda to platormówka, choć jest tam miejsce i na skakanie, i na bieganie, i na strzelanie, a nawet parę innych, bardziej unikalnych rzeczy. Do tego są wstawki filmowe, dynamicznie prowadzona fabuła (choć bez jakichkolwiek dialogów) i wzruszająca końcówka. Z dzisiejszego punktu widzenia można pewnie narzekać na długość gry (niedawno skończyłem na iPadzie - wciąż dobra, choć krótka) i na pewne niespotykane już rozwiązania - niektóre zadania wykonuje się metodą prób i błędów. Nic nie wskazuje, że robaki w pierwszej sekwencji mogą nas zabić - dowiadujemy się o tym, gdy zginiemy. Ale to było elementem klimatu "innego świata". Nie umiem ocenić, na ile wyjątkowa była ta gra - dla mnie była wyjątkowo, bo nie znałem wtedy (i jeszcze przez pewien czas) lepszych. Zdecydowanie puchar i miejsce na liście.

Widzę, że dwa pozostałe glacjały plejstocenu opiszę w kolejnych postach. Zajmę się w końcu czasem własnego peceta i pierwszych gier (glacjał drugi) oraz niezwykłym i magicznym czasem, gdy odkrywałem na nowo starocie, przenosząc się w przeszłość i choć czas był już późniejszy, a gry nowsze, ja wracałem do staroci (glacjał trzeci). Gry nowsze wpadną poza plejstocen i otworzą kolejną epokę w dziejach.


  • 3

#89 Otacon Napisany 09 maja 2013 - 21:29

Otacon

    krakowski cymesik

  • Forumowicze
  • 16 071 Postów:

smutne gierki jak na razie :(


  • 0

#90 Tawotnica Napisany 09 maja 2013 - 21:59

Tawotnica

    Samus Aran

  • Moderatorzy
  • 15 129 Postów:

No dobrze, oczekiwany i wyglądany ciąg dalszy. Przy okazji - umieściłem dwa poprzednie "odcinki" na "blogu". Nadając im szumne nazwy:
paleozoik
mezozoik
Nie sądzę, bym długo był w stanie trwać w tej nazewniczej dyscyplinie, ale póki co wygląda ok. Jeśli kogoś interesuje prekambr - tu pewnie wpadną "ruskie jajeczka". Czas na epokę wczesnego PeCeta. Nazwałem ją plejstocenem, a gdy ktoś zacznie wytykać, że opuściłem kilka epok, przyznam ze smutkiem, że opuściłem też całkiem spory kawał historii pecetowej, bo wskoczyłem na ten wózek stosunkowo późno.

Nazwy nad wyraz adekwatne. Czytam z zaciekawieniem, bo dla mnie większość gierek, które wymieniasz to relikt zamierzchłych czasów i te parę tytułów które ograłem, to raczej w ramach ciekawostki kulinarnej.
  • 0