Pośrednio potwierdzasz to, o czym piszę - że to (nieudolne, moim zdaniem) łatanie problemów serii - fajnie, że zdają sobie z nich sprawę, szkoda że nie potrafią poradzić sobie z nimi lepiej. Że co? Graczom nie pasuje story? No to wywalmy je w cholerę. Damy kilka dungeonów, niech się bawią, na dungeony nikt nigdy nie narzekał. Może w kolejnej odsłonie wywalą też overworld, a dungeony będzie się wybierać z menu? I fani będą mówić: dobry ruch, ten świat był zawsze taki pusty i nudny, nic tam do roboty, tylko czasem jakaś jaskinia ze skrzynką, a w niej 5 rupii, ach jakie rozwiązanie problemów i świeża dynamika. Ale uwaga, uwaga, będzie hint: można to zrobić lepiej. I niektóre gry jakoś to ogarniają - zarówno story, jak i ciekawszy świat. Nauczyły się czegoś przez ostatnie 25 lat. A jak tam w rezerwacie? Gracze narzekali, że nie ma na co wydawać rupii? No to niech zapłacą za łuk - zobaczymy, czy wtedy będą tacy śmiali.
Risk&reward nie odczułem na własnej skórze, bo po pierwszym zgonie nie pożyczałem, tylko kupowałem, nie cierpię hazardu w grach. Nie wiem też, gdzie tam widzisz miejsce na replay value, z tego, że możesz zrobić dungeony w innej kolejności nic nie wynika, a zrobić ich inaczej nie możesz, to nie soulsy, gdzie możesz rozwinąć się w mieczu albo zaklęciach, jak jest potrzebna bomba, to musisz użyć bomby (chyba, że jednak nie musisz i da się robić je z innymi itemkami niż zalecane, wtedy sorry).
@torq - pewnie masz rację i powinienem brać poprawkę na to, że to tylko giereczka handheldowa. Ale po pierwsze, pojawiły się głosy, że to lepsza Zelda od stacjonarnych, z czym nie potrafię się zgodzić. Ani z tym, że to dobry kierunek serii. Po drugie: chyba samo Nintendo nie jest pewne co jest grą handheldową, a co stacjonarną. Taki 3D Mario, Xenocośtam czy Smash Bros ukazują się i tu, i tu. A Captain Toad, choć wygląda na typowego przedstawiciela handheldowych popierdółek, pojawia się na stacjonarce. Zresztą od dawna na handheldy wychodzą stacjonarne gry - grałem na GBA w jakieś Super Mario, Castlevanię, Metroida - to przecież stacjonarne gry, tyle że ze starych konsol. A i LTTP, pierwowzór ALBW, jest grą ze stacjonarki. Czy więc na pewno słuszne jest takie dzielenie? Talos Principle pasuje do handheldowego modelu chyba nawet lepiej niż ALBW - małe, niezależne poziomy, każdy w sam raz na 10-15 minut. Majora pokazała, że handheldy nie są skazane na gry "dobre jak na handhelda", ale tak po prostu "dobre". A jeśli już mam porównywać z mobilnymi rakami, to powtórzę to, od czego zacząłem: ALBW to bardzo fajna, przyjemna, wciągająca popierdółka. Poziom Plants vs Zombies 2 (tyle że ta ma lepszą żywotność, bo twórcy ciągle dorzucają nowe wyzwania czy poziomy - ale i tak gram w nią tylko w wakacje, jak wyjadę gdzieś z tabletem, a potem przez rok nawet nie odpalam). Ale pewnie gdybym z jakiegoś powodu przerwał ją w połowie, nie miałbym pokusy wrócić. (Ęgry berdz to rak branży, więc nawet nie porównuję. )
W ogóle słabo mi podchodzi to, co Nintendo robi ze swoimi głównymi seriami. Izometryczny Mario w sumie fajny ale gdzie mu do geniuszu Galaxy, Zelda-light "dobra jak na handehlda" i teraz jeszcze ten nieszczęsny Metroid. Pewnie zdobędzie świetne oceny i przychylność fanów (ach, jakie to odświeżone, dynamiczne i intensywne, bez dłużyzn i przynudzania), ale mnie się nie podoba ten kierunek.